środa, 3 września 2014

Późne lato

Na Wonnym Wzgórzu jakby powiało jesienią, chociaż osobiście wolę nazywać to po prostu późnym latem, przecież jeszcze wciąż rozkwitają nowe kwiaty w dużej ilości, a z ogrodu zbieramy spore plony i nie są to tylko dyniowate kojarzone głównie z jesienią (ale też z PÓŹNYM LATEM), a fasolka, bób, sałata, pomidory i inne pyszności. Powoli jednak niektóre grządki pustoszeją, a ja uparcie wyrzucam na nie zielone resztki, żeby trochę wzbogacić tę naszą twardą, zbitą ziemię. Posiałam też kilka nowości – zobaczymy co z tego będzie, a wśród nich rzodkiewka biała z wierzchu i czerwona w środku i rzepa – Golden Ball. Oczywiście nie mogło też zabraknąć mojej ulubionej rukoli i szpinaku, z którego nie wiem czy coś będzie, bo też kupiłam jakąś inną odmianę o dużych spiczastych nasionach i na razie nie kiełkuje, ale może potrzebuje więcej czasu. Lato zatrzymuję też letnimi strojami. Chociaż w pracy wszyscy przychodzą obleczeni w długie spodnie, rajstopy, a nawet kurtki, to ja uparcie latam z gołymi nogami i krótkim rękawkiem, w spodniach nie chodzę, ale dzień założenia do spódnicy, czy sukienki rajstop jest dla mnie moim pierwszym dniem jesieni.
Bociany już odleciały, zawsze odlatują pod koniec sierpnia, jakoś w okolicy moich urodzin. To jeden z nielicznych powodów dla których nie lubię sierpnia. Oprócz tego to miesiąc pięknej aury i spadających gwiazd. Ten sierpień był też miesiącem bardzo miłych spotkań – spotkanie z okazji zakończenia lata (Lato jeszcze się nie skończyło, pamiętajcie!) w Czarnym Kierzu – pełne śpiewów, z uroczym koncertem Pawła (Neowieśniak Codzienny), ale i nocnym spacerem polnymi drogami, prowadzącymi donikąd, a czasem dokądś i wykrzyczanymi (bo to już chyba nie do końca był śpiew) piosenkami związanymi z wędrówkami, z dzieciństwem, no cudnie i tyle.


Tydzień później urodziny Kasi i Piotra z Leśnej Doliny, po których musiałam swoje odchorować, ale też było super. Poza tym miałam okazje zjeść zbierane własnoręcznie przez Kasie rydze w naszych studziankowych lasach (a dokładnie w... a nie będę zdradzać, bo jeszcze ktoś następne wyzbiera), nie jadłam ich już kilka lat! No właśnie – grzyby. Zaczął się czas grzybobrań, a my przez te imprezy i dalszą budowę ganku (ostatnio wstawiliśmy okna) nawet nie byliśmy jeszcze na grzybach. Mimo jednak tego naszego niebycia, to z drogi z samochodu udało mi się wypatrzeć pięknego borowika, na tyle dużego, że po wypatrzeniu jeszcze trzech koźlaków zjedliśmy grzybki w śmietanie i jeszcze zupę grzybową.



Powoli zbliża się też czas rykowisk. Byki, jeszcze nieśmiało dają o sobie znać nocami. Musimy jak najszybciej zabezpieczyć młody sad, bo już jakiś wstrętny bykostwór objadł nam trochę czereśnię, jakby nie miał wystarczająco opadłych jabłek i śliwek w starej części sadu. Oprócz saren i jeleni stałym gościem naszego podwórka jest ostatnio borsuk. Borsuk od może dwóch tygodni codziennie przychodzi około 20.00. Na początku mogliśmy go dokładnie obserwować bo podchodził tuż pod okno tarasowe, gdzie rośnie stara śliwka, a śliwki spod drzewa były nad wyraz pyszne. Zastanawiamy się tylko co Pan Borsuk robił z pestkami? Teraz śliwki się skończyły, więc nasz sąsiad przemyka tylko przy dużym oknie i biegnie do sadu na jabłka. Nie jest jednak taki głupi żeby jeść te z ziemi. Zjada te najładniejsze, które poukładane są na ławce, żeby jeszcze trochę dojrzały. Raz udało mi się zrobić mu kilka zdjęć, chociaż było już ciemno i zdjęcia są słabiutkiej jakości. Trochę też się obawiam, bo podobno borsuki polują także na koty. Chociaż nasza Wiedźma to przecież najszybszy i najwredniejszy kot, miałaby dać złapać się w szpony borsuka? Mimo to kiedy nie ma jej w nocy, to śpię trochę niespokojnie. Martwię się o wredną istotkę, a wredna jest wyjątkowo, bo ostatnio przynosi nawet po pięć myszy dziennie, niektóre chyba są smaczniejsze bo zjada je na parapecie, inne zostawia dla nas.


Spróbowaliśmy też wreszcie po dwóch miesiącach dojrzewania naszego pierwszego żółtego sera – jest miękki, ma ładne dziurki, blado żółty kolor i jest pyszny! Ostatnio produkujemy tak dużo sera, że starcza nam do jedzenia, do podarowania sąsiadom i znajomym, a także jako dodatek do różnych potraw. Zdarzają się też wpadki, np. mleko, które skwaśniało. Nic to jednak strasznego, przerobiliśmy je na twaróg, którego wyszło tak dużo, że naleśnikami z twarogiem (i z jabłkami z naszego sadu) najedliśmy się my i wszyscy pracownicy olsztyńskiego Biura Wystaw Artystycznych, a dwa krążki twarogu wciąż leżą w lodówce.
No i na koniec jeszcze informacja o mojej kolejnej wystawie tym razem w Olsztynie, w halo Galerii , czyli w siedzibie MOKu w Kamienicy Naujackiej na Dąbroszczaków. Otwarcie już w piątek o 18.00, a gdyby ktoś miał chęć wpaść do Olsztyna, to wystawa będzie prawie przez miesiąc aż do pierwszego października.
Pozdrawiam wszystkich późno letnio!



PS. Czy ktoś mi powie co to za kwiat na ostatnich trzech zdjęciach - takie żółte kwiaty zebrane w kiście na długiej bordowej łodydze i z zielonymi liśćmi z bordowymi żyłkami. Dostałam go od Piotra z Anielskiego Domu już ze dwa lata temu i teraz pierwszy raz zakwitł.



17 komentarzy:

  1. Też jestem zwolenniczka późnego lata :-)))
    A u nas ciągle słońce i słońce , bardzo to lubię.

    Piękne zdjęcia porobiłaś, takie w klimacie lata i natury i przyrody ech jak ja tak lubię :-)))
    Myślę ,że borsuk nie zje kici, jest na pewno ostrożna.
    Sery też lubię ,ale nie umiem takich robić :-)
    Nastęnych dobrych lat życzę ! :-)

    Skąd wzięłaś tęczę ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no było kilka takich tęczowych dni, akurat to zdjęcie zrobione jest podczas naszej drogi do Jezioran ;-)

      Usuń
  2. Przepiękne zdjęcia, tak tam u Was cudnie, ach :) No i zazdroszczę tych spotkań ze zwierzętami, nawet borsuk się przyplątał! :) Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana! Rzeczywiście u Was bardziej późne lato niż jesień! Zupełnie jakby o kilka tygodni za Opolszczyzną. Ja niestety patrząc przez okno widzę więcej żółci i złota niż zieleni... napawa to nostalgicznie... a i warzywniak świeci pustkami. Jeszcze troszkę pomidorów, jakieś ostatnie ogórki a reszta typowo jesienna. Chociaż może i Ja zacznę nazywać to tchnienie wiosny późnym latem...jakoś dzięki tej nazwie lżej na duszy, że jeszcze jest czas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przypuszczałam, że borsuki tak blisko siedlisk podchodzą :) A ta roślina to najprawdopodobniej języczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, tak to języczka, sprawdziłam jeszcze w internecie żeby się upewnić. :)

      Usuń
  5. u mnie może las za daleko, bo tylko sarny widuję, czasem lisa. no i jeże przychodzą do kociego jedzenia. grzybów trochę mamy, ale nie bardzo znamy tereny, gdzie jest ich więcej, a nikt oczywiście nie wie....
    rety, ileż to lat nie jadłam rydza......

    OdpowiedzUsuń
  6. ten kwiat to języczka, są dwie odmiany tej byliny

    OdpowiedzUsuń
  7. To magiczne światło jest tylko o tej porze roku. Późnym latem...

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam późne lato i jesień. Zdjęcia piękne...

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudne te okna i ganek. Chcecie zabudowywać, czy zostawiacie w takiej artystycznie bezsensownej postaci? Ja bym zostawił. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety zabudować, ze względu na praktykę i na piękne stare drzwi, które czekają w stodole :)

      Usuń
  10. Trudno zatrzymać lato , rano już czuć jak jesień depcze nam po piętach. Ganek cudny z tymi okienkami , bardzo mi się podoba. Udanej wystawy !!! Pozdrawiam cieplutko i miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Późne lato, wczesna jesień i jesień w ogóle, to mój ulubiony czas.
    Piękne zdjęcia i cudowne okna! Też myślałam, że tak bezsensownie artystycznie ma zostać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pięknie jest tam u Was Natalio!!! Ja mam taką malutką namiastkę takich cudowności. Z czasem przeobrażę ją w swój mały raj. Pozdrowienia z Myk też na Warmii.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie przesadzaj z Wiedźmą, moja Majka jest na pewno dużo wredniejsza, w czasach, kiedy jeszcze była pół-domowym kotem potrafiła specjalnie przyjść z podwórka żeby nabrudzić w domu. I zawsze znalazła miejsce wyjątkowo trudne do wykrycia i sprzątnięcia. A myszy nie łapie wcale, ponadto jest ;) Mogą jej z miski jeść a ona nic
    Ganek nabiera coraz lepszych kształtów, okna są świetne - klimatyczne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Wieża na bliższym planie to koscioł w Radostowie a miejscowośc na dalszym planie z widoczną wieżą koscioła to prawdopodobnie Żegoty.

    Dawny mieszkaniec Studzianki iRadostowa .

    OdpowiedzUsuń