wtorek, 24 kwietnia 2012

Kwiecisty weekend

Ostatni weekend był prawdziwie majowy! Majowe stały się też nasze nastroje, bo nie od dziś wiadomo, że ładna pogoda wpływa na dobry humor! Nawet pierwsze wiosenne burze nie przeszkodziły nam w zrealizowaniu planów, a wręcz przeciwnie, podlały obficie nasz powoli tworzony ogródek, a wiosenne burze mają to do siebie, że zaraz po nich znów świeci słońce, które rozgrzało nasze roślinki. Jestem przekonana, że taka pogoda sprawi, że wszystko będzie rosło jak na drożdżach! Ale od początku...
W piątek mieliśmy zbyt wiele energii i chęci do działania. Zabraliśmy więc prowiant i ruszyliśmy na długi spacer z Aniołem, a nogi same poniosły nas do Leśnej Doliny - domostwa naszych sąsiadów, gdzie Piotruś jakby wyczuł, że się zbliżamy i wyszedł przed chałupę z wyciągniętymi ramionami. Posiedzieliśmy troszkę, wypiliśmy i zjedliśmy conieco i umówiliśmy się na późniejszy obiad u nas, następnego dnia.
A następnego dnia w Olsztynie odbywały się targi rolnicze, więc nie mogło nas tam zabraknąć! Targi rolnicze, to troszkę takie wiosenne dożynki. Oprócz obfitości kwiatów, ziół i krzewów na sprzedaż były też wyroby warmińsko - mazurskich rolników jak kiełbasy, wędliny, miody, alkohole... Nas to jednak nie interesowało, bo mamy pełną spiżarkę swoich własnych wyrobów, skupiliśmy się więc na czym innym. Każda gmina województwa miała swoją wystawę. Na niektórych były kuchenne i rolnicze zabytki, na innych domowe wyroby właśnie, na jeszcze innych sztuka i biżuteria. Zaskoczyło nas bardzo stoisko Olecka, gdzie za laptopem siedziało trzech panów i... i to wszystko. Oj się Olecko nie popisało. Oprócz tego całej imprezie pięknie przygrywał pan na akordeonie. Była też scena, na której odbywały się liczne konkursy (dla dorosłych nie dla dzieci, a pytania jak dla dzieci) z jakimiś tam nagrodami. Chcieliśmy wysłać Panią Miejskiego Psa do konkursu, wszak biologiem jest i w szkole całe życie uczyła, ale przestraszyła się kompromitacji i nie poszła, a szkoda, bo może dostalibyśmy jakiegoś krzaka, bo na pytanie czy dżdżownica użyźnia ziemię, to chyba każdy potrafi odpowiedzieć, prawda?
Po konkursach był niezwykły występ ludowego tańca... brzucha! Taniec brzucha na takiej imprezie? No nie zrobiło to na nas pozytywnego wrażenia, chociaż oczywiście dziewczęta śliczne. Rzuciliśmy się więc na stoiska z kwiatami. Naszym zadaniem na ten wyjazd było niskim kosztem zapełnić doniczki przed domem. Nakupowaliśmy więc pelargonii, begonii, bratków, w naszych zakupach znalazły się też róże. Zjedliśmy po lodzie włoskim i wtedy właśnie zaczęło kropić. Ruszyliśmy do domu, gdzie zajęłam swoje ulubione miejsce w kuchni, przy garach ;-) Obiad prosty - karkówka w sosie chrzanowym, młode ziemniaczki w mundurkach i kolorowa sałata, mam nadzieję, że gościom smakowało, bo wieczór jak zwykle był przemiły!
Niedzielny poranek obudził nas promieniami słońca wpadającymi przez okna naszej sypialni. Po spacerach z psami trzeba było się więc zabrać za sadzenie kwiatków. Pod domem mamy zbudowany podest ze schodkami, który jest podstawą pod przyszły ganek w stylu warmińskim, jednak póki ganku nie ma, jest to świetnie miejsce na ustawienie doniczek. Doniczką może być wszystko, tak więc u nas oprócz kilku tradycyjnych donic znajduje się stara kanka na mleko, czy hełm wykopany kiedyś przez tatę Pana Właściciela Domu (na zdjęciu głównym Pan Właściciel Domu ma go na głowie ;-)
Wieczorem popaliliśmy jeszcze troszkę gałęzi i suchych traw. Posiedzieliśmy z Aniołkiem przy ognisku, nakarmiliśmy głodomora, który już sam próbował dobierać się do garnka z jedzeniem i poszliśmy na zasłużony odpoczynek, bo znów burza się zbliżała i zaczęło złowrogo wiać i grzmieć.


Zwiastuny wiosny na tle burzowego nieba
Trochę doniczek i jedno wykopalisko, w tle róża. Róże będą stały po obu stronach wejścia do domu.

W tej glinianej doniczce rośnie piękny kwiat, który dostałam w prezencie. Myślałam, że nie przeżył zimę, bo wiedziałam że na zimę trzeba go schować, ale nie widziałam, że trzeba podlewać. Na szczęście przeżył. Ma malutkie widoczne zalążki listków.

Zrobiliśmy mini ogrodzenie z kamieni polnych, a za nimi powoli sadzimy kwiaty i krzewy. Przy starej sieczkarni stoi znalezione stare korytko, w którym miejsce znalazły pelargonie.

Widok z daleka na miejsce na ganek i nasz płotek z kamienia

troszkę kolorków

Anioł trochę się zabawą zmęczył...
Po pracy należy się odpoczynek, z kotem na kolanach. Fotel, to prezent ode mnie pod choinkę.  



Pozdrawiam wszystkich żabio, ślimaczo, bocianio, kwiatowo, wiosennie!

10 komentarzy:

  1. Piękne kwiatki, ten ostatni całkiem dorodny Ci się trafił.
    Natali a warzywniak już masz?
    Buziam - jolanda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że całkiem dorodny ten kwiatek ;-)
      no właśnie nie mam, bo Pan od Kunia nie przyjechał, ale poprosiłam Pana X. on też ma konia i może on przyjedzie...

      Usuń
  2. To tak z ciekawości pytam.
    Może wpadnę moim ciągniczkiem i Ci zaoram? Tylko musiałabym z tydzien w jedną stronę podróżować, ale czego się nie robi dla Przyjaciół.
    Miłego popołudnia - jolanda

    OdpowiedzUsuń
  3. PIęknie i ganek moje marzenie jest (nawet podestu nie mam na razie i dlatego zazdroszczę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to było kwieciście ,tyle że jeszcze nocne przymrozki mogą się trafić i narozrabiać.Tak patrzymy że masz jeszcze miejskie nawyki sadzenia w doniczki mając przecie tyle ziemi dookoła :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uważam tego za miejskie nawyki, bo prawie całe życie mieszkałam w domu z ogrodem, to w mieście, to na wsi. Kwiaty jednoroczne zawsze sadzę w doniczkach, a te wieloletnie w ziemi. Po prostu bardzo lubię doniczki i to co je udaje i uważam, że tworzą miły klimat, a na cegłach przecież nie ma ziemi, a ja chcę mieć kwiaty na ganku! ;-)

      Usuń
  5. obiad był pyszny,atmosfera przemiła,jak zawsze.Pozdrawiamy kleszczowo:(

    OdpowiedzUsuń
  6. Natalio, bardzo sympatyczne otoczenie stworzyłaś, a bocianki na dachu - czy one może coś wróżą? pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń