środa, 12 października 2011

powrót...

Prawie dwa miesiące minęły od mojego ostatniego wpisu, jak  i od wizyty na Waszych blogach... Jednak moja nieobecność nie była związana z brakiem chęci, z tym że nie miałam nic do powiedzenia, ani też z tym, że nie interesują mnie Wasze posty. Po prostu najzwyczajniej w świecie nie miałam internetu, a internet na wsi to (jak pewnie Wiecie) nie taka łatwa sprawa... Dziś jednak pierwszy dzień kontaktu ze światem i mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie i będę mogła stopniowo nadrabiać zaległości w czytaniu Waszych postów.

Odkąd pisałam ostatni raz wiele się zmieniło, zdążyły dojrzeć i nawet przejrzeć gruszki, które teraz w postaci kompotów i dżemów stoją w słojach w piwnicy, zdążyła opaść jarzębina i głóg, obrastające drogę do Wonnego Wzgórza, a ta zrobiła się mokra i grząska. Przed domem powoli powstaje ganek, a właściwie to na razie murowane z czerwonej cegły schodki... Powoli spadają liście, przekwitają kwiaty, żółkną trawy, dni stają się krótkie, a mgły nie są już świetliste - błękitne i żółte, a ciężkie, gęste i szare.

Przeczytałam dzisiaj maila od koleżanki z czasów licealnych. Mail zawierał życzenia urodzinowe, które, podobnie jak kilka innych wisiały zawieszone w wirtualnej przestrzeni od ciepłego sierpniowego dnia i czekały na moment, aż bardzo spóźnione w zimny, październikowy, wietrzny dzień zostaną przeczytane i poprawią mi humor... Tyle osób pamiętało. W mailu od ów koleżanki oprócz życzeń było też pytanie: "Czy spełniasz właśnie swoje marzenie o mieszkaniu w domku wśród traw?". "Marzenie już się spełniło" - odpowiedziałam i zdziwiłam się, że było tak stare...
Inna osobo zapytała się mnie czy jestem szczęśliwa?
Siedzę sobie w pokoju, patrząc w kominek, pod drewnianym sufitem podwieszone są pęki pachnących ziół, piję malinową herbatę, na kolanach śpi i mruczy przez sen nasz kot, na gazie bulgocze zupa grzybowa, gra cichutko "Świat według Nohavicy", pies powarkuje niemal do rytmu, wpatrując się w okno - obserwuje przechadzającego się po łące jelenia (dzikie zwierzęta za oknem stają się dla mnie widokiem naturalnym!), a z sypialni dochodzi pochrapywanie przyszłego męża, który udał się na popołudniową drzemkę... Te wszystkie ciche dźwięki  i zapachy mojego domu sprawiają, że nie wiem...  jak mam nie być szczęśliwa?

9 komentarzy:

  1. i tak trzymać!cieszę się razem z Tobą:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i pięknie że jesteś szczęśliwa ,pięknie że tak fajnie zamieniasz to szczęście w obrazki dla nas, abyśmy łatwiej odczuli i zobaczyli to Twoje szczęście :)
    Pozdrawiamy :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ miło czyta się takie słowa! ;-)
    Spełniłaś swoje marzenia, a to, co masz teraz, jest kwintesencją szczęścia... I okazuje się, że tak niewiele potrzeba... Tylko trzeba umieć to zauważyć ;-)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że już jesteś z powrotem! Brakowało nam Twoich wpisów:-)))
    I czekamy na zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobrze czyta mi się Twego bloga. Fajnie, poznać kolejną fascynatkę wsi i jej uroków. Szkoda, że tak daleko stąd. Wieś opolska pozdrawia warmińską ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że już jesteś! Odgłosy domu, życia w nim, takiej spokojnej codzienności napełniają spokojem i szczęściem, bo nasze malutkie radości składają się na takie troszeczkę większe szczęście. Doceniasz to, nie gonisz za ułudą, to ważne. Pozdrawiam serdecznie, a skąd grzyby na zupę?

    OdpowiedzUsuń
  7. Heh, no to najlepsze życzenia z okazji urodzin! Cium.

    OdpowiedzUsuń
  8. fajnie, że jesteś:) myślałam, że przygotowania do ceremonii zaślub nabrały ostrego tempa, stąd milczenie :))

    wszystkiego dobrego z okazji urodzin :)

    jelenie za oknem - zazdroszczę widoku :)))

    pozdrowienia z Dolnego Śląska!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniale się wraca. Aż czasem warto nie być, by móc wrócić. :DDDD


    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń