czwartek, 23 lutego 2012

Panta rhei!

 We wtorek zajęcia skończyłam bardzo późno, a jeszcze na wernisaż do olsztyńskiej Galerii Jednego Obrazu wstąpiłam, do profesora, który też mieszka na wsi, jakieś pięć km od nas zresztą i w swoich obrazach wykorzystuje to, co ma historię, to co na tej wsi znaleźć może. Pan Właściciel Domu dzielnie na mnie czekał u siebie na uczelni, pisząc pewnie, jakieś swoje skomplikowane dla mnie rzeczy.
Po drobnych zakupach dojechaliśmy wreszcie do naszej wsi. Całą drogę sypał śnieg. Wielkie płatki niemal przysłaniały każdy szczegół, a lodowe koleiny nie ułatwiały podróży. Nie polecam mieszkania na styku dwóch gmin, zawsze krew mnie zalewa, kiedy widzę, że droga do naszej wsi jest jako tako odśnieżona do tabliczki z oznaczeniem końca gminy Dywity, a początku Gminy Jeziorany. Oczywiście my mieszkamy już w tej drugiej, a nasza wieś jest ostatnią wsią w tej gminie, więc nie trzeba o nią dbać, bo i tak nikt nie zauważy. Wjazd do wsi wyglądał tragicznie, a miejsca, w którym kończy się asfalt nie było widać. Nasza mała terenóweczka dawała sobie radę jeszcze na kocich łbach, ale co dalej? Zaczęła się droga polna. Wiatr zawiał metrowe zaspy. Dodaliśmy gazu i o dziwo jedziemy... Niestety nie za długo. Koła zabuksowały, drzwi od autka ciężko było otworzyć, bo blokował je biały puch. Nie dojechaliśmy nawet do krzyża, który oznacza skręt na Wonne Wzgórze. Po ostatnich doświadczeniach z nocnym odśnieżaniem, na pytanie Pana Właściciela Domu, co robimy skierowałam się do pana X, który mieszka w ostatnim domu we wsi, z prośbą o możliwość zostawienia samochodu. U pana X parking! Byliśmy już trzecim samochodem z kolonii, który skorzystał tego dnia z uprzejmości pana X. I zaczęła się podróż za jeden uśmiech! Bez latarki (dobrze, że śnieg świecił, bo na gwiazdy nie było co liczyć), ale za to z... piwem, które jak się okazało Pan Właściciel Domu na wszelki wypadek kupił! Mimo nocnego spacerku, humory nam dopisywały i mieliśmy jeszcze siłę, żeby z Aniołem po podwórku polatać.
Następnego dnia nie wstaliśmy tak rano, jak w planie mieliśmy, ale troszkę dłuższe leniuchowanie dobrze nam zrobiło. Na zajęcia poranne nie dotarłam, ale usprawiedliwienie standardowe, że zima znów zaskoczyła drogowców pomogło (pani doktor też mieszka na wsi)! Pan Właściciel Domu spóźnił się do pracy, ale to też na szczęście nie problem.
Tego dnia odwilż dotarła również na Wonne Wzgórze. Chociaż mimo wszechogarniającej nas chlapy, nie jest tak okropnie jak w mieście, gdzie śniegu nie zostało już prawie wcale, a na pomarańczowo ubrani ludzie skuwają łopatami resztki lodu. U nas wieje przeraźliwy wicher, leje stosunkowo ciepły deszcz i roztapia powoli grube warstwy śniegu. Z naszej góry, drogą spływają strumienie brudnej, błotnistej wody, w niektórych miejscach powstają lodowe zatory i wielkie przelewające się kałuże. Wszystko płynie i mam wrażenie, że jak tak dalej potrwa, to z błotem zaczną spływać kamienie, rośliny, drzewa, a nawet nasz dom i stodoła (chociaż jeśli chodzi o tę ostatnią, to nawet bym się cieszyła, bo byłby mniejszy problem z rozbiórką). Moje kolorowe kalosze znów stały się potrzebne, chociaż już chyba przeszły swoje, bo nawet w nich niekiedy woda płynie. Płynie też na strychu (w naszej przyszłej sypialni), gdzie wiatr zrzucił dachówkę i dopuścił odrobinę mokrego śniegu do środka, płynie także w piwnicy, (ba!) po domu wczoraj skakała żaba, której chyba w piwnicy zrobiło się za mokro i postanowiła się z niej wyprowadzić. Pani Miejskiego Psa podniosła krzyk na całą chałupę, a to przecież tylko mała żabka, która dzieli z nami mieszkanie już dość długo. Po szybach też spływają krople, a wiar przy swoich podmuchach uderza w okna niczym z prysznica pod ostrym ciśnieniem. Nie pokażę zdjęć, bo taka ponurość nie jest zbyt atrakcyjna fotograficznie, chociaż... Tadam! otóż właśnie w tej chwili, pisząc powyższe słowa w szybce od kredensu odbiło się zaskakujące, rażące światło. Wiatr przewiał trochę chmury i wyszło słońce! Kończę szybko mój mokry, deszczowy post i lecę, jak na skrzydłach, na anielski spacer, bo pies się niecierpliwi, a i pogoda zaraz może się znów pogorszyć! Pozdrawiam słonecznie!

