wtorek, 2 października 2012

Wysłaliśmy Marka we czwartek do domu, bo i tak nie miał już co robić sam. Miał znaleźć pracownika do pomocy dla siebie i wrócić z nim w poniedziałek.
- Wiecie, że możecie na mnie liczyć. Wiecie, że znajdę kogoś i przyjadę.

Nie możemy liczyć.
W niedzielę wieczorem powiedział, że nikogo nie znalazł. Jeszcze wtedy odbierał telefon. Zaczęłam więc szukać jakiegoś chłopaka na własną rękę. W dwóch wsiach, gdzie największym problemem jest bezrobocie  nie ma nikogo, kto zniży się do pracy jaką jest noszenie belek i podawanie dachówek.
Marek umówił się z moim tatą, że ten go do nas zawiezie (marek mieszka w Siemianach, tam gdzie moi rodzice) i na miejscu poszukamy pomocnika. W poniedziałek rano tata czekał z załadowanym samochodem. Marek nie przyszedł. Pojawił się popołudniu twierdząc, że zgubił telefon i że rano we wtorek mogą jechać. Telefonu nie zgubił, bo dureń nie zablokował klawiszy i jak tata do niego dzwonił, to mu się odebrał w kieszeni i tata słyszał jego rozmowy. Marek mieszał się w zeznaniach, ale najważniejsze, że się umówił na wyjazd. O 9.00 mieli być dzisiaj u nas. Tata czekał na Marka ponad godzinę, wiedząc że czekanie nie ma sensu. Wsiadł do samochodu i pojechał do nas sam. Na miejscu będziemy jeździć i szukać kogoś kto chociaż zrobi dach na stodole, nie marzę już o wiacie na samochód i drewno i ganku, bo to wszystko miał  zrobić Marek, ale troszkę późno się zrobiło i przed zimą nie ma szans...

Tak jest z ludźmi ze wsi. Jak ktoś nie pracuje na wsi, to nie dlatego, że nie ma tej pracy, tylko dlatego, że on tej pracy nie chce mieć. Trzy osoby już pomagały przy stodole. Każda z innego przedziału wiekowego, każda zupełnie inna. Jedyne co ich łączyło to bezrobocie i mieszkanie na wsi. Wszyscy stwierdzili, że uczciwa praca jest poniżej ich godności.

Jesteśmy załamani i nie wiemy co robić.
A w weekend tak się uspokoiliśmy i uwierzyliśmy, że będzie dobrze, w kolejna wizyta w anielskim domu, dała nam inspiracje i przybliżyła nas do wizji tego, jak chcemy żeby wyglądało nasze podwórko. Wierzyliśmy, że już niedługo, bo przecież wystarczy wyremontować stodołę. Posadziłam wczoraj kwiaty od wujka. Co z tego, skoro nie mogłam ich sadzić tam gdzie chciałam, bo wszędzie leżą dachówki, deski, śmieci? Powciskałam je w różne kąty, żeby tylko ich nie zmarnować.
Straszny marazm nas ogarnia. Generalnie nie ma sensu robienie czegokolwiek, póki nie będzie stodoły. Ech...

15 komentarzy:

  1. Może spróbuj ze strony internetowej z pobliskiego miasta...
    Ręce opadają...

    OdpowiedzUsuń
  2. oj poszukaj fachowców w mieście nie mam rady deszcze coraz bliżej...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Natalio, wiem, że pisanie Ci tutaj, że tak bywa, na nic Ci się zda, ale tak bywa, niestety. Mnie przenosiny na wieś nauczyły cierpliwości, tego, że nie na wszystko mogę mieć wpływ, tego że czasem to, co mogłoby zostać zrobione w miesiąc, trwa rok (albo dwa) i że nie można tracić dobrego humoru. Na większości naszych wsi życie rządzi się innymi prawami. Wiem, że niektórzy się buntują i walczą, nie sypiają i zalewa ich przysłowiowa krew. Nie warto. Na zaoranie pola przy domu, gdzie teraz rośnie las czekaliśmy ponad pół roku, na piec chlebowy czekałam 9 lat, bo nie było nikogo, kto by się tego podjął. Ja przyjęłam taką filozofię i z perspektywy czasu widzę, że - przynajmniej w naszym przypadku - było to najlepsze. Tylko ZEN mógł nas uratować od choroby psychicznej i oczywiście rogate owce.

    Trzymam kciuki za znalezienie kogoś do pomocy Twojemu Tacie i pozdrawiam Was serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. A może ktoś zinstytucjonalizowany, opodatkowany i opatrzony numerem NIP? Firma jakaś? Z umową, którą można egzekwować?
    Oczywiście, że i taka może być totalnym pudłem, ale szanse na wyegzekwowanie się odrobinę zwiększają...

    3mamy kciuki. Na marazm działają cola i chipsy -koniecznie w parze!

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślimy że dobrym rozwiązaniem jest zakasanie rękawów :)Pewnie nie wszystko umieli byście wykonać sami, ale z pomocą kogoś kto wie to wystarczą ręce i determinacja, nie mówiąc już o tym że sporo się w ten sposób zaoszczędza nerwów i pieniędzy. Nic tak nie cieszy jak projekt wymyślona i wykonana własnymi łapkami :)
    A co do tych ludzi ze wsi to może dziwnie to zabrzmi ale oni w ten sposób wyrażają pogardę dla Was i Waszych pieniędzy. Logika ich jest prosta,,Myślisz że jak jesteś z miasta i masz kasę to jesteś lepsza ode mnie, weź te pieniądze i zrób sobie sama. Pobrudź, pokalecz sobie ręce, spoć się, wtedy będziesz wyglądać jak my"
    Pozdrawiamy
    P.S.
    Mieszkamy na wsi 26 lat, obserwujemy i rozmawiamy z nimi i wiemy co piszemy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mieszkam w mieście,weekendowo spędzam czas nad jeziorem,wiem jakie to uczucie jak już myślimy ze posuwa się do przodu a tu masz trzy do tyłu.Ja przez wakacje szukałam jakiejś pracy dorywczej dla mojego studenta a i 17-latek tez krzyczał mamo załatw mi robotę i nic, przesiedzieli w domu a tak chcieli zarobić sobie parę groszy,nie wiem czy ludzie myślą że mlodzież teraz nic nie umie ,nie są fachowcami ale pomost,ogrodzenie itp z ojcem budowali a tu nic a taki jeden z drugim ma robotę na tacy i kręci,nienawidzę niedotrzymywania słowa,spóżnianaia się i wogóle obijania .Nie zamartwiaj się po tych złych dniach będą dobre ,troche się przeciągnie ale zobaczysz nie będziesz żałować.Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. i tak bywa..ogólnie na wsi jest mnóstwo pracy na swoim podwórku,gospodarstwie..więc jeśli młody człowiek ze wsi błąka się bez roboty to jest dla mnie leniem..skoro w domu u siebie nie pracuje to i u Was miejsca nie zagrzeje.
    Czas przyniesie rozwiązanie..będzie dobrze .:)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana... tfu tfu nie zapeszając... po 3 podejściach 4 straconych miesiącach i niemal straconej nadziei... tynkarze zapowiedzieli się na jutro! To już 3 ekipa i oby ostatnia! Więc jak twierdzą przedmówczynie - cierpliwość popłaca!

    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wszyscy ludzie ze wsi tacy są. Nam trafił się świetny dekarz i do tego dwóch chłopaków młodych do pomocy-ze wsi obok. Plus mój mąż i poszedł wielki dach w 2 miesiące. Szukaj, nie załamuj się, nic to nie da. Na pewno kogoś znajdziecie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Natalia i Sebo ;)...
    wiem że a nawet hmmmm czujemy się deko winni, wiecie co mam na myśli...ale by poznać dobrze człowieka nie wystarczy jak widać zjeść z nim 2 wagonów kaszy i jednego soli...ech....
    Bądźcie dobrej myśli, macie ciepło i wodę ;) my pomalutku dochodzimy w tej wodzie (wpadnijcie w końcu na "parapetówkę studniową" ;)bo ciepło to mamy....
    Niestety tu potwierdzam słowa Natalii....rzetelnych i terminowych fachowców już brak....wiem bo sam zaaa...znaczy po pracy zakasuję rękawy i zapieprzam=a że sił czasami hmmm nałogowo niemalże już brak...pozostaje optymizm i wiara w lepsze jutro...po czym dalej remontujemy z Kasią ;)
    Pozdrawiamy z Leśnej Doliny:) Ziomalów! jak by nie patrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. No cóż, samo życie :( Trzymam za Was kciuki, niech Wam się uda znaleźć kogoś godnego zaufania. Wszystko jest jeszcze możliwe, do zimy jeszcze trochę. Ciepłe myśli ślę...

    OdpowiedzUsuń
  12. Natali - Ził dobrze podpowiada. Weźcie fachowców, choć wiem, że z dekarzami jest naprawdę kłopot.
    Ale może się uda. Może dopiero od wiosny, czy bardzo pili ta stodoła?
    Wolałabym słyszeć inne wieści od Ciebie, a tu masz babo ... stodoła.
    Trzym się, do góry uszy

    OdpowiedzUsuń
  13. Przykre... ale jakże prawdziwe. Mam podobne złe doświadczenia, z czasów budowy, a i teraz Padre na próżno szukał chętnego do pracy - do konkretnej pracy za naprawdę konkretne pieniądze. Niemniej nie można się poddawać, ofoliujcie jakoś tą stodołę i szukajcie, wierzę że w końcu traficie na kogoś rzetelnego. Wszystko ma sens. A kwiaty zawsze będziesz mogła przesadzić ;) Trzymaj się Natalio, dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nic, tylko szukać następnych, czasami jakiś starszy majster ma swoich pomocników i rzetelnie wykonuje swoją robotę; pytaj wszędzie; a i część robót można wykonać samemu, oszczędzasz wtedy nerwy i pieniądze; powodzenia i pozdrawiam.
    Chyba każdy remontujący czy budujący przeszedł przez takie doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wygląda na to, że właśnie uczycie się żyć w symbiozie z wsią i jak widać mentalność wsi jest zupełnie inna niż się wydaje. Albo trzeba "kochać albo rzucić" (w sensie głębszych kontaktów i bycia super nowym sąsiadem - na uznanie za tutejszych w jakiejkolwiek wsi trzeba pracować latami :( ) Kama ma rację, nie wszyscy jednak tacy są. Wydaje mi się, że zdecydowanie lepiej będzie, jak poszukacie kogoś z zewnątrz.
    Szczerze Wam dobrze życzę i trzymam kciuki za Wasze marzenia :))) Na pewno dacie sobie radę :)
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń