piątek, 20 stycznia 2012

Wieści z Wonnego Wzgórza.

Witam wszystkich po przerwie!

Problemy z komputerami sprawiły, że miałam przymusowy urlop od blogowania. Niestety chwilowo z trzech laptopów (w tym jeden dwumiesięczny) został nam tylko jeden który ma lat 10 i wciąż działa. Dziś jakość sprzętu jest dużo gorsza niż  te kilka lat temu... Ale nie o komputerach i technice przecież traktuje ten blog, jednak po tej przerwie mam tyle do powiedzenia, że nie wiem od czego zacząć... Tak wiele jest wielkich - małych rzeczy, które pozornie błahe warte są jednak opowiedzenia. Na wsi, jak wielu z Was wie, życie toczy się zupełnie innymi torami i nawet spotkanie na bezdrożach człowieka, z którym można zamienić kilka słów jest wydarzeniem, przynajmniej na naszej wsi, gdzie (jak przeczytałam w pewnym przewodniku pożyczonym od sąsiadki Pani Anieli) czas się zatrzymał i nie wiadomo czy to wiek XXI, XX, a może jednak XIX?
Święta minęły nam niespokojnie w gronie rodzinnym. Piszę niespokojnie, bo moja rodzina jest na tyle szalona, że spokoju nigdy nie ma, a śniadanie Pierwszego Dnia Świąt jedliśmy na powietrzu, wędząc różne smakołyki, w towarzystwie fruwających wokół nas aniołów, a w gwoli ścisłości to nie fruwających, a biegających, a właściwie jednego Anioła, te inne przynajmniej nie rzucały się tak w oczy, ale wierzę, że były ;-)
Sylwestra spędziliśmy już u nas na wsi, w wiejskim (jak to powiedział nasz sąsiad - Piotr - pozdrawiam!) klubiku, czyli po prostu świetlicy. Nie będę jednak rozpisywać się na temat tej imprezy, bo dochodzą mnie słuchy, że coraz więcej osób z okolicy zaczyna czytać mój skromny blog, co oczywiście bardzo mnie cieszy, więc sama dla siebie stanę się cenzorem i zacznę troszkę na swój często niewyparzony jęzorek uważać.
Wspominałam niedawno o naszej cichej wojnie wypowiedzianej złym warunkom, w jakich żyją zwierzaki w naszej okolicy i otóż udało się zrobić pierwszy duży krok! Wydaje się, że w naszej wiosce ludzie lubią zwierzęta, większość psów ma naprawdę niezłe mieszkanka, dostaje miskę, kilka mieszka w kojcach, a te upięte na łańcuchach mają łańcuchy w miarę długie. Wiem, że to niewiele, ale i tak biorąc pod uwagę to co dzieje się w niektórych wsiach, jest całkiem niezłym wynikiem. Sen z powiek spędzał nam jednak pies jednego pana, który był na łańcuchu tak krótkim, że głowę miał aż nienaturalnie przechyloną w tył, wciąż szczekał i wisiał na tym narzędziu tortur. Nie chcemy robić sobie we wsi wrogów i myśleliśmy o pomocy właścicielowi (nazwijmy go Pan X), aby pies miał lepsze warunki i żeby owego Pana X nie obrazić.
Spotkałam Pana X w sklepie, gdzie spożywał z kolegami wino.
- Panie X, a ten pana piesek, to nie męczy się tak na takim krótkim łańcuchu? - zagaiłam, po kilku wymianach grzeczności.
- A co mnie to obchodzi, pies to pies.
- Ale on czuje, on się męczy...
- A może kogoś ugryzie. - itd., itd... Generalnie "Pies to pies i ma być na łańcuchu"
- A wie pan, że nowe prawo weszło? Słyszałam, że mają po naszej wiosce jeździć i sprawdzać długość łańcuchów i duże mandaty dawać, tak tylko mówię, bo nie chciałabym, żeby ktoś we wsi przez to głupie prawo dostał mandat.
-  Pies to pies i koniec bla bla bla.
Kiedy odjeżdżaliśmy spod sklepu we Frączkach Panu X troszkę się dostało od różnych...
Po drodze dowiedzieliśmy się, że ksiądz ma przyjść po kolędzie i nastała mała panika. Głęboką wiarą nie grzeszymy, Panu Bogu się nie naprzykrzamy, nie mamy też zbyt dobrych doświadczeń z księżmi, ale... zawsze jesteśmy dobrze nastawieni, a wieś to wieś i żyjemy zgodnie z wiejską tradycją (przynajmniej się staramy, bo codziennie pić pod sklepem przecież nie damy rady). Na szczęście ksiądz okazał się bardzo sympatyczny i taki z prawdziwego zdarzenia, więc spędziliśmy kilka sympatycznych chwil na miłej rozmowie. Przeszliśmy pierwszą próbę! Trzeba więc to opić! Wracając ze sklepu z małym co nieco, aż cofnęliśmy samochód z wrażenia. Otóż pies Pana X nie szczekał, siedział spokojnie przy budzie, merdając ogonem, a na ziemi za nim leżał długi, luźny łańcuch! Buzie nam się zaśmiały i jeszcze bardziej byliśmy przekonani, że mimo planowanej tygodniowej abstynencji i jej złamania, trunek, jaki wieźliśmy, ma tego dnia stuprocentową ( nie, nie chodzi o moc, ta była nieco mniejsza), słuszność. Jest co opijać! No cóż jesteśmy spontaniczni, dlatego też tego dnia, a właściwie nocy odbyliśmy spacer do Frączek ( po procentach nie jeździmy ;-) bo ów procentów zabrakło i nawet nieco za słodkie wino roboty moich rodziców było pyszne!
Tak pokrótce spędziliśmy ostatnie spokojne tygodnie, bo chociaż niby wiele się dzieje, to i tak nasze życie, odkąd mieszkamy na wsi zwolniło o połowę, ale jednocześnie bardziej przeżywamy każdą chwilę, a wiele drobnostek, to prawdziwe wydarzenie pełne prawdziwych emocji. Na wsi wszystko jest silniejsze niż w mieście, zapachy, dźwięki, wzruszenia. Kiedy wciąż jest cisza i nagle w oddali zapieje kogut, to naprawdę go słychać! Tutaj można zauważyć coś, co wcześniej było niezauważone, co ginęło w miejskim hałasie i gonitwie.
Obiecuję, że w najbliższe dni nadrobię zaległości na Waszych blogach, chciałabym już wiedzieć co u Was, ale na razie po tej chwili przemyśleń czas do garów, bo dzisiaj sąsiedzi przychodzą na imprezkę!
Pozdrawiam Noworocznie!

8 komentarzy:

  1. Tak, wiejskie życie toczy się zupełnie inaczej. U nas na szczęście nie trzeba było nowej ustawy wykorzystywać - bo jak się "nowy" pobudował i psa w nieocieplonej budzie, bez jedzenia na tydzień zostawił - nasz sołtys osobiście zajechał do nas swoim traktorem i poprosił o interwencję. Pomogło! A tak, generalnie wieś już "wyedukowana" w tym zakresie:-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak przerwa była dooosyć spora ,witamy po wirtualnym niebycie :)i pozdrawiamy .

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo za udaną akcję! Chociaż powiem szczerze, że dla mnie widok psa na łańcuchu to zawsze był jest i będzie widok smutny. No ale wiadomo, że z dwojga złego lepszy długi łańcuch niż zbyt krótki.
    Niestety nie wszyscy jeszcze doedukowani, ale grunt to działać i jednych czasem postraszyć, innych zawstydzić a jeszcze innych zwyczajnie uświadomić. pozdrowienia :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że znowu jesteś! Kto wie, może uznamy, że warto to oblać :DDD
    Na nasze nieszczęście, sklep mamy u sąsiadów, trzeba się bronić rękami i nogami przed nałogiem :DDDD A zima sprzyja...


    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że macie społeczność wiejską na zmiany nastawioną i gotową. Może psia dola lżejszą będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie to rozegrałaś, Dobry Duszku, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. To Ty jesteś aniołem! Lżej na sercu, jak się czyta takie wiadomości :)

    OdpowiedzUsuń
  8. super blog podoba mi się

    ─═ڿڰۣڿ☻ڿڰۣڿ═─.
    Radością Zaczynaj
    Nowy dzień
    Z nowymi nadziejami
    A na pewno będzie Ci lżej
    Uporać się z problemami ...
    ─═ڿڰۣڿ☻ڿڰۣڿ═─

    POZDRAWIAM CIEPLUTKO
    .
    ─═ڿڰۣڿ☻ڿڰۣڿ═─

    OdpowiedzUsuń