niedziela, 15 września 2013

Piątek trzynastego

Po ostatniej wizycie u lekarza, zostałam poinformowana że powinnam pojawić się za miesiąc. Zadzwoniłam i umówiłam i siebie i moją mamę (mama nie leczy się już w Iławie, bo po prostu strach). - Nie ma żadnego problemu – powiedziała przemiła dyspozytorka – trzynasty września, pasuje pani? - Oczywiście, że pasuje. - Ale to jest piątek, na pewno może być ta data? dużo ludzi rezygnuje... - Oczywiście, że może być. Nie jestem przesądna. Nadszedł dzień wizyty lekarskiej. Żeby Pan Właściciel Domu nie musiał brać wolnego w pracy, umówiłam się z rodzicami, że jadąc do Olsztyna przyjadą po mnie i pojedziemy na wizytę razem, zawieść mieliśmy też Panią Miejskiego Psa do cotygodniowego fryzjera. Zadzwonił telefon. - Natalia, jest problem, nie przejedziemy, jest rozkopana droga! – w Studziance kładą wodociąg, jakieś dwa tygodnie temu informowali, że przez kilka godzin droga będzie nieczynna, ale miało to być w już dawno temu i to w poniedziałek. No, nie... Przecież nie mogła przepaść mi wizyta lekarska. Zadzwoniłam do gminy. Kiedy dość nerwowo wyraziłam swoje racje, dostałam numer do prezesa firmy kładącej wodociąg w naszej wsi. Na szczęście odebrał. Przedstawiłam się i grzecznie powiedziałam o co chodzi. W między czasie rodzice zadzwonili z informacją, że panowie robotnicy powiedzieli, że droga nie zostanie zbyt szybko otwarta. - Proszę Pani, jak pani ma takie problemy to my możemy nie robić wody w Studziance.- chyba ten pan sobie żartuje, tu już naprawdę się wściekłam. - Proszę Pana, ja nie powiedziałam, żeby Pańska firma nie kładła tych rur, ale oczekuję informacji, kiedy takie wykopy będą się odbywać, teraz mam złamaną nogę, a za pół godziny mam być u lekarza w Olsztynie, na wizycie, na którą jestem umówiona od miesiąca i nie obchodzi mnie jak to zrobicie, zasypiecie wykop, czy przyjedziecie po mnie traktorem i mnie dowieziecie do samochodu, który czeka na mnie po drugiej stornie, ale to ma być zrobione, bo inaczej naprawdę zrobię aferę. - Proszę jeszcze raz powiedzieć jak mogę pani pomóc – głos prezesa się zmienił. - Proszę zadzwonić do pracowników i poprosić ich żeby jakoś to załatwili, bo ja nie przejdę piechotą o kulach kilku kilometrów. - Oddzwonię do pani. – zadzwoniłam szybko do Piotra z Leśnej Doliny mieszkającego z tej samej strony wsi co my. Mógłby mnie dowieźć do wykopu, a potem niech mnie nawet przez niego przeniosą. Piotrek wychodził już z domu, kiedy dostałam telefon od rodziców, że już jadą. Za chwilę zadzwonił też prezes i szef robotników z przeprosinami. Grzecznie podziękowałam za pomoc. Jak się chce to można, prawda? Z mocnym spóźnieniem ruszyliśmy do lekarza, zjeżdżając z górki, nagle Pani Miejskiego Psa zawołała: - Zatrzymajcie się, zapomniałam portfela. - Nie mamy czasu, pożyczymy ci pieniądze. – Zgodziła się i ruszyliśmy. - Jednak musimy się zatrzymać, zapomniałam dokumentów od ubezpieczalni, a muszę dzisiaj opłacić ubezpieczenie. - Zapłacisz, kiedy indziej spóźnimy się do lekarza. – mimo to pobiegła. No wreszcie znów jechaliśmy. Nie za długo. W Tuławkach kładą asfalt. Droga zamknięta na kilkanaście minut, bo akurat wylewają, a na suchym pasie stoją maszyny. Pan powiedział, że trochę to potrwa. Otworzyłam drzwi. - Bardzo Pana proszę, spóźnimy się do lekarza, może da radę przejechać, przecież stoimy tylko my. – Pan powiedział coś przez krótkofalówkę i pokazał, żebyśmy jechali. Przejeżdżając złożyłam ręce w podziękowaniu i posłałam panu mój najsłodszy uśmiech kulasa. O godzinie wyznaczonej na wizytę wjechaliśmy do miasta, wysadziliśmy Panią Miejskiego Psa i po postojach na wszystkich światłach dojechaliśmy pod przychodnię. Tym razem piątek trzynastego zaskoczył nas pozytywnie. Korytarze były puste, a przede mną był tylko jeden pan z nagłego wypadku. Nikt nie chce umawiać się do lekarza w pechowy dzień. Teraz wszystko poszło jak z płatka, zrobili mi i mamie zdjęcie, powiedzieli, że wszystko w porządku i ruszyłyśmy do kolejnego lekarza (żeby sprawdzić, czy na pewno wszystko dobrze, bo pierwszą diagnozę wystawił ten, który wcześniej nie zauważył, że śruby są źle wkręcone). Kiedy wychodziłyśmy, korytarz zapełniał się i wszyscy jak się okazało byli z nagłych wypadków – piątek trzynastego. W szpitalu miejskim, gdzie, jak powiedział doktor po operacji, mamy dożywotnią gwarancję na nasze nogi byłyśmy za późno. Wszyscy lekarze operowali. Sympatyczne pielęgniarki poznały nas, uśmiechały się i zagadywały co chwilę. Mama dała im swoje książki i podobno ustawiają się w kolejce do ich przeczytania i mają w tym celu zrobiony grafik. Lekarze pojawili się, ale musieli chwilkę odpocząć przed kolejnym zabiegiem. Znaleźli jednak chwilę żeby zerknąć na rentgenowską sesję zdjęciową naszych nóg i potwierdzić, że goi się dobrze. Jeszcze tylko oddać telewizoro-monitor do naprawy i do domu. Wszyscy starzy mieszkańcy Olsztyna, ale drogi się nam pomieszały i na około w końcu dojechaliśmy pod zakład naprawczy, gdzie okazało się, że telewizor działa i nic mu nie jest. U nas jak na złość nie działa. Wyszłam z tatą, który niósł sprzęt i mnie asekurował z zakładu. Padał deszcz. Tata poleciał z telewizorem, a ja postanowiłam być samodzielna i sama zejść ze stromych schodów. BUM! Spadłam. Kule poleciały, a ja wylądowałam schodek niżej (na szczęście nie dziesięć schodków niżej), tyłkiem w kałuży. Resztę stopni pokonałam z asekuracją. Chodzę o kulach już dwa miesiące, a jeszcze się nie przewróciłam, a w ten nieszczęsny piątek akurat musiałam klapnąć i chlapnąć (wodą z kałuży). Dojechaliśmy już spokojnie do domu. Nic się już nie wydarzyło. Chodzić bez kuli i bez buta, którego noszę zamiast gipsu będę mogła dopiero dwudziestego trzeciego października. Liczyłam na to, że trochę wcześniej. To wszystko przez ten piątek trzynastego. Jak tu nie być przesądnym?

4 komentarze:

  1. Współczuję...Ja w piątek trzynastego nie wierzyłam do zeszłego roku gdy zostawiłam na przystanku torebkę no ale z drugiej strony miałam też szczęście bo znalazca odwiózł mi ją następnego dnia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo trzynastego dojechałaś do lekarza ale faktycznie przeszkód było dużo.Na szczęście wszystko dobrze zakończyło się.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale to taki przewrotny piątek 13th był, sama przyznasz? Ja urodziłam się 13-go i to jest moja szczęśliwa data ;) choć nie był to poniedziałek...
    Życzę szybkiego i zdecydowanego powrotu do zdrowia! Ściskam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, te piątki trzynastego... ;)

    OdpowiedzUsuń