Po ciepłym weekendzie pełnym pracy w ogrodzie i uczenia psów wielu drobnych, ale ważnych dla nas rzeczy nadszedł dzień sądu. Sądu dosłownie. Pamiętacie sprawę lekitan i wiatraków na Świętej Górze Prusów? Ponad rok temu pojechałam z Panem Właścicielem Domu zobaczyć jak wygląda protest i o co w ogóle tam chodzi, a po chwili nieznajomy wjechał w nas samochodem. Nowo poznany znajomy wylądował wtedy w szpitalu, a mój mąż miał rozbite kolano. Potem byliśmy raz w sądzie, a osobnik, który w nas wjechał (wiatrakowy inwestor i człowiek bez zasad i duszy) został ukarany karą 300 zł grzywny. Pan Właściciel Domu również został obwiniony o: „zakłócanie spokoju poprzez oparcie się o maskę samochodu” - zabawne, prawda? Ja nie zostałam obwiniona chyba tylko dlatego, że nie miałam przy sobie dowodu osobistego, więc policja mnie nie spisała, o maskę samochodu, po uderzeniu nas w kolana oparłam się tak samo, jak pozostali obwinieni o ten niecny czyn, a to „oparcie” było w obronie własnej, żeby nie „oprzeć się” twarzą. Sprawa rozpoczęła się jeszcze w listopadzie, a w miniony poniedziałek była kontynuowana. Oprócz naszej sprawy były jeszcze dwie inne dotyczące protestu wiatrakowego, które zostały połączone. Na ławie oskarżonych po raz kolejny nie zmieścili się przestępcy, zajęli więc całą salę. Inwestor i jego synalek (wysoki jak brzoza i... wiadomo) – oskarżyciele posiłkowi, sporo spóźnili się na rozprawę, mimo to sąd ich wpuścił, a ja miałam nieszczęście siedzieć między nimi. Między nimi, bo nie miałam zamiaru się przesuwać na twardej sądowej ławie, żeby udogodnić złym ludziom współpracę, nie mieli wyjścia, usiedli w odległości z przerwą na mnie. Przez całą rozprawę inwestor swoimi czarnymi, jakby dopiero oderwanymi od pługa dłońmi sporządzał notatki, a ja bez skrępowania je czytałam, licząc na jakieś smaczki i ciekawostki. Niestety, kreatura zapisywała tylko dokładne słowa obwinionych, którzy w większości w mistrzowski sposób odrzucali zarzuty wobec nich. Kilka razy udało mi się jednak zaśmiać pod nosem czytając błędy i złe zdania kreatury. Zabawny był też synalek inwestorek. Bardzo ambitnie próbował zadawać pytania obwinionym jednak niestety podniecenie nie pozwalało mu mówić wyraźnie bez seplenienia i jąkania się, a pytania często były wyrwane nie wiadomo skąd i zupełnie nie dotyczące rozprawy. Oprócz zarzutu o zakłócanie spokoju poprzez oparcie się o maskę samochodu (nie wiem jaki idiota policjant sporządził notatkę z taką informacją?!), były jeszcze dwa zacne zarzuty wobec tłumu przestępców na sali: blokowanie drogi i nielegalne zgromadzenie (mogę trochę przekształcić, ale mniej więcej o to chodziło) - w momencie kiedy przyjechała telewizja (TVN24), nagrywać reportaż o Świętej Górze i bezprawiu w gminie Jeziorany, a także zarzut nielegalnego wtargnięcia grupy osób na terem inwestora, podczas gdy wyciął bez pozwolenia ponad 400 drzew starszych niż 10 lat i usuwał koparką karpy, niszcząc dowody swojego przestępstwa. Organizatorem nielegalnego zgromadzenia była stacja TVN24, więc to ich powinni zaskarżyć. Nikt drogi nie blokował, bo kręcone było na poboczu, co widać na nagraniach. Co do wtargnięcia, to owszem wydarzyło się, ale włamywacze, którzy podstępnie włamali się na nieogrodzony teren inwestora wybrali mniejsze zło. To oni wezwali policje, aby ta nie pozwoliła usuwać kreaturom dowodów prawdziwego przestępstwa, jakim niewątpliwie wycięcie ponad 400 drzew jest! Najfajniejsi byli jednak świadkowie. Najpierw świadkowie normalni – czyli ważne osoby w gminie, które po wyborach i obaleniu poprzedniego burmistrza wreszcie coś robią – świadkowie mówili do rzeczy i z sensem, poza tym popierają lekitan w ich walce. Następnie panowie policjanci. Tu już było wesoło. Jeden nawet przyszedł w dresach i nic nie pamiętał, tylko że jacyś ludzie drogę blokowali, ale nic więcej, ani kiedy, ani jaka była pogoda, ani czy w ogóle był na takiej interwencji. Od obwinionych padło pytanie, dlaczego po otrzymaniu wezwania do sądu nie sprawdził, czy w ogóle był na takim wezwaniu, skoro nie pamięta – pan policjant nie umiał odpowiedzieć. Jedna pani zapytała policjantów dlaczego została obwiniona o blokowanie drogi w godzinach popołudniowych, skoro była w Lekitach tylko rano, a popołudnie spędzała już na spotkaniu w Olsztynie na co ma świadków. Tego także policjanci nie potrafili wyjaśnić. Najlepsza była jednak akcja z mierzeniem pni, po ściętych drzewach. Najpierw policjanci powiedzieli, że obrońcy drzew im przeszkadzali w interwencji, a po odpowiedziach na następne pytania wyszło szydło z worka. Policjanci nie chcieli mierzyć pni ściętych drzew, bo jak powiedzieli „nie mają przy sobie miarki z atestem”, Taką miarkę mieli jednak obrońcy drzew i Świętej Góry, chodzili więc z policjantami, kładli miarkę na pniach, a policja fotografowała drzewa, pomagali, a nie przeszkadzali. Na końcu wszedł świadek inwestorów, którego zeznania mocno różniły się od tych składanych przez niego na policji, na pytania sądu o różnice świadek milczał, potem gubił się w zeznaniach i zmieniał zdanie. „Trzeba też powołać inteligentnego świadka” - szepnął do mnie cicho jeden z obwinionych. Miał rację, sąd raczej nie potraktował tego człowieka poważnie. W końcu przesłuchiwany był mój mąż – przestępca. Powiedział wyraźnie jak było, nie dając w swojej wypowiedzi żadnych argumentów oskarżycielom, także sąd nie pytał już o nic. Mam nadzieję, że sędzia również zauważył śmieszność zarzutów. Na końcu jeszcze Pan Właściciel Domu zapytał sądu o to dlaczego nie zostało rozpatrzone jego pismo z prośbą o powołanie mnie i sąsiada, który był z nami i też w niego wjechał samochód (sąsiad nie chciał się sądzić, więc zapłacił grzywnę) na świadków, w końcu jedynym powołanym świadkiem w konkretnie spawie Sebastiana jest oskarżyciel. Sąd powiedział, że ma zamiar dopuścić moje i sąsiada zeznania z poprzedniej sprawy, gdzie oskarżony był inwestor i został skazany na karę 300 zł. Wszystko fajnie, tylko w tamtej sprawie Sebastian był świadkiem i jako świadek nie miał prawa zadawania pytań, natomiast jako obwiniony już to prawo ma. Sąd rozpatrzy sprawę do następnej rozprawy 18 czerwca. W sądzie spędziliśmy cały piękny, słoneczny dzień, 6 godzin na sali sądowej plus dojazdy, a ja poświęciłam na to jeden dzień urlopu!
Na zdjęciach trochę Odlotowego Ogrodu, warzywnik prawie skopany, odrobinę pączków drzew owocowych (w tym roku jabłonie odpoczywają, czas na gruszki, wiśnie i śliwy), Moje ulubione siedlisko, które widać z drogi na Wonne Wzgórze, nasz biały domek i okienko naszej sypialni z bliska i z daleka, psy, które całkiem ładnie chodzą razem na smyczach no i na sam koniec widoczek na poranne Wonne Wzgórze i nasz domeczek (długie zdjęcie)i jeszcze raz moje ulubione siedlisko z okolicy!
Życzę wszystkim miłej majówki!
Na koniec żeby było milej kilka zdjęć nie z sądu:
O sądach w naszej kochanej Ojczyźnie nie mam najlepszego zdania, a nawet powiem więcej - mam jak najgorsze. Jednakże licze na to, ze Wasz sedzia okaze się tu chlubnym wyjątkiem. Dobrze choć, że wiosna i Wiosna sa optymistyczne:-))
OdpowiedzUsuńUściski
Asia
Oj, nie ma sprawiedliwości na tym świecie, a u nas szczególnie. Jaka szkoda tych drzew, juz chociażby za to powinien porzadny wyrok dostać, ja to bym mu łapska poucinała... nie ma kar, nie ma sądów, calkowite bezprawie sie szerzy, a kto ma kasę wszystko moze!
OdpowiedzUsuńAle wszystko do czasu Natalio, zobaczysz, wierzę w to,że dobro zwycieży!
Najważniejsze,ze Alojzy ma dom. Pieknie jest u Was.
Pozdrawiam serdecznie i pieknej wiosny życzę
O sądach wolę sie nie wypowiadać. Ostatnio byłam za świadka z czego zadowolona nie byłam. Piękne zdjęcia...
OdpowiedzUsuń"Sąd sądem..." - a dalej wiecie z "Samych swoich";) - dokładnie to samo powiedział mi kiedyś znajomy mecenas;))) Podziwiam hart ducha;) Zdjęcia warzywniaka - cudo!
OdpowiedzUsuńSądy pożerają czas i pieniądze , lepiej omijać je z daleka. Piekny masz widok z sypialni . Warzywnik prawie gotowy tylko siać. Pozdrawiam i miłej majówki !!!
OdpowiedzUsuńTo byłoby śmieszne, gdyby nie było straszne! Oto dlaczego sądy mają pełne ręce roboty... Dobrze, że poza miastem pięknie jak zwykle :-)
OdpowiedzUsuńO! Sebastiana hełm na słupku! wolę nie mieć styczności z naszymi sądami; psy się bardzo ładnie zaprzyjaźniły, a widoki bajeczne; ostatnio czytałam książkę o warmińskich stronach "Tajemnice Luizy Bein"; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Zwierzaki słodkie. Sprawa , że aż dech zapiera z niemocy ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wytrwałości życzę :)
przepiękne zdjęcia jak zwykle.... takie baśniowe, jakby nierealne.... Pozdrawiam Demon II
OdpowiedzUsuńKochana! Coś ja wiem o tej wiatrakowej klice! U nas w gminie robią pogrom, będzie około 80 turbin!! Na szczęście nasz azyl jakoś ominęło, chociaż było blisko.
OdpowiedzUsuń