poniedziałek, 11 lipca 2011

podróż za wiele uśmiechów

Wreszcie po ponad dwu miesięcznym siedzeniu w domu przy sprzątaniu i remontach, udało się nam wyrwać. Zapakowaliśmy nasze małe i mocno stukające autko po sufit, Wiedźma dumnie usiadła mi na kolanach, patrząc zaciekawiona przez okno i zdziwiona, że tak szybko może biegać i ruszyliśmy w odwiedziny do  rodziców. Rodzice mieszkają w pięknym miejscu nad samym jeziorem, jednak nie jest to miejsce ciche i odludne jak u nas. Rodzice mieszkają we wsi turystycznej, w Siemianach nad Jeziorakiem i prowadzą knajpkę i sklepik. Kochamy naszą domową ciszę, gdzie słychać tylko ptaki, jednak czasem mamy ochotę narobić trochę hałasów i dymów. Tak stało się w ten łikend. Przywitał nas pies - Jogurt (buldog amerykański uratowany od schroniskowego więzienia), który z radości chwyta coś w ogromną paszczę i nosi dumny, a może to być but, parasolka, poduszka... Między jogurtowymi łapskami plątają się maleńkie kilkutygodniowe kociaki, a ten, zazwyczaj ociężały, wielki pies,  niczym baletniczka omija je zgrabnie, żeby ich nie zdeptać. Witają nas również mama maluszków Mięta i druga kotka Frida. Obie dorosłe kicie z podniesionymi ogonkami lecą się połasić licząc na pieszczoty, Jogurt z radości liże to nas, to kocięta - swoje przybrane dzieci, a te maluszki chodzą po nim, obgryzają mu paznokcie, śpią z nim w nocy (nie z mamą, z nim i na nim!). Wreszcie wieczór i tańce, hulanki... pod gołym niebem. Tłumy znanych i nie znanych ludzi, gitary, żagle, głośna muzyka, wygłupy, zimne piwo z nalewaka. Rano natomiast nasz kajak - mój zeszłoroczny prezent urodzinowy od ukochanego, wizyta na wyspie, piknik, spotkanie z obozującymi krakowiakami vel Buraczkami... Cudne chwile. 
O drużynie Buraczków warto wspomnieć więcej, Jest to bowiem grupa ludzi z Krakowa i ich przyjaciele z innych części Polski, którzy nazwali się Buraczek Sailing Team. Na początku lata wprowadzają się na wyspę Lipową, która znajduje się na przeciwko Siemian, mieszkają tam pod namiotami całe lato, w obozowisku (taki obóz harcerski dla dorosłych), pływają żaglówkami bez silników, bo przecież nigdzie się nie śpieszą, sprzątają wyspę, po pseudo turystach i sadzą na niej drzewa i tak od ponad dwudziestu lat... Mają namiot stołówkę i namiot świetlicę, mają wybudowaną z drewna kanapę i dąb, który rodzi piękne jabłka (zawieszają na nim jabłka na sznurkach, a potem twierdzą, że to jabłoń, tylko liście w takie dębowe fale powycinali). Są chwile, kiedy ich grupa nabiera sił i jest ich czasem nawet ponad 50 osób.
Na żaglach niestety się nie znamy, ale nasza Czarna Strzała sprawdza się rewelacyjnie (kajak jest czarny, bo czarny wyszczupla i pasuje mi do wszystkich rzeczy :-D ) i wycieczki na wyspę to jedna z moich ulubionych rozrywek. Nie znamy się również na muzyce szantowej i nie jesteśmy jej szczególnymi miłośnikami, ale nad jeziorem brzmi ona zupełnie inaczej, więc z przyjemnością poskakaliśmy na koncertach. Spotkanie w rodzinnym gronie z moim bratem (który również przyjechał wraz z żoną) i rodzicami dobrze nam zrobiło, a było co opijać, bo przed samym wyjazdem dowiedziałam się, że otrzymałam Artystyczne Stypendium Marszałka Województwa Warmińsko - Mazurskiego, więc przez następne pół roku czeka mnie wiele pracy.
 Dzisiaj o piątej rano zmęczeni, ale uśmiechnięci wstaliśmy, bo czas było wrócić do domu, pójść do pracy (na szczęście na 10!), w której teraz siedzę z klapiącymi oczami ;-) W czwartek jednak znów czekają nas przyjemności, zbliża się bowiem Bitwa pod Grunwaldem, a w czwartek właśnie zaczynają się prawdziwe turnieje rycerskie (sama inscenizacja nie jest tak ciekawa), jedziemy więc podbić Grunwald, naszym małym autkiem, z naszym małym namiocikiem, żeby spróbować cofnąć się w czasie i dołączyć do prawdziwego rycerskiego obozowiska.

7 komentarzy:

  1. Gratulujemy stypendium artystycznego i pięknych przeżyć na wśród ludzi pozytywnie pokręconych :D na Lipowej wyspie .

    OdpowiedzUsuń
  2. świetna relacja , tylko uważaj na Krzyżaków i ich nagie miecze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siemiany, ach Siemiany!!!! Było to lat temu dużo, albo i jeszcze więcej, kiedy to razem z przyjaciółkami pojechałyśmy do Siemian na obóz żeglarski. Wspomnień ogrom i kilka pięknych przyjaźni, które przetrwały do dziś:-)))I gratuluję stypendium!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję wyróżnienia!!!! skutkującego zmniejszeniem czasu wolnego :(DDDDD Czyli po wakacjach skończą się cztery dni wolnego? A ja myślałam, że to taką pracę masz na stałe. Życzę Tobie więcej tak wspaniale spędzonych chwil, jak te które dziś opisałaś, a sobie możliwości zobaczenia Twoich prac wynikających ze stypendium, jak również tych, które pomogły w podjęciu decyzji o jego przyznaniu :)))
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam pracę na stałe na pół etatu, bo studiuję dziennie. Będę teraz na piątym roku, a potem trzeba pomyśleć o czymś na cały etat. Dziękuję Wam bardzo za gratulacje, ale gratulować będzie czego dopoiero jak zrealizuję projekt.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, warto to wszystko przezyc, bo wspomnienia pozostaja niesamowite... zagle, muzyka, hulanki... ech, nie ma to jak wakacje!
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale Wam fajnie, odsapka od remontu chociaż kilka dni.
    Bardzo spodobała mi się ta krakowska grupa ludzi, świetny sposób na wakacje, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń