piątek, 16 marca 2012

Droga do domu



 Codziennie wracając do domu, kiedy mijamy już Frączki, buzie zaczynają nam się uśmiechać. Za chwilkę będziemy w naszym najpiękniejszym miejscu na ziemi, zaraz wybiegną do nas psy, a kot, jak to pisała Szymborska podejdzie na "bardzo obrażonych łapach", udając, że wcale się nie cieszy. Jadąc przez wieś uwielbiamy śmiać się z wiejskich zwierząt, które patrzą na nas jak na intruzów, bo muszą zejść z drogi, kiedy jedzie samochód. Obserwujemy sarny i żurawie, które widać na polu, czasem zatrzymujemy auto, żeby nie straszyć uciekającego zająca, lub niezgrabnie biegających perliczek. Sąsiedzi machają nam przyjaźnie, nieraz przystaniemy, żeby zamienić słowo... Kochamy naszą drogę do domu.

Studzianka jak już wielokrotnie pisałam, to miejscowość na końcu świata. Kiedy dojedzie się do naszej wsi, droga się kończy. Dalej można dojechać już tylko drogą polną, pomieszaną z kocimi łbami do Radostowa, lub samą drogą polną, która miejscami bywa nieprzejezdna nawet dla terenówki, do Orzechowa. Do każdej z tych wsi są również lepsze, asfaltowe drogi, więc nie ma sensu pchać się polnymi przez Studziankę. Za to warto pojechać w stronę Radostowa rowerem, bo jest to ładna trasa i można dojechać do pięknego jeziora Blanki (około 5 km). Sama Studzianka dojazd drogą asfaltową (od strony Frączek) posiada dopiero od trzech lat. Kiedy jadąc od Olsztyna, przejeżdża się przez bardzo cywilizowane Frączki (mają tam aż dwa sklepy i doprowadzony wodociąg!), skręca się na Studziankę (znak drogowy Studzianka 2) mija się jeszcze kilka kolonijnych domów i już zaczyna się inna gmina, ta która mniej dba o drogi i mieszkańców - Gmina Jeziorany. Chwilę potem, po lewej stronie widzimy kapliczkę i kuty krzyż, za jej płotem, krzyż, który niedawno jeszcze stał w innym miejscu, ale po przewróceniu przez wiatr (?) został przeniesiony i oparty o płotek kapliczki poświęconej Maryi, jak zresztą większość kapliczek na Warmii.

Widok na Studziankę, daleko widać Wonne Wzgórze

"centrum" Studzianki z widocznym po lewej "Klubikiem"

Nad stodołą widoczne Wonne Wzgórze


Biały domek na drugim planie, to docelowe miejsce naszej wspólnej wycieczki ;-)

Przejeżdżając jeszcze kawałek dalej ukazuje nam się widok na wieś, typową warmińską osadę, otoczoną wzgórzami. Już stąd widać Wonne Wzgórze, a o tej porze roku można nawet wypatrzeć nasz dom (latem zasłaniają go korony drzew). Wieś składa się z zabudowań z czerwonej cegły, często wyremontowanych, otynkowanych. Z daleka widać dużą, dzwonniczkową kapliczkę z 1905 roku, również poświęconą Matce Boskiej. W jej dolnej niszy znajduje się współczesna, gipsowa figurka Madonny z dzieciątkiem, natomiast w niszy górnej, warta uwagi, niewielka, stara pieta. Kapliczka jest okazałych rozmiarów i zapewne kiedyś swoim dzwonieniem wyznaczała rytm życia Studzianki, początek pracy, modlitwę na Anioł Pański, zakończenie pracy, a także obdzwaniała ważne wydarzenia - narodziny, śluby, pogrzeby, czy wzywała mieszkańców do pomocy przy gaszeniu pożarów.


Z tego miejsca widać również budynek dawnej szkoły, która niestety nie miała racji bytu, ze względu na niewielką ilość dzieci w wieku szkolnym, których w tej chwili w Studziance jest  około dziesięcioro (wszystkich mieszkańców podobno jest niecała setka). Dziś w budynku tym znajduje się sklep (otwarty trzy razy w tygodniu do godziny 12) i tak zwany klubik (sala z piecem kaflowym, gdzie odbywają się okolicznościowe imprezy).W okolicy szkoły znajduje się również studnia, z której większość mieszkańców czerpie wodę. W naszej wsi niestety wciąż nie ma wodociągu, nie mówiąc już o kanalizacji... Pani Sołtys dzielnie walczy z gminą, bo nasza wieś jest ostatnią taką zapomnianą wsią w okolicy, jednak jak na razie na niespełnionych obietnicach się kończy. Mieszkańców nie stać również na wykopanie studni na własnych podwórkach, więc większość z nich, wciąż zmuszona jest jeździć z wiadrami (często wozami konnymi, bo samochodów we wsi też za wiele nie ma), nie mówiąc już o braku toalety...

za chwilę skręcimy w lewo

skręciliśmy w lewo i jeszcze kawałek asfaltu...
Po prawej budynek starej szkoły i studnia, dalej dom Pani R., od Jajek, gdzie czyhhają Burek Jeden i Burek Dwa, Krótkołapym zwany.

Kiedy przejeżdżamy obok nazwy miejscowości, już za chwilę skręcamy w lewo, żeby obserwowane  niedawno z daleka budynki mijać bezpośrednio obok i móc przyjrzeć się im dokładniej. Tutaj znów kończy się asfalt i wjeżdżamy na "kocie łby". Wieś położona jest głównie wzdłuż drogi, ale nie jest to ulicówka, z dala widać wiele siedliskowych zabudowań. Jadąc tędy trzeba uważać, po drodze bowiem spacerują kury, dumny kogut, przebiegają nią czarne i nie tylko czarne koty. Kila razy biegło nią stadko prosiaków, zdarzało się, że na środku spacerował bociek i mimo trąbienia nie miał zamiaru zejść. Największym jednak problemem są nasze wiejskie Burki. Burek Numer Jeden - pies Pani R., od Jajek, która mieszka po drodze i Burek Numer Dwa, zwany przez nas Krótkołapym, który przylatuje z zupełnie innego gospodarstwa i potrafi cały dzień czyhać, na samochody (jedziemy rano - jest, wracamy wieczorem - wciąż jest!). Zawsze kiedy nas goni i uporczywie wbiega pod koła, a my z duszą na ramieniu staramy się przejechać, tak żeby jego nie przejechać, czyli po prostu nic mu nie zrobić, zastanawiamy się, jak to jest możliwe, że Krótkołapy - mała gruba, długa, stara już i siwa baryłka na krótkich łapach zapiernicza tak szybko i wciąż ma tyle energii. Potrafi spacerując daleko po łąkach widząc samochód przygalopować,  dogonić, wyprzedzić i zabiec drogę szczekając. Co też jest zaskakujące, auta w ogóle się nie boi, a kiedy otworzy się drzwi i tupnie się na niego nogą, pies bierze łapy za pas i ucieka, żeby zaraz po ponownym ruszeniu pojazdu, znów dogonić samochód i podjąć kolejną próbę ugryzienia okrutnego wroga, jakim jest opona.
Powiedzmy że udało się ominąć dwóch przyjaciół z boiska - Burka Jeden i Burka Dwa i pojechać dalej.

zjeżdżamy z kamiennej drogi



w prawym górnym rogu widać nasz dom, gdzie należy się kierować ;-)


Przy krzyżu lepiej zostawić samochód i pójść na spacer pod górkę. Gospodarstwo widoczne po prawej to jeszcze nie nasza chałupka.
 Dojeżdżamy więc do rozwidlenia, w lewo dalej prowadzą kocie łby i tam nie jedziemy, chociaż ciekawie zobaczyć resztki cegielni i wiatraka, które działały w Studziance jeszcze w latach 60' XX wieku, niestety niewiele z nich zostało, a miejsce gdzie stały porastają krzaczory. My jednak zjeżdżamy na drogę polną i uwaga: chwilę później kończy się wieś. Mijamy ostatni dom po prawej - Pana X. Teraz już tylko prosto, ale żeby za prosto nie było dojeżdżamy do krzyża, który stoi na skrzyżowaniu dróg. Podobno Warmiacy stawiali kapliczki i krzyże  w takich miejscach, bo na krzyżówkach właśnie pojawiały się demony i złe duchy. Również w takich miejscach Warmianki chowały  poronione dzieci. Pod krzyżem, jeśli ktoś nie ma samochodu terenowego należy swoje autko zatrzymać (przynajmniej o aktualnej porze roku) i dalej ruszyć piechotą pod górkę, wzdłuż płotu z siatki leśnej, jaki ogradza pole, na którym latem rosną pyszne ziemniaki (wiem bo Pani Właścicielka Pola, dała nam torbę swoich plonów). Najpierw zobaczymy gospodarstwo po stronie lewej. To opuszczony dom, wystawiony na sprzedaż (podobno ktoś się w nim powiesił), szkoda, że marnieje, bo warte jest uwagi i ma piękne, ogromne, dwa budynki gospodarcze w bardzo dobrym stanie, których szczerze zazdroszczę, bo nasza stodoła się niestety wali. Kiedy obrócimy się stojąc w tym miejscu, zobaczymy piękny widok na Studziankę. Kiedy ruszymy znów pod górkę zobaczymy już dokładnie dziury w dachu stodoły na Wonnym Wzgórzu i biały domek, który przystanął tuż za nią. Kawałek prostej, jeszcze tylko trochę błota, mała górka i już jest nasze rozryte podwórko, które wygląda jakby stado dzików przezeń przeszło.Oto Wonne Wzgórze, gdzie gościnni mieszkańcy (skromność to nasza dobra cecha) z radością witają swoich gości.

Daleko majaczy kościół we Frączkach

Opuszczone gospodarstwo



Już prawie na miejscu!


Zapraszamy!
 C.D.N.

PS. zasypałam Was zdjęciami, gratuluję temu, kto przebrnął przez podróż na Wonne Wzgórze. Na koniec jeszcze mała zgadywanka ;-) znajdźcie na zdjęciu Futro (Wiedźmę).

Przepraszam za bałagan ;-)

i ułatwienie.







Pewnie każdy zgadł, ale powiem szczerze, że nieźle naszukałam się jej po domu, a wiedziałam, że nie wyszła na podwórko i zaczęłam się martwić... Tymczasem smacznie sobie Wiedźma spała i nie raczyła się odezwać, ba (!) nawet miała do mnie pretensję, że ją budzę.


kiedy odkryłam kołdrę nie była zachwycona i trochę mi się dostało. 

17 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia. Znam już drogę prowadzącą na Wonne Wzgórze, gdzie wylegują się Wiedźmy w piernatach, otulone szczelnie kołdrą. Ładne miejsce wybraliście sobie do życia. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga do domu to droga wyjątkowa, na pewno i nasza taka będzie, kiedy wrócimy na naszą Skarpę :) Piękne zdjęcia, uwielbiam takie miejscowości... to w nich toczy się prawdziwe zycie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Macie zaje...fajne miejsce.Tak prawdziwie poznalismy je dziś,bo dom siedlisko nigdy nie jest wycięte z kontekstu (otoczenia) SUPER droga do domu :)
    Nasza Łazęga i Dachówka też tak śpia każda ma swoje miejsce w łóżku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach cudne widoki, naszej chatki nie widać do samego końca... wszyscy się śmieją, że mieszkamy w krzakach... ja tam lubię nasze krzaki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie sposób nie trafić po takim opisie:-))) Uwielbiam warmińskie wioski zagubione wśród wzgórz i zieleni ( albo szarości, albo bieli ( opcjonalnie:-))) ). Wioski troszeczkę zapomniane przez Boga i ludzi. Piękne, prawdziwe i takie troszkę - niedzisiejsze.
    Ściskam
    Asia
    PS. Nasze koty też chowają się w piernatach!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne zdjęcia i krajobrazy- szkoda,że w szkole sklep bo już myślałam,że ją przejmę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie, bardzo pięknie :)))) szczęściarze :))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny spacer nam zaserwowałaś. Dobrnęłam do końca bez żadnego problemu, a jeszcze na koniec ta Wiedźma... :-). Znam te tereny bo w Dobrym Mieście byłam parę razy służbowo... :-) i sobie po tych maleńkich, urokliwych miejscowościach pojeździłam. Tam u Was faktycznie wiele się dzieje. Burków wiele i ciekawie położone domostwa. No RAJ!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ pięknie opisałaś swoją drogę do domu... widać, że naprawdę go kochasz! Jeśli kiedyś będę w Twoich stronach, trafię bez problemu ;-)
    Oczywiście, że doczytałam do końca ;-) lubię Twoje epickie wpisy, lubię sobie wyobrażać to wszystko... Nasze kicie też tak sypiają;-) Uściski wiosenne ślę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafilam do ciebie tropami Iwki.Kiedys tez mieszkalam w takim szczerym polu i powiem ci ze za nic bym tam wracac nie chciala dlatego ze mieszkajac tam bylam odcieta nie tylko od swiata ale tez i od rodziny wyjechac z tamtad by dojechac do mojego rodzinnego miasta graniczylo z cudem dwa autobusy na krzyz plus do przystanku okolo 4 km wiec z malym dzieckiem byl to nie lada wyczyn.Szukalam twojego kocura i ....gdyby nie podpowiedz za nic bym nie odgadla gdzie sie on schowal.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. piękny, dokładny opis! fajne miejsce wybraliście!! też nie zgadłabym, gdzie Wiedźma śpi :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  12. Po tym opisie widać, że Wy już tam NAPRAWDĘ mieszkacie!
    Dałaś nam poczuć swoją drogę do domu.
    Niesamowite przestrzenie!

    OdpowiedzUsuń
  13. No, no i już prawie stoję pod drzwiami... i podziwiam okolicę ze wzgórza... ach fajowy opis. Może kiedyś poprowadzę drogą do mnie :) Pięknie tam u Ciebie i czuć, że to Twoje miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajnie opisana moja rodzinna miejscowosc:) Tak sie składa, ze jestem współwłaścicielką tego "opuszczonego gospodarstwa",ale muszę obalić ploteczki nikt się w nim nie powiesił,a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo:) Pozdrawiam sąsiadów:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło wreszcie "poznać"! jakiś pan nam powiedział o tym, że ktoś się tam powiesił. Nie wiem jak się skontaktować, ale zapraszam serdecznie do nas na kawkę. Poszukuję też starych, nawet bardzo zniszczonych mebli (w celach plastycznych), może jest w tym domu coś już zupełnie niepotrzebnego, co do niczego się nie przyda? Potrzebuję takich rzeczy do moich działań plastycznych.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  16. Dziękuję za zaproszenie postaram się szybko skorzystać:) Za wiele nie ma w tym domu przedmiotów i mebli,ale o tym dokładniej jak Państwa odwiedzę:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń