wtorek, 24 września 2013

Ostatnie dni na Wonnym Wzgórzu mijają dość pracowicie. Czuje się już całkiem dobrze (na szczęście, bo zamierzam niedługo wrócić do pracy), dlatego też mogę działać. Trzeba zająć się naszymi tegorocznymi plonami. Nie robię słoików, bo wymaga to długiego stania, a stać jeszcze nie mogę, ale za to kroję i ciacham i mrożę. Przygotowuję gotowe mieszanki warzyw: na rosół i jako baza do każdej zupy, zupę jarzynową, warzywa na patelnię. Nasza ogromna zamrażarka, stojąca w piwnicy pęka już w szwach, a do pokrojenia została jeszcze wielka dynia. Sporo warzyw zostało też jeszcze w ziemi. Część dyni na pewno od razu pójdzie do zupy mlecznej, którą uwielbiam, większość jednak zostanie zamrożona i wykorzystana za jakiś czas. Mamy też w tym roku zatrzęsienie malin. Robiłam już kilka razy tarty malinowe, a ostatnim razem dla odmiany postanowiłam zrobić drożdżówki z malinami. Kiedy się je rozłamywało na pół, to ze środka wypływały pachnące, lekko kwaskowate malinki. Pyszne były. Troszkę się ratuje wypiekami i pracą w kuchni, bo w domu bałagan i chłód, a kiedy w domu pachnie ciastem, to od razu robi się cieplej na sercu. Trwa budowa kominka. Kominek wymarzyłam sobie stylizowany na piec kaflowy. Wkład już mamy, bo stał już podłączony, kiedy kupiliśmy ponad dwa lata temu nasz dom. Stał jednak na dwóch brzydkich słupkach z cegły i bardzo krzywo, a z wkładu sterczała okropna rura (która niestety dalej będzie lekko widoczna, bo tak źle jest wszystko zorganizowane). Nie było też rozprowadzenia ciepła, bo poprzedni właściciele mieli je tak zrobione, że nie działało i rozebrali twierdząc, że rozprowadzenia to zło. Nasz kominek będzie również stał na podmurówce z cegły, jednak znacznie większej i z uroczym łukiem pod kominkiem (który już jest!). Obudowany będzie białymi kaflami, a na jego szczycie będzie stara korona z pieca, którą sztukujemy (wraz z Jarkiem – naszym sąsiadem - fachowcem) z połamanych fragmentów, które wyciągnęłam z krzaków u Kasi i Piotra z Leśnej Doliny. Tu odzywa się moja miłość do staroci i do tradycji danych miejsc. Można kupić nową koronę, albo zamówić na allegro starą, ale w lepszym stanie niż te moje połamane kafle. Nowa odpada, bo chcę mieć coś wyjątkowego, co ma swoją historię, a ta korona jest wyjątkowa, bo jest znaleziona w domu niedaleko nas. Prawdopodobnie więc i w naszym domu na piecach kiedyś mogła być właśnie taka korona i dlatego też nie chcę innej. Może nasz piec nie będzie wyglądał idealnie, ale będzie miał duszę. Na pewno po zakończeniu prac pokażę ich przebieg i efekty, jednak na pewno jeszcze trochę to potrwa, bo Jarek i czasem również jego brat Darek pracują u nas głównie po południu. Zabawnie z nimi jest. Gaduły i żartownisie. Darek mówi do Jarka „Ten Młodszy”, a Jarek do Darka „Ten chudszy” – mimo że jest wręcz przeciwnie. Miejski Pies, który chętnie pójdzie z każdą obcą osobą i wcale nie będzie się oglądał na swoich opiekunów zapałał do nich wielką miłością, a oni? Jarek nazwał go Teodor, a Darek Herman. Miejskiemu Psu, który przy okazji posiada nieszczególnie oryginalne imię Atos, zmiana imienia na tak dostojne w ogóle nie przeszkadza i cieszy się do nich, jak do najlepszych wujków. Jarek i Darek zrozumieli już moją miłość do staroci i budując podstawę z cegieł, wybierali z naszych cegieł rozbiórkowych te starsze i te bardziej powykrzywiane. Przynieśli mi też stare żeliwne drzwiczki, które znaleźli na jednej z budów. Drzwiczki umieścimy na kominie, zamiast brzydkich srebrnych, które były tam do tej pory. Tak zwana „wyczystka” (drzwiczki) pokryte były grubaśną warstwą farby olejnej i starego wapna. Wzięłam dłutko i delikatnie zaczęłam je ostukiwać. Pojawiła się warstwa zielonkawej farby. Stukałam dalej i... Zaczął wyłaniać się wzorek. Oczyściłam dokładnie całe drzwiczki i okazało się, ze to bardzo ładne przedwojenne i dobrze zachowane drzwiczki. Woluty na nich przypominają odrobinę woluty na koronie naszego przyszłego pieca. Wszystko więc dopasowuje się idealnie.
Na drugim zdjęciu są drugie drzwiczki, które przynieśli, po zerwaniu pierwszej warstwy. Te oczyszczone wyglądały tak samo, ale zabrałam się szybko do pracy i nie pomyślałam o zrobieniu zdjęć przed. Na pierwszym zdjęciu widać jak powoli wyłaniał się wzorek (blogger jak zwykle robi problemy z ustawieniem zdjęć w odpowiedniej kolejności i z ich dodawaniem), dalej już prawie oczyszczone drzwiczki. Uwielbiam takie przedmioty! Tyle na dzisiaj. Pozdrawiam ciepło i lecę znów zająć się kuchnią.

15 komentarzy:

  1. Ktoś musiał się setnie napracować, żeby tak dokładnie zakleić przecudne wzory, a jeszcze ktoś zupełnie bez głowy wyrzucił je, ale to wszystko na Ciebie czekało, Ty dałaś im szansę na jeszcze bardzo długie życie; uwielbiam takie przedmioty, obserwować, jak spod warstw wyłania się ich stare piękno; jestem ciekawa bardzo korony na kominek, na pewno będzie niepowtarzalna; psy są dziwne, pałają uczuciem do jakiejś osoby wg nieznanego klucza, mój Amik nienawidzi mężczyzn, ale przychodzi do nas kolega, którego wita z radosnym piskiem, i bądź tu mądry; pozdrawiam serdecznie, Natalio.

    OdpowiedzUsuń
  2. Natalio na nudę narzekać nie możesz, tu pieczenie, to odnawianie starych drzwiczek , sama jestem ciekawa postępu prac, Twoich planów które zaczniesz realizować .
    Uściski ślę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamrażarka pęka w szwach to dobrze bo zima za pasem. My również nasz piec i kuchnię kaflową zbudowaliśmy z odzysku tego co inni nie chcieli. Drzwiczki będą piękne już je widzę oczami wyobrażni. Pozdrawiam i zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne drzwiczki - niecierpliwie czekam na dalszy ciąg:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam te domowe potyczki z rurą od kominka, odnajdywanie skarbów, ogrodowe zbiory czekające niecierpliwie na zagospodarowanie. Zapachniało polska jesienią. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszkacie w cudownym miejscu. Takie można sobie wymarzyć do szczęścia :-)
    Drzwiczki do kominka piękne.
    My tez za chwilę zaczynamy budowę kominka. Nasz wkład również stał 2 lata :-) i nabierał mocy, czekał na natchnienie. Mój wymarzony kominek jest z cegły. Będzie go robił M. Trochę sie bierze jak pies do jeża :-) bo nigdy wcześniej tego nie robił. Zbieraliśmy zdjęcia i porady (od blogowych koleżanek też :-) Mam nadzieję, że do zimy zdąży :-)
    Pozdrawiam bardzo ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  7. Musisz przybić piąteczkę mojemu mężowi, maniakowi drzwiczkowemu. Pierwsze wykopał spod lipy ... Jak on je pieścił, głaskał, polerował ...
    Natalio, my mamy podobnie, na chacie łaty tynków starych zostawiamy, bo to historia tego domu, ratujemy co się da.
    Powolutku, kochanie, powolutku a będzie pięknie, nie od razu Kraków zbudowali.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z którymś komentarzem powyżej, na nudę chyba nie narzekasz? :) Życzę, abyś jak najszybciej wróciła już do pełni formy :) Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Natalia, tylko się nie przeciążaj. Człowiekowi szybko się wydaje, że już dobrze i zdrowy, a później się ciągnie i ciągnie za nim jakiś zupełnie zbędny ortopedyczny problem. Wróć na chwilę do bloga koniki polskie i wypowiedz się szerzej na temat tych figur blaszanych, proszę Cię ja i Sąsiad.

    OdpowiedzUsuń
  10. Całkiem zgrabne te drzwiczki do wyczystki. Ciekawym zdjęć kominka.
    Pozdrawiamy znad Kwisy

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej! Natalia możesz do mnie napisać na maila? Bo po awarii komputera nie odzyskałam skrzynki pocztowej, nie mam adresu, a sprawę mam:-)))
    Asia
    Mail: joanna.wlodarska@onet.eu

    OdpowiedzUsuń
  12. Jej jak ja bym chciała miec kominek... marzenia... Juz sie nie mogę doczekać jak zaprezentujesz swój, na pewno bedzie piekny!!
    Ja tez uwielbiam starocie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak sobie pomyślę ,że kiedyś takie rzeczy wyrzucało się lekką ręką na złom...a szkoda...
    Pięknie wszystko razem będzie wyglądało :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj będzie magiczny kominek i dom cały klimatyczny. Mocno Cię pozdrawiam i niech Cię noga nie boli :)

    OdpowiedzUsuń