czwartek, 30 października 2014

Jesienna pocztówka z Wonnego Wzgórza





Ciężko mi się ostatnio zabrać do pisania, chociaż tyle mam do opowiedzenia. Pewnie znając życie o połowie zapomnę. Zacznę jednak od najważniejszej informacji. Na Wonnym Wzgórzu zamieszkał Skrzat. Kim jest Skrzat? Pewnie wielu z Was zwróciło uwagę, że Skrzat napisałam wielką literą, co sugeruje, że to imię. Skrzat jak to skrazty mają z zwyczaju kręcił się już u nas od jakiegoś czasu, badał nas, sprawdzał, zaglądał przez okna, czasem przemykał gdzieś w trawach, lub patrzył z góry, ukryty gdzieś w gałęziach drzew. Kilka dni temu jednak, a było to ściśle związane z pierwszymi naprawdę mroźnymi nocami stwierdził, że nie ma na co dłużej czekać i trzeba dać się oswoić. Podszedł do Pana Właściciela Domu i pozwolił się dotknąć, a potem z radością zjadł całą miskę kocich chrupek. Skrzat to kocur, ale nie byle jaki kocur. Skrzat to wielkie, grube kocisko, o puszystej, miękkiej sierści i puszystym ogonku. Nie wiem skąd się taki wziął – bezdomny kotek, któremu nie widać raczej kości, a wręcz przeciwnie. Myśleliśmy, że może Skrzat jest cwany i obskakuje kilka domów, ale chyba postanowił u nas zostać na stałe. Wiedźma nie jest zachwycona i nowego kota do domu nie chce przyjąć, ale kocurek dostał ocieploną budę, po psie naszych sąsiadów. Buda stanęła w stodole i została wyścielona miękkimi tkaninami. Teraz codziennie rano i wieczorem Skrzacik czeka pod drzwiami domu i po kilku minutowych pieszczotach, drapaniu po brzuszku i noszeniu na rękach idzie do budy, gdzie stoją miseczki z jedzeniem. Na szczęście Skrzat nie jest tak wybredny jak Wiedźma i chętnie je to co Anioł (Mimo, że gotuję Aniołowi mięso z małym dodatkiem kaszy, bądź ryżu, to Wiedźma nie uważa tego za jedzenie).


Coraz lepiej idzie nam, a właściwie Panu Właścicielowi Domu produkcja serów. Mamy już też wreszcie profesjonalne formy do odciskania, zaczynamy się więc bawić w różne kształty i dodatki. Powstał więc ser paprykowy, ser z tymiankiem, bazylią, oregano, czy ser z orzechami włoskimi. W lodówce dojrzewa też kolejny ser żółty, planujemy jego pożarcie na święta, a w naszych głowach wielkie serowe plany na przyszłość.


Wciąż też budujemy ganek. Nie dziwcie się, że idzie to wolno, ale w tygodniu nie mamy czasu, bo praca zaprząta nam głowę i wracamy późni, a w weekendy trzeba trochę odpocząć, zająć się zwierzyńcem, czasem poimprezować, a wtedy już raczej budowa na drugi dzień odchodzi w niepamięć i wtedy na ganek nie zostaje wiele czasu. Oprócz ganku mamy przecież też do zgrabienia sad, do przerobienia warzywa z ogródka i przekopanie warzywnika i nawiezienie go przed zimą, nie mówiąc już o praniu, sprzątaniu, czy ugotowaniu obiadu (to ostatnie to akurat moja ulubiona czynność :). Ostatnio było też zabezpieczanie stodoły, sprzątanie pomieszczeń gospodarczych i piwnicy. Tak jakoś ganek odsuwa się na dalszy plan. W ten jednak weekend planujemy już przygotować trochę cegieł, żeby w przyszłym tygodniu móc murować. Pochwalę się jeszcze naszym nowym mebelkiem w domu – szafą na wszystko. Mój blog nie ma na celu pokazywanie zakupionych przedmiotów – durnostojek, czy mebli. Takich blogów jest już i tak za dużo. Ta szafa ma jednak wyjątkowe znaczenie, bo zrobił ją dla nas mój tata. Zaznaczę jeszcze, że to pierwsza szafa, którą zrobił i że nie jest po kursach stolarskich. Po prostu zawziął się i zrobił. Szafa nie ma jeszcze uchwytów, zmieni też pewnie kolor, ale i tak jesteśmy nią zachwyceni!


Wróćmy jednak do imprez. W jeden weekend odwiedziliśmy mojego brata, a potem niechcący spotkałam się z bratem w przychodni u lekarza z takim samym przeziębieniem. Kiedy do nas przyszedł Skrzat, bo nie można powiedzieć, że go znaleźliśmy, bo przecież znalazł się sam, to i mój brat znalazł kota, ta historia była jednak dużo bardziej dramatyczna. Szymon - mój brat jechał do Stębarka, do muzeum w którym pracuje. Droga na Olsztynek jest bardzo ruchliwa i zawsze leży tam pełno martwych zwierząt. Tym razem też przejechał nad jednym zwierzakiem, kątem oka w lusterku zobaczył, że kotek podniósł głowę. Natychmiast cofnął i wrócił po kotka. Prawdopodobnie ktoś wyrzucił zwierzaka z samochodu na śmierć, ktoś inny go potrącił i nawet się nie zatrzymał. Szymon zapakował maleństwo do samochodu i zamiast do pracy ruszył do Olsztynka do weterynarza, który stwierdził, że kot ma złamaną tylko kość strzałkową i że nic mu nie jest. Mam złe doświadczenia z weterynarzami z małych miasteczek, mój brat na szczęście też pojechał do Olsztyna na prześwietlenie z kociakiem. Kociak nie miał czucia w tylnych łapkach, ale kręgosłup okazał się cały, ma też połamaną miednicę. Noc była decydująca, a mój brat karmił maleństwo strzykawką. Na drugi dzień okazało się, że kociak odzyskuje czucie, próbuje też powoli stawać, chociaż jeszcze się przewraca. Będzie żył, a mój dzielny brat ma drugiego kota, który dostał na imię Fuks, bo naprawdę miał fuksa!
Niedawno odwiedzili nas też nasi cudni sąsiedzi z Czarnego Kierza. Karolina i Czarnokierznik Polesław z bloga Neowieśniak Codzienny z synkiem Wojtkiem. Paweł wraz z zespołem Dobry Diabeł wydał niedawno płytę, którą serdecznie polecam wszystkim miłośnikom dobrych bardów. My wciąż słuchamy jej w samochodzie, podczas naszych powrotów do domu.
Mieliśmy szczęście, bo Paweł zabrał gitarę i dostaliśmy swój mały, prywatny koncert złożony z piosenek, których nikt nie zna. Kilka na szczęście znałam, więc mogłam pośpiewać z Pawłem, a śpiewać uwielbiam, chociaż nie jestem w tym zbyt dobra. Kiedyś się przejmowałam, ale przestałam i śpiewam na całe gardło, a co mi tam!
Ostatnio chodzimy też na spacery z Aniołem i Sabą – sunią sąsiadów z Leśnej Doliny. Psy dogadują się niesamowicie, bo i Saba i Anioł mają problem z niespożytkowaną energią. Wreszcie możemy chodzić po lesie i nie trzymać Anioła na smyczy. Kiedy jest z nami Saba, Anioł pilnuje się nas i jej, bo ona jest znacznie ciekawsza niż każde dzikie zwierze. Dzięki możliwości swobodnego spacerowania po bezdrożach odkryliśmy piękne miejsce, między Studzianką a Orzechowem. Przechodząc przez stary las, mijając liczne stawy, ale wciąż idąc pod górkę doszliśmy do cudownej polany, z której rozciągają się niesamowite widoki. Na pewno rozpoznałam kościół w Orzechowie na bliższym planie, ale mimo mojego dokładnego studiowania mapy nie doszłam do tego, jaką wieś widać już zupełnie na horyzoncie. W każdym razie widoki piękne, a zdjęcia nie oddają w ogóle tej niesamowitej przestrzeni, no ale mimo to zobaczcie sami.



Szykuje się też kolejny wernisaż, zapraszam więc wszystkich, którzy są w pobliżu na wystawę moich prac, której otwarcie odbędzie się 6.11.14 o godzinie 18.00 w Centrum Kultury w Dobrym Mieście, a dokładnie w kamienicy w otwartym latem przepięknym średniowiecznym skansenie. Wernisaż odbędzie się w ramach czwartkowych spotkań ze sztuką, w których brałam już kiedyś udział, tym razem jednak w spotkaniach ze sztuką weźmie udział także moja mama, która podczas wieczoru autorskiego opowie o swoich książkach. Pozdrawiam i Zapraszam!