środa, 4 marca 2015

ogrodowe prace czas zacząć!


W oczekiwaniu na wiosnę, którą szczególnie w niedzielę poczuliśmy bardzo mocno udało nam się poprzycinać wreszcie nasze wiekowe drzewa w sadzie. Nie zrobiliśmy może tego zbyt profesjonalnie, bo choć mieliśmy świadomość gdzie jeszcze przydałoby się co nieco uciąć, to Pan Właściciel Domu, mimo wielkich starań nie dał rady z piłą w ręku wdrapać się tak wysoko. Drzewa są stare i owocują co dwa lata, mimo to owoce, choć niewielkie są bardzo smaczne. Jabłoń, którą przycięliśmy dwa lata temu w ubiegłym roku dała znacznie większe i piękniejsze jabłka. Nie przycięliśmy kilku już mocno zdziczałych jabłonek na brzegach sadu, rosną one w tej chwili jako część czeremchowego żywopłotu, który osłania sad. Nie przycięliśmy też ogromnej starej gruszy, żeby to zrobić musielibyśmy mieć chyba dźwig, bo drzewo jest wyższe niż nasz dom, mimo to w tym roku liczymy na zbiór gruszek, bo ubiegłego lata gałęzie świeciły pustkami. Oczywiście nie obyło się bez przygód, na szczęście tym razem udało się nam wykaraskać obronną ręką. Kiedy stanęłam na małej drabinie i sekatorem zaczęłam obcinać wilki, nagle poczułam, że tracę grunt pod nogami. Z jednej strony nogi drabiny pod moim ciężarem wbiły się w grząską ziemię i drabina mało co się nie przewróciła. Zawiesiłam się rękami na grubej gałęzi żeby nie spaść i już miałam przed oczami siebie w łóżku z połamanymi nogami. Zawołałam Pana Właściciela Domu, a ten nie rozumiejąc wagi sytuacji podszedł spacerkiem i zapytał co się stało.
„Przytrzymaj drabinę” - wybełkotałam wciąż wisząc na gałęzi i mój domyślny mąż dopiero zrozumiał. Udało mi się zejść o własnych siłach, po nieprzewracającej się już drabinie. Zostałam jednak przestrzeżona przez Pana Właściciela Domu, że z moim szczęściem lepiej to on będzie wykonywał prace na wysokościach. Po porozwijaniu kabla od piły i ustawienia odpowiednio dużej drabiny zaczęło się cięcie. Pierwsza gałąź i klops. Prowadnica piły utkwiła w grubym konarze jabłoni. Już myśleliśmy, że trzeba będzie odkręcić prowadnicę i się poddać. Pan Właściciel Domu spróbował jednak ostatni raz i po kilkunastu minutach drzewo odpuściło pile i poddało się. Tym razem Pan Właściciel Domu zgodził się na moją poprzednią propozycję i po raz drugi lina ruszyła w ruch. Nie było już jednak takich ekscesów jak podczas zimowego wycinania pękniętej śliwy. Łańcuch świeżo naostrzony, czas i niebezpieczeństwo zwalenia drzewa na dom nie ponaglały, obyło się więc także bez pręg od wrzynającej się liny na plecach.





Podczas przycinania drzew zauważyłam przebijające się krokusy, których całą masę posadziłam na jesień. Marzy mi się krokusowa łąka w sadzie, zobaczymy jednak jak sobie poradzą cebulki w ziemi pełnej kretów i nornic.
Na następny weekend zaplanowaliśmy sprzątanie gałęzi i obkładanie krzewów, które nie rosną agrowłókniną, którą wczoraj zamówiłam przez internet. Mam nadzieję, że pogoda dopisze, bo dzisiaj w nocy spadł śnieg.
Wczoraj po chyba tygodniu nieobecności przyszedł Skrzat. Na szczęście w dość dobrej formie, chociaż ze sporą ilością strupów, bardzo brudny i głodny. Wygłaskałam kocura i znalazłam.... jakieś 25 kleszczy. Nasze psy już dawno zabezpieczone są przed kleszczami, bo już w styczniu w bezśnieżne dni te parszywe stworzenia zaczęły wyłazić na światło dzienne. Wiedźmie nie podajemy preparatów, bo ma na nie uczulenie (tak jak na szczepionki i parę innych rzeczy), przynosi też bardzo mało kleszczy, mimo że poluje w trawach. Jak się okazało Skrzat, to co innego. Natychmiast musi dostać środek na wstrętne kleszczochy. Oby tylko dziś się pojawił.
Tymczasem czeka mnie sporo artystycznych wyzwań, ale o tym jeszcze cicho sza!
Pozdrawiam ciepło i informuję, że gdyby ktoś był chętny, to w tym roku także organizujemy już IV Przywitanie Wiosny na Wonnym Wzgórzu. Impreza odbędzie się 21 marca o 17.00! Gdyby ktoś, coś to dajcie znać!

8 komentarzy:

  1. Nas też czeka podobna robota. W ubiegłym roku udało się przyciąć nieco, w tym trzeba ciąć dalej. Nasze stare jabłonie (poniemiecki) rodzą co roku, piękne wielkie jabłka. Więc musimy się jakoś odwdzięczyć za te dary, staranną pielęgnacją :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to na wsi z przygodami, usmiałam się z tej drabiny :-)))
    ale tak naprawdę to niebezpiecznie jest czasami...
    Ja się już nie pcham na żadne wysokości...

    OdpowiedzUsuń
  3. my teraz tez będziemy dalej ciąć poniemieckie drzewka i zastanawiałam się jak to będzie z tymi wysokościami:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Natalio droga, uważaj na siebie podczas tych prac przydomowych! :) Zmartwiły mnie te donosy o kleszczach, że też tak wcześnie się uaktywniają! ;/ Trzymajcie się ciepło, niech wiosna się pięknie rozwija w Waszym ogrodzie. Szkoda, że mam tak daleko na Wonne Wzgórze ;) Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi się robi słabo jak pomyśle o robotach ogrodowych. Osłabienie nieco mija na myśl o Panu Józku ze wsi, który pomagał nam jesienia, ale i tak łatwo nie bedzie. No i podstawowe pytanie: KIEDY?????
    Uściski
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę ostre cięcie drzew. U nas przycinane po raz czwarty, to już trochę łagodniej. Ja co najwyżej zbieram przycięte gałęzie

    O kleszczach słychać z każdej strony Polski.

    Przebiśniegi są, ale krokusy ledwie widać.

    Ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwsze prace u Ciebie ruszyły. Również mamy sporo cięć w sadzie. Stara jabłoń która miała ogrom owoców częściowo uschła , eh żal musimy ją bardzo mocno przyciąć. Piękne zdjęcia kluczy ptaków , hura już wiosna. Miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dużo tych ogrodowych prac u Ciebie. Życzę owocnej i udanej pracy :)))

    OdpowiedzUsuń