12 komentarzy:

  1. Pisząc te słowa mam przed oczami pole, a na polu...sporej wielkości rozlewisko. Jest mokro. W zeszłym roku o tej porze było mokro bardziej, więc w sumie nie jest źle! Ale amfibia by się przydała...
    Z płynącym pozdrowieniem Asia.
    PS. Czy można gdzieś w necie zobaczyć prace Profesora?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, można wpisać Zygmunt Droński i coś się znajdzie, ale niewiele. Ciekawe rzeczy robi też jego żona - Anna Drońska, która również uczy na naszym wydziale. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Gdy ziemia rozmarznie, to wchłonie każdy nadmiar wilgoci i wtedy będzie już tylko wiosna, i zielono, też czekam na nią, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam serdecznie Panią Żonę (chyba jeszcze przyszłą, jak się doczytałam) Pana Właściciela Domu z Wonnego Wzgórza.

    Właśnie zerwał mi się internet i po raz kolejny muszę pisać ten komentarz.

    Wpadłam tu dzięki blogowi ANETKI, na którym zamieściłaś koment.

    Chłonę Twego bloga jednym tchem, piszesz piękną polszczyzną. Czasem wręcz utożsamiam się z Tobą ... Jestem zauroczona naszym siedliskiem, jak Ty swoim WZ. Kocham wieś, choć nie wiedziałam, że będę chciała po czterdziestu (?!) latach na nią wrócić (urodziłam się na Podlasiu).
    Na pewno nadrobię zaległości w czytaniu wpisów.

    Przedostatni wpis, pierwszy jaki przeczytałam, to istny horror, znam to z autopsji, bo u nas też błoto, śnieżyce, zasypane drogi, auta niejednokrotnie traktor wyciągał, ale aż tak?

    Ostatnie kilka lat trochę żeglujemy, dzięki przyjaciołom z Polańczyka, dzięki nim znamy EKT Gdynia, słuchamy ich, trochę śpiewamy, ale nie wiedzieliśmy, że Mesi ... Nasi przyjaciele zapewne wiedzieli, bo oni są ściśle związani ze środowiskiem żeglarskim, tylko, że ostatni raz widzieliśmy się z nimi we wrześniu ub.r.

    Kuchnia Twoja cudna, klimatyczna, pozazdrościć. Nasz domek ogrodnika nabiera wyglądu, mamy wiele jeszcze do zrobienia, ale grubsze prace już za nami. Stara chata czeka, tam będzie większa kuchnia, tu jest tylko kącik. Ale i tak kocham ten domek, a będzie, jak z bajki (dla krasnoludków, tak mówią, choć nazywają nas leśnymi ludkami, czyli raczej leśnoludków).

    Wiem co to dobrodziejstwo łazienki, doświadczyłam tego luksusu i jak brałam pierwszy prysznic to krzyczałam w euforii hip, hip, hurrrra!

    Okolica nasza podobna do Twojej, siedlisko na kolonii, sąsiedztwo najbliższe przez pola ok. 300 m, drogą pewnie ponad km. Ludzie z pobliskich dwóch wsi, tych co znamy, b. życzliwi.

    Serdeczności ślę jeszcze dziś z wawki, jutro z pobliskich Mazur - jolanda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za tak miłe słowa i cieszę się, że "poznałam" kolejną bratnią duszę ;-) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dzięki, że zajrzałaś do mnie.
      Odnośnie gliny to dopiero początki, ale mam Instruktorkę po sąsiedzku, malarkę, rzeźbiarkę itd. co mi podpowiada. Ale jak będa problemy to zapamiętam do kogo mogę się zwrócić, także już się bój bombardowania pytaniami.
      Pozdrawiam już z wawki, aż szkoda było wyjeżdżać, bo mazurski słoneczny poranek wróżył piękny dzień. Niemniej dotarliśmy do stolicy w piękne słoneczme południe.
      Pozdrowienia też słoneczne - jolanda

      Usuń
  4. Oj, nie zazdroszczę takiej spływającej pogody, nie zazdroszczę. W mieście już suchutko, pomimo tego że od czasu do czasu deszcz kropi. Po zimie ani śladu. Jak w Jot., przekonam się już jutro. Oby tylko przetrwać ten przejściowy czas, już do zieleni, do słońca, do ciepła... ach.
    Pozdrawiam Was serdecznie :D i leniwych poranków życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, płynie, wszystko płynie... Nie pokazała się Pani Zima od najpiękniejszej strony, przynajmniej u nas, na Dolnym Śląsku. Błotko panienki wnoszą pracowicie na dwóch kompletach łap, nie nadążam z mopem ;-))
    Zazdroszczę słońca w szybie i porannego leniuchowania ;-) Miejmy ich jak najwięcej!
    Ściskam czule

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudny będzie teraz okres zanim te wszystkie ,,brudy spłynął " eh..zycze nam wszystkim dużo słońca i sił , aby dotrwac do wiosny..Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech pług będzie z Wami hi hi
    Oby był potrzebny dopiero w przyszłym roku.
    Radzę zainwestować w nowe kaloszki:)
    Buziole

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie po pięknej i mrożnej zimie, która nieżle dała mi do wiwatu, jako że i moje jedyne żrodelko wody zamarzło, teraz też odwilż, ktorej nie cierpię!
      Ale potem świat zrobi się naprawdę piękny!
      U mnie dziś bardzo ciepło i trochę tylko wieje, mam nadzieję, że zapowiadany sztorm na Bałtyku przejdzie jakoś łagodnie!
      Serdeczności posyłam!

      Usuń
  8. "Nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie."
    Tak mówili w radio:)

    OdpowiedzUsuń