Szykujemy się do kolejnego przywitania wiosny na Wonnym
Wzgórzu, a tu tymczasem Wiedźma śpi zwinięta w pościeli i zapiera się łapami
jak chce się ją wypuścić na podwórko, Anioł nie wyściubia nosa ze swojego
pokoju, a po spacerach zaraz chowa się z powrotem. Ja najchętniej też nie
wyściubiałabym nosa, gdyby właśnie nie Anioł. Za to w zachowaniu Szczęściarza
odrobinę czuć wiosnę, bo samopoczucie Piesia trochę się poprawiło, chociaż mamy
świadomość, że w tym stanie może to być cisza przed burzą. W każdym razie
Szczęściarz znów szczeka i spaceruje, śpi też spokojniej, póki co cieszymy się
więc każdym dniem.
Miało być w sobotę witanie Wiosny w tłumie znajomych i
przyjaciół, z ogniskiem i paleniem Marzanny. Będzie chyba za to żegnanie zimy
(albo raczej usilne jej wypraszanie, bo nie wygląda na to żeby się ona
wybierała w jakąś podróż) w domu, przy kominku i w dużo mniejszym gronie, bo
sporo osób pogoda odstraszyła. W sumie nie ma co się dziwić. Na dworze wiatr i
śnieżyca. Kominy gwiżdżą, a wicher tak uderza w drzwi, że psy szczekają nie
wiedząc co się dzieje. Marzanne jednak spalimy, jak to się na Warmii czyniło, a
wcześniej sama osobiście zrobię jej najbrzydszą z najbrzydszych kukłę i sama
osobiście ją zmasakruje, żeby wracać już ta Zima przez kilka miesięcy nie chciała.
Zaczęliśmy też obcinać drzewa i teraz boimy się że
przemarzną, bo na dworze w nocy jest minus osiemnaście stopni... Mimo to jednak
mam wrażenie, że troszkę tej wiosny już czuć. W chwilach gdy trochę mniej
wieje, ćwierkają ptaki, w domu mamy gałązki brzozowe, które zaczynają rozwijać
listki, a ostatnio widziałam spacerującą po śniegu biedną larwę motyla.
Przeniosłam ją w suche trawy, gdzie nie ma śniegu, bo co więcej mogłam zrobić?
Z rozmarzeniem wspominam przywitanie wiosny z przed roku,
kiedy było tak ciepło, że ogniskowaliśmy w samych bluzach. Ciągle mam jednak
nadzieję, że ognisko się uda, bo tak już bardzo chciałabym spędzić trochę czasu
na podwórku... Na wszelki jednak wypadek Marzanna będzie miniaturowa, taka,
żeby się w kominku zmieściła.
Troszkę taki chaotyczny wpis ;-)
A u nas śniegu pół metra i pada. Ale nie jest bardzo zimno. Nawet mi się podoba. Wyobrażam sobie brodząc po kolana w śniegu, że jestem właśnie nad Jenisejem.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam udanego pożegnania Zimowej Damy i powitania Wiosennej. W mniejszym gronie, ale na pewno będzie sympatycznie. Pokażesz, mam nadzieję, na blogu zdjęcia. Serdecznie pozdrawiam
zawsze w takich chwilach zadroszczę spotkań i mam wrażenie,że zupełnie na końcu świata mieszkam :-(
OdpowiedzUsuńWesołego i kolorowego przywitania wiosny życzę .Na przekór zimie ,rzecz jasna ;-)
Stworzyliście świetną tradycję, wspólna zabawa na zakończenie zimy. Życzę fantastycznej zabawy i ciepełka.
OdpowiedzUsuńsypie....nie zamierza przestać! ta zima chyba potrwa do....zimy.
OdpowiedzUsuńbawcie się dobrze:)
jakże wam zazdroszczę spotkania, ja juz straciłam nadzieję na otwarcie sezonu
OdpowiedzUsuńMam poważne wątpliwości co do daty otwarcia :-)))
OdpowiedzUsuńA spalcie ją, a prochy utopcie! Jestem pewna, że będziecie się bawić wspaniale, mimo aury nieprzystającej do okoliczności ;) Tradycji musi się stać zadość!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam ;)
Ajajaj! szkoda, żeście tak daleko, chętnie pomogłabym w spaleniu kukły, ale chętnie popatrzę na zdjęcia, jak bawiliście się na otwarciu sezonu wiosennego; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNatali - jak tam powitanie WIOSNY?
OdpowiedzUsuńBo w tym czasie na Mazurach zaspy się rozmnożyły z powodu strasznego wiatru. Małżonek utknął na dobre w piątek, odkopaliśmy auto w sobotę, za to bardzo słoneczną.
Buziaki
Wesołych Świąt Natalio:)
OdpowiedzUsuń