wtorek, 6 grudnia 2011

...

Tyle się działo ostatnimi czasy, zarówno rzeczy wesołych, rzeczy smutnych, była też chwila, w której  naprawdę się bałam o życie najbliższej osoby...
Post ten miał być o niezwykłym spotkaniu z naszą sąsiadką ze wsi obok, którą udało mi się "poznać" najpierw przez bloga, a potem, zupełnie przypadkiem, poznać TAK NAPRAWDĘ w teatrzyku w Dywitach. Post ten miał być również o tym, że byliśmy na wiejskiej zabawie i poznaliśmy mieszkańców naszej wsi, którzy są dobrymi, szczerymi ludźmi i o tym, że postanowiliśmy powoli poprzez rozmowy i pomoc zlikwidować psie łańcuchy chociaż w najbliższej okolicy... Post ten miał być o wielu innych rzeczach, ale na pewno nie miał być o tym, że na Wonnym Wzgórzu była karetka i że pogotowie na początku odmawiało mi przyjazdu...Na szczęście chyba mamy SZCZĘŚCIE do szczęśliwych zakończeń.

Przede wszystkim jednak post ten nie miał być o śmierci. Śmierci naszego przyjaciela, którego głos może niektórzy z Was znają... Nie miało być o śmierci, bo do ostatniej chwili wierzyliśmy, że Irkowi vel Mesalinie uda się i będzie kolejne szczęśliwe zakończenie. Niestety przegrał walkę z chorobą... Tego dnia słuchaliśmy płyty EKT-Gdynia i rozmawialiśmy o nim. Nagle nawrót choroby. wszystko potoczyło się tak szybko, a wydawało nam się, że jest jeszcze tyle czasu... Bawiliśmy się razem jeszcze w sierpniu... Zapraszaliśmy wtedy na wesele... Wieczorem zadzwonił telefon, a ja od razu wiedziałam z jaką wiadomością dzwoni.
Ktoś gdzieś napisał, że odpłynął swoim statkiem. Ta osoba nie wiedziała, że Mesalina nazywany trochę żartobliwie "największym poetą morza",  tak naprawdę na morzu nigdy nie był. Był szczery, wrażliwy, potrafił zaprzyjaźnić się z każdym. Uśmiechał się szeroko, w zespole grał na instrumentach perkusyjnych (tamburyn, trójkąt :-), mimo swojej szczupłości zawsze tak mocno mnie ściskał... Kiedy się żegnaliśmy, nikt z nas nie pomyślał, że już się nie zobaczymy.

5 komentarzy:

  1. Wiedziałam z internetu o Jego chorobie, ale widząc Go na koncercie na Kropce w Głuchołazach, mieliśmy z mężem nadzieję, że już wszystko dobrze. Bardzo nam smutno, słuchaliśmy często EKT, to nasze klimaty, utulam mocno i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi...
    Czasami życie pisze smutne scenariusze...
    Ściskam czule

    OdpowiedzUsuń
  3. Życie jest chwilą dla jednych dłuższą dla innych krótszą ,wszyscy dążymy do tamtego brzegu ,brzegu absolutu...zdmuchnięta już świeca i cisza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie odejścia niestety są wpisane w nasz los. Niby o tym dobrze wiemy, niby to jest normalne, a zawsze jest wstrząs i ból, proporcjonalny do stopnia bliskości czy zażyłości.
    Podobno człowiek tyle żyje, ile trwa pamięć po nim. Trzeba więc pielęgnować pamięć.

    OdpowiedzUsuń