środa, 13 maja 2015

Dużo wrażeń

Dużo się ostatnio dzieje, oj dużo... Chciałoby się tak czasem usiąść i za wiele nie robić, popracować spokojnie w ogrodzie, poczytać, poleżeć, a tu jedna impreza, druga, koncerty, spotkania i jak w tych wszystkich fantastycznych wydarzeniach nie uczestniczyć?

Mimo to udało nam się wreszcie znaleźć trochę czasu na zajęcie się ogrodem. Nasz Odlotowy Ogród dostał nowe roślinki. Ponieważ mamy problemy z chwastami, a nie ma już jak położyć agrowłókniny w ogródku, to mamy w planie obsadzić go roślinami zadarniającymi. Kupiłam w internecie całe mnóstwo niskich odmian floksów i rozchodników o różnych barwach liści i kwiatów. Mam nadzieję, że dzięki temu za jakiś czas, zamiast mniszków i ostów, które wciąż muszę pielić pojawią się barwne kępy kwiatów. Również warzywnik zaczął się zielenić. Rosną w nim już pierwsze sadzonki porów i selerów, wschodzą buraki, rzodkiewki i sałaty. W tym roku wszystko dość późno, bo długo było bardzo zimno.


Nadszedł także czas imprez. Najpierw zostaliśmy zaproszeni w urocze miejsce do Osady Dębowo, na przyjęcie niespodziankę dla żony Stefana z Kiersztanowa, którego Pan Właściciel Domu poznał na szkoleniu serowarskim. Na imprezę pojechaliśmy drogami polnymi, zwiedzając cudne okolice. Solenizantka jak to na imprezie niespodziance nic nie wiedziała i myślała, że jedzie z mężem na kolacje do restauracji, a po drodze do sąsiadów z Osady Dębowo zostawić dzieci. Weszła do sali, a tu pięknie przystrojony stół i znajomi wyskakujący zza winkla krzyczący: „Niespodzianka!”. Magda była bardzo przejęta i wzruszona. Z imprezy wróciliśmy późno w nocy, ale w dobrym towarzystwie było bardzo przyjemnie.
Następnego dnia znów przepiękna impreza – koncert Kapeli Jazgodki na jeziorańskim rynku zorganizowany przez Fundację Revita Warmia. Zachodzące słońce, kolorowe dekoracje i fantastyczny śpiew. Polecam, posłuchajcie ich bo warto! Klimat był niezwykły, tym bardziej, że nie było wzmacniaczy, czy mikrofonów, a cała moc, nie elektryczna, a elektryzująca wydobywała się z ciał muzyków. Goście siedzieli na kocykach, krzesełkach, mieszkańcy okolicznych kamienic wyglądali przez okna, a dzieci tańczyły i skakały do rytmu muzyki, jak się potem okazało interpretując dźwięki na swój wyjątkowy sposób i np. udając w tańcu dinozaura, jak robił to syn sąsiadów z Czarnego Kierza - Wojtuś. Na koncercie spotkaliśmy mnóstwo znajomych z okolicznych siedlisk. Udało nam się też wreszcie poznać już prawie sąsiadów, którzy adoptowali Alojzego – Alika i posłuchać trochę o nim opowieści.


W następny piątek znów koncert, tym razem bardzo blisko nas bo po sąsiedzku we Frączkach, a właściwie na kolonii Frączek, od której dzieli nas tylko las. Było mi bardzo miło, że tłem koncertu gitarowego były moje prace, które zawisły na ścianach Stajni Kultury stworzonej przez Alicję i Marka z Frączek. Po grze instrumentalnej zaproszonego gościa, na scenę wszedł gospodarz i jak zwykle uraczył nas muzyką Okudżawy, ale i innych bardów i grup, których piosenki są mi bardzo bliskie. Uroczy to był wieczór!



W międzyczasie odezwała się też do mnie koleżanka z podstawówki, której podobnie jak mnie na sercu leży dobro zwierząt. Koleżanka adoptowała ze schroniska dwa białe króliki, jednak jak się okazało jej również wzięty ze schroniska pies ma na owe króliki straszną alergię. Zaczęła szukać im domu, popytałam więc znajomych w okolicznych siedliskach. Dużo osób było zainteresowanych, ale w końcu przez znajomych z Orzechowa znalazł się dom u innych mieszkańców Orzechowa, w agroturystyce gdzie jest już mnóstwo zwierzaków, jak widziałam na zdjęciach króliki mają się dobrze :) Koleżanka Gosia za to przy okazji odwiezienia królików wpadła mnie odwiedzić. Zdążyła utknąć na drodze Orzechowo-Studzianka, ale za nim dojechaliśmy z pomocną dłonią już mogła ruszać. Mam nadzieję, że będziemy się teraz widywać częściej niż raz na 10 lat.
Tyle się dzieje, ale to nie znaczy, że przestałam zauważać piękny maj, który jest wokół. Drzewa kwitną i przekwitają. Ogromna grusza wciąż obsiana jest tysiącem białych kwiatów, a jej płatki pod wpływem wiatru osypują się i fruwają po całym wzgórzu. Śliwy również bielą się w sadzie, natomiast jabłonki mają niewiele kwiatów tu i ówdzie – owocują co dwa lata. Wreszcie zakwitł bez, którego mamy dużo na naszej górce, wszędzie unosi się więc słodki zapach, jeden najpiękniejszych zapachów w naturze. Chciałoby się zatrzymać ten czas, tę aurę, kiedy ptaki wciąż wlatują do budek lęgowych, kiedy wszystko kwitnie, rośnie pachnie i pogodę, która tak sprzyja, bo w dzień mamy słońce, a nocą deszcz, który porządnie podlewa nasze rośliny – wprost idealnie. Niestety w tygodniu niewiele jest czasu, żeby z tych pięknych dni korzystać, a weekend to za mało. Z pracy wracamy między 17.00-18.00, spacer z psami i spać, a czasem do pracy muszę jeździć w soboty, jak np. na najbliższą Noc Muzeów, przepada mi więc kolejny piękny dzień jakim pewnie będzie sobota.

Pozdrawiam Was ciepło!