wtorek, 14 kwietnia 2015

Wiosna cały rok!



Wiosna na dobre zawitała na Wonnym Wzgórzu, ba od soboty Wiosna będzie u nas cały rok!
Mówię oczywiście o przyjaciółce Anioła, której takie właśnie imię daliśmy. Zaczęło się tak:
Wsadziliśmy trochę zagubioną Wiosnę do samochodu, pomógł nam jeden z wolontariuszy. Zaczęła wąchać rozglądać się, a potem skakać jak szalona. Nie było opcji żeby jechała sama z tyłu, bowiem za wszelką cenę próbowała przesiąść się do przodu. Musiałam jechać z nią i wciąż przytrzymując za obrożę, kontrolować jej ruchy. Dojechaliśmy do Studzianki. Tuż za wsią Pan Opiekun Psów wysadził Wiosnę i mnie, a sam pojechał do domu po Anioła, miał go przyprowadzić na dół, żeby spotkały się na neutralnym gruncie. Dostał konkretne przykazy: schować miskę z jedzeniem, otworzyć szeroko psie mieszkanko, żeby w razie chęci psy mogły wchodzić, wpuścić go na chwilę do samochodu, żeby wywąchał jej zapach. Potem na długą linkę i na dół dołączyć do mnie. Tymczasem podczas krótkiego spaceru odkryłam, że Wiosna już nie ciągnie na lince, tak jak robiła to w schronisku, umie także siadać i kłaść się na zawołanie. Co chwilę przybiegała po porcję pieszczot. Miłością wiosny jest też woda. Kiedy tylko zobaczyła wielką kałużę natychmiast zanurzyła się w niej i zaczęła się czołgać i tarzać w błocie - uroczy to był widok. Chwilę później na horyzoncie zobaczyłam Pana Opiekuna Psów i Anioła. Nie było dobrze. Kiedy tylko Anioł zauważył nas zaczął straszliwie ciągnąć, a potem próbował pożreć Wiosnę, która była mocno wystraszona. Mimo obaw padło krótkie hasło: spuszczamy psy ze smyczy! Bojaźliwy mąż tym razem nie protestował i posłuchał się bardzo mądrej żony. Kilka warków, kilka skoków i już wąchanko i wspólne biegi.


Bałam się, że po spuszczeniu ze smyczy w obcym miejscu Wiosna popędzi przed siebie i będziemy jej szukać, tymczasem suńka biegała dość blisko nas, ciągle pilnując się stada. W pewnym momencie jednak wystrzeliła, a dokładnie kiedy mieliśmy skręcać pod górkę w stronę domu. Z tego miejsca nawet jeszcze nie widać siedliska, Wiosna jednak chyba instynktownie czuła zapach domu, może wyobrażała sobie jak dom powinien pachnieć. Minęła z rozpędem gospodarstwo sąsiadów i po chwili jak szalona wpadła na swoje nowe podwórko. Prawie biegliśmy za psami, bo wciąż baliśmy się, że Anioł skrzywdzi koleżankę. Kiedy zmachani wdrapaliśmy się na górę nasze psy szczęśliwe wychodziły właśnie z kojca, z mordkami mokrymi od wody. Wiedzieliśmy już, że jej nie odwieziemy do schroniska, choćbyśmy mieli ustalić nocne warty, żeby pilnować czy nic złego się nie dzieje. Dzięki pięknej sobocie psy spędziły z nami calutki dzień na podwórku. Biegały, szalały, odpoczywały. Nie ma też problemu z karmieniem, Anioł delikatnym warknięciem daje do zrozumienia Wiośnie, że ta ma swoją miskę i już jest spokój, miski mogą stać nawet jedna przy drugiej. Jedyny problem jaki się pojawia to wyjście z kojca. Psy przed wypuszczeniem pięknie robią siad, a potem Anioł z zazdrości nie chce, żeby Wiosna do nas podchodziła. Po chwili jednak przechodzi mu i na spacerze biegają pilnując się nas dużo bardziej niż Anioł, kiedy był sam. Anioł zaczął się nawet bardziej słuchać. Kiedy bardzo chce gdzieś iść, gdzie psom nie wolno chodzić, ale normalnie by poszedł i miał nas w psim nosku, Wiosna stoi mu na przeszkodzie, bo kiedy powiem jej że nie wolno to nie idzie, wtedy i Anioł rezygnuje z niedozwolonej eskapady do kompostownika, czy do stawu sąsiada. Jednym słowem spodziewaliśmy się, że bierzemy ze schroniska najbardziej dzikiego i niegrzecznego psa, a okazuje się, że wzięliśmy niemal psa idealnego, który reaguje na komendy, jest bardzo delikatny, subtelny i wcale nie taki dziki jak się na początku wydawało. Z resztą jaka miała być, skoro wychodziła raz w tygodniu z niewielkiego kojca?


Na początku Wiosna tak szalała, że ciężko było zrobić jej ostre zdjęcie, te nieostre jednak idealnie oddają jej charakter. W końcu jednak jako tako się udało :)


Dziś rano było już tak pięknie:


Czeka nas teraz intensywna praca - nauka chodzenia na smyczy, tak żeby psy się nie gryzły, no i przede wszystkim wspólna jazda samochodem, bo dość często wyjeżdżamy i chcemy zabierać pieski ze sobą. Muszę też dowiedzieć się czegoś więcej o przeszłości Wiosny, o ile w schronisku takie informacje posiadają. Wiosna boi się wchodzić do kojca, nawet na jedzenie (Anioła potrafiliśmy kiedyś ścigać pół godziny po podwórku zanim wszedł, a teraz wchodzi bardzo chętnie), kiedy naprawdę delikatnie złapałam ją za obrożę położyła się na ziemi, zaczęła przeraźliwie skomleć i trząść się. Nie wiem czy nie była bita, wiem już jednak że muszę do niej podchodzić wyjątkowo ostrożnie i delikatnie, tak żeby strach minął.

No i kolejna wiadomość: chyba znalazłam dom Alojzemu - towarzyszowi niedoli Wiosny, który w schroniskowym kojcu został zupełnie sam. Wczoraj byliśmy z mężem u Alojzego - to chyba najsmutniejszy pies świata. Niedługo trzeba było pofejsbukować żeby odezwała się jedna przemiła osoba i mam szczerą nadzieję, że Alojzy dom będzie miał jeszcze w tym tygodniu!


Pozdrawiam ciepło i dzięki za słowa otuchy!

12 komentarzy:

  1. Witam Cię Natalio. Podczytuję Twojego bloga anonimowo i bardzo podoba mi się Twój styl pisania i tematy w nim poruszane:)). Dziś jednak muszę skomentować. Jesteście wspaniałymi ludźmi, a radość Wiosny ze spaceru i nowego domu stała sie i moim udziałem. Pozdrawiam Ciebie i męża i czekam na kolejne wieści o szczęśliwych pieskach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że radość naszych psów i nasza się udziela! Pozdrawiam wiosennie!

      Usuń
  2. No i wszysko dobrze. A jak z kotami? Czy nie ma problemów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedźma wychodzi kiedy psy są zamknięte. Skrzata pogoniła Wiosna, ale i Anioł go ganiał, ale już wie, że jej nie wolno, a jest taka grzeczna, że nawet jak zacznie gonić, a ją zawołam to przestaje gonić i przychodzi na zawołanie, nauczy się, a Skrzat to podwórkowy kot i da sobie radę. Jak psy biegają to Skrzat siedzi na ganku w takim miejscu, że spokojnie psy by sięgnęły, ale on nic sobie z tego nie robi, więc i psy nie zwracają wtedy na niego uwagi.

      Usuń
  3. Wiosna - szczęściara! Los jej zesłał najlepszy dom na świecie :-)

    Kurcze, ja naprawdę nie mogę mieć więcej zwierząt w domu, a tak za serce chwytają te wszystkie bidy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu widać, że inaczej ma uszy postawione, inaczej jej z oczu patrzy. To nie proste tak sobie wziąć dorosłego psa po przejściach i to do rezydenta jeszcze. Ale to piękne i Ciesze się razem z Wiosną z jej nowego domu.
    Mam też nadzieję, że Alojzy znajdzie dom, bo tak smutno patrzy. Uściskałabym go chętnie. Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że niedługo przyjdzie czas, gdy Wiosna weźmie Anioła pod przysłowiowy pantofel. Na razie chłopak broni jeszcze swego terytorium, ale nie ma siły - suni ustąpi. Nie raz już przechodzilismy stres dołączania nowego członka do stada - po kilku tygodniach lekkiej nerwówki z reguły układają się ze sobą. No chyba, że to dwie suczki. Wtedy może być różnie...
    Usciski
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  6. Serce rośnie! Na Twoich zdjęciach sama psia radość! Te pychole roześmiane! Wszystko się ułoży, dajcie sobie trochę czasu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudownie, że się udała adopcja i psy się dogadują! Wiosna wygląda teraz na najszczęśliwszego psa świata :) Trzymam kciuki za Alojzego, oby i jemu udało się znaleźć nowy dom.

    OdpowiedzUsuń
  8. No to macie teraz dwa szczęścia. Fajnie że wszystko poszło dobrze. Pozdrawiam !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Psy zawsze się dogadają, ustalą hierarchię, żeby tylko człowiek za bardzo nie ingerował; moja Miśka poddała się Amikowi, ale zdarza się, że warknie na niego ostro, kiedy zbliży się do jej miski z jedzeniem; taki widok chwyta za serce, szczęśliwe psy w biegu; jestem zdania, że to człowiek robi ze zwierząt niebezpieczne stworzenia, pies dobrze traktowany nie będzie zły; dzięki Wam i Alojzy znajdzie dom, jak to dobrze, że nie jesteś obojętna na los braci mniejszych; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zwierzęta, pasiaki, dają mnóstwo ciepła, są tak bezinteresowne. Ale jak patrzę na te w schronisku to cierpię, strasznie, oby było ich jak najmniej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń