środa, 16 lipca 2014

W deszczowej aurze

Znów weekend wyjazdowy! Szybko podjęliśmy decyzję, żeby spędzić trochę czasu nad jeziorem, a nawet nad Jeziorakiem u moich rodziców, szczególnie że przecież cały tydzień był tak piękny i słoneczny. W piątek jednak zaczęło się chmurzyć, a nam podczas jazdy do rodziców miny trochę rzedły, mieliśmy bowiem pomysł, żeby wreszcie się trochę opalić i popływać naszą czarną strzałą (kajakiem, jaki dostałam kiedyś w prezencie od jeszcze narzeczonego na urodziny, a czarną, bo kajak jest cały czarny - także w środku, żeby pasowały mi do niego wszystkie kostiumy kąpielowe :-). Przywitał nas silny wiatr i wielkie fale na Jezioraku, ale i pieczona kaczka z jabłkami i krewetki w sosie z masła i białego wina - trochę nas tym jedzeniem przekupili. My jak zwykle dostarczyliśmy ser i chleb. Wiatr nie pozwolił jednak posiedzieć nad jeziorem, bo kolacja by wystygła, więc zasiedliśmy przy domowym stole. Wieczorem wiatr ustał i choć pochmurnie to zrobiło się ciepło. Rano jednak wszystko się wyjaśniło. Wiatr ustał, bo już nawiał wszystkie możliwe chmury, całą sobotę lał więc gęsty deszcz. Z naszych planów nici, mogliśmy tylko popijać piwko i patrzeć na wzburzone, prawie czarne wody Jezioraka. W niedzielę wreszcie nie padało, udało się w końcu pojechać nam do koni. W Siemianach niedawno powstało sanatorium dla starych i schorowanych koni, często uratowanych przed rzezią, czy z rąk okrutnych właścicieli - oprawców. W boksach stały dwa piękne konie i klacz kucyka z młodym. Dobytku pilnował pocieszny pies, chociaż chyba też po przejściach - młodzik jeszcze, mieszaniec huskyego. Łagodny i cieszący się do wszystkich. Na bramie wejściowej ośrodka dla koni wisi tabliczka "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony" - zawahaliśmy się, ale zobaczyliśmy w środku ludzi z dziećmi, którzy wyjaśnili nam, że przychodzą karmić konie często i że jak się ma dobre zamiary to można wejść. Kiedy częstowaliśmy marchewkami i jabłkami wyścigowego konia po złamaniu nogi, to ślepa klacz po drugiej stronie z zazdrości rżała i przywoływała nas, aż mi serce pękało. Wyczuło nas też w końcu stadko, które było daleko na łąkach i nagle wyłoniło się z za górki i galopem przybiegło po darowiznę. Od teraz na pewno naszym stałym punktem wizyty w Siemianach będzie wizyta u koni, chociaż ich strasznych historii wypisanych przy boksach nie byłam w stanie czytać. Ludzie są okrutni.
Po wizycie u koni spacer z Aniołem po lesie i kąpiel w jednym z wielu leśnych jezior wokół Siemian, bardzo głębokich i czystych. Mogłabym w nim pływać godzinami, gdyby nie to, że Pana Właściciela Domu, który kąpał się pierwszy, a teraz pilnował Aniołka na brzegu zaczęły atakować muchy końskie. No cóż, wyszło słońce i muchy zaraz się pojawiły. Wyszło słońce, więc akurat mogliśmy szykować się do powrotu do domu. Zabraliśmy jednak ze sobą pamiątkę w postaci świeżych ryb, które tata rano kupił w gospodarstwie rybackim i które usmażyłam na obiad. W weekend w Siemianach jest Festiwal nad Jeziorakiem, na który zawsze jeździliśmy zagra m.in. Wolna Grupa Bukowina, czy Renata Przemyk, więc polecam tym którzy mają bliżej, my jednak tym razem wybraliśmy rodzime wydarzenia. W sobotę w nowo otwartej galerii w Jezioranach jest uroczyste otwarcie portalu Revita Warmia - który stworzyli nasi sąsiedzi z Tłokowa, a potem wernisaż Rafała Mikułowskiego w starym Spichlerzu w Jezioranach. Jak było na pewno napiszę w przyszłym tygodniu, a teraz już zmykam, bo czeka mnie kilka wolnych od pracy dni!





6 komentarzy:

  1. Znane mi miejsca :-)
    Fajnie jest wypoczywać nad jeziorami :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie życzę ci więcej takiej soboty. ponieważ to rzut beretem, moje też była paskudna.

    OdpowiedzUsuń
  3. "żeby pasowały mi do niego wszystkie kostiumy kąpielowe :-)." - świetna jesteś! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, nie sposób tego ogarnąć, jak człowiek może zgotować taki los zwierzęciu :( Pocieszające, że są wciąż też i dobrzy ludzie, którzy starają się im jakoś ulżyć i biorą je pod swoje skrzydła. Póki co życzę wspaniałego odpoczynku przez te wolne dni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż z tą pogodą to już jakoś tak jest, my w zeszły weekend mieliśmy plan w końcu pojechać nad morze i jak zwykle padało. Życie ;)
    Biedne konie, dobrze, że choć na emeryturze znalazła się dla nich bezpieczna i spokojna przystań. Smutne to, że sportowcy tak szybko i łatwo potrafią postawić kreskę na zwierzęciu dzięki któremu coś tam osiągnęli tylko dlatego, że staje się ono finansowym ciężarem. Szkoda, że tak wielu rekreacyjnych jeźdźców traktuje swoje konie wyłącznie jak zabawki, temat rzeka niestety, ale może kiedyś się coś zmieni?

    OdpowiedzUsuń