Wydaje się że już lepiej.
Weekend był oddechem. Mróz zelżał, podobnie jak wiatr. Dom przestał cały złowrogo huczeć, samochód sam przestał skrzypieć, a my pogodziliśmy się już z myślą o zbliżającym się wielkimi krokami terminie zakupu kolejnej porcji węgla i z faktem nieszczelnego okna w naszej sypialni. Pan Właściciel Domu kupił przezroczysty silikon i zabezpieczył okno. W pokoju pozostał chemiczny zapach, a z okna wieje nadal. Okna są nowe i drewniane, a wygląda na to, że jedno się po prostu rozszczelniło. W tym tygodniu planujemy kupić dodatkową uszczelkę, na razie pozostał nam sposób tradycyjny, czyli zatykanie szpary starymi swetrami. Samochód przestał skrzypieć, ale za to zaczął dziwnie "ruszać" kołami, dzisiaj jedzie więc do lekarza, co jest kolejnym powodem do dużych nerwów. Do domu wracamy z sąsiadami. Nie tylko przydałby się lekarz, skutkiem rozszczelnienia okien jest katar, ból głowy i początkowa faza kaszlu. Póki co leczymy się metodami tradycyjnymi – miód, czosnek, kieliszek... Mam nadzieję, że przy tych metodach uda się pozostać. W tym tygodniu nie mogę wziąć zwolnienia, bo prowadzę warsztaty z dziećmi z okazji ferii i bardzo nie chciałabym ich odwoływać.
Dzisiaj miałam też ostatni dzień rehabilitacji, czy pomogło? Nie wiem. Na dzień dzisiejszy różnicy nie czuję. Dobra wiadomość jest jednak taka, że będziemy mogli wstawać godzinę później i trochę bardziej się wysypiać (chyba że wciąż jeździć będziemy z sąsiadami, a oni jeżdżą na 7.00).
Na odstresowanie za radą Asi z Siedliska pod Lipami pomogło też pieczenie. Zrobiłam wielką porcję jabłecznika, tak aby starczyło dla domowników, a także dla koleżanek i kolegów z męża i mojej pracy. Na obiad przygotowałam calzone – więc też pieczone. Kiedy w domu pachnie ciastem, to od razu robi się cieplej i lepiej.
Z Aniołem na spacery za bardzo chodzić nie mogłam, bo cały nasz świat – cale Wonne Wzgórze, pokryte jest jakby cienką warstwą szkła. Pan Właściciel Domu wysypał podwórko i schody wejściowe piaskiem, dalej jednak jest dla mnie za ślisko. Mogę więc chodzić albo po łące, gdzie jest zbyt nierówno, albo bardzo ostrożnie po podwórku wysypanym piachem. Mimo to poczłapałam trochę po nierównościach i pobawiłam się z tym fruwającym, a właściwie też się ślizgającym szczęściem – Aniołem. Tak minęły te dwa dni, na które czekamy cały tydzień i teraz znów zabieramy się do czekania. Byle do weekendu, byle do wiosny i oby nic złego się w ciągu tych kilku dni nie wydarzyło, czego i Wam życzę!
Na zdjęciach po kolei: Nasz domek w dzień i wieczorem, widok z zamglone gospodarstwo w dole, droga na Orzechowo (u podnóża naszej góry), widok na Studziankę już prawie z dołu naszej góry, widok z naszej łąki na siedlisko w dole, gdzie mieszka tylko jeden sąsiad, widok z naszej łąki na pola i daleko na ruiny siedliska, trochę zdjęć powstającego ganku, który na dalsze prace czeka już do wiosny i na koniec dzięcioł urzędujący na słoninie na ptasim drzewie przy oknie naszej sypialni.
Pozdrawiam ciepło!
Ten wasz domek wieczorową porą wygląda jak z baśni :))
OdpowiedzUsuńZdjęcie szósteczka - coś wspaniałego! Wygląda jak wymarzony przez Megi, "dom na środku niczego".
OdpowiedzUsuńU nas szklane podwórko na szczęście rozmarzło. Chodzenie po litym lodzie, z wiadrami wody powodowało u mnie spory wzrost ciśnienia.
Trzymajcie się!
Zdrowia dla Was i samochodu!
Piękne zdjęcia :) U mnie dzisiaj 5 na plusie, taka mała odwilż, jednak śniegu całkiem sporo jeszcze. Też miałam lodowisko na "ścieżkach", dla mnie lepiej od piasku sprawdza się popiół z pieca. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPopiół to dość ryzykowna sprawa, bo bardzo nosi się do domu.
UsuńŚliczny Wasz dom wieczorową porą. U nas lody zeszły i śnieg stopniał zupełnie. Jest zielona trawa i słońce pięknie świeci.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego.
Uszczelnijcie i nie dajcie się. Ładnie tam u Was, a rozświetlony domek zaprasza. Mgły o których istnieniu trochę zapomniałam też piękne, najlepiej jak z kubkiem herbaty można je podziwiać przez okno, gdy nie trzeba nigdzie się śpieszyć. No to zdrowia!
OdpowiedzUsuńAleż fajny Wasz domek, nie to co moja landara....
OdpowiedzUsuńPozdrówki i zdrówka!
W ładnym miejscu masz dom, Natalio, i udało Ci się sfotografować dzięcioła, będzie przylatywał, zasmakował w słonince; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSceneria iście bajkowa, gdyby tylko przez okna nie wiało...
OdpowiedzUsuńPomyśl sobie, jak to będzie wiosną, latem, już za chwilę! U nas dzisiaj +12 w słońcu!
Domek piękny!!! byle do wiosny:-)!
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne :)
OdpowiedzUsuńGanek zapowiada się bardzo ciekawie, my teraz stoimy przed decyzją dobudowywać czy nie? Ale chyba więcej argumentów za tak!
Udanego tygodnia dla Was :)
Natalko uwielbiam ogladac Twoje zdjecia, szczegolnie jak sie szykuje do pracy--milo sobie marzec o przyjazdu do Was ktoregos dnia
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie to jak najszybciej. Jak ostatnio mieliście być (to ostatnio to chyba już bardzo dawno było), to przygotowaliśmy już cały program wycieczek krajoznawczych po warmińskich wioskach i miasteczkach w okolicy. Buziaki!
UsuńCóż byśmy dali za takie rozszczelnione okno wobec znoszonych cierpliwie plastików, które zastaliśmy w naszym tymczasowym lokalu!
OdpowiedzUsuńA co z Waszym blogiem? Wiem, że zaczęliście znów pisać, ale nie mogłam czytać, a bardzo ciekawa jestem co dalej?
UsuńNie bede orginalna, ale musze napisac, że zdjęcia są oblędne... Pięknie tam u Was... Trzymajcie sie ciepło blisko kominka i koniecznie z kubkiem gorącego napoju w dłoniach... :)
OdpowiedzUsuńŚliczne to drugie zdjęcie, jak z obrazka :)
OdpowiedzUsuńA powiedz, ganek jakos przytwierdzaliście do elewacji czy jest wolnostojący?
Pytam bo przede mna budowa podobnego :)
Pozdrawiam :*
Jak na razie to nie jest przytwierdzony. Miał być, ale po przytwierdzeniu go już do podłoża okazało się, że nie trzeba. Poza tym będzie na wiosnę wypełniany cegłami i one też go wzmocnią. Życzę powodzenia w budowie.
UsuńWasz domek jest przepiękny, najbardziej urzekło mnie zdjęcie drugie :) A upolowania obiektywem dzięcioła zielonego szczerze zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńNo to... byle do kolejnego weekendu :) I nie dajcie się choróbskom!
Natalko , piękny jest Wasz domek , dwa pierwsze zdjęcia są cudne, aby do przodu powoli ale do przodu. Buziaki.
OdpowiedzUsuńOch Natalio, ależ twoje okolice są piękne! A domek rzeczywiście jak z bajki. Mam nadzieję, że dacie sobie radę z tym oknem. Współczuję ślizgawki przed domem, u mnie dzisiaj w pełnym słońcu termometr pokazał +30...
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się ciepło.
Uroczo wygląda Wasz domek... z tym dymem z komina, jak z obrazka!
OdpowiedzUsuńU mnie tez ślizgawka niemozliwa, a moje autko po serii niedomagań... jakimś cudem ozdrowiało! Ale tak zwykle bywa, że wszystko wali się naraz na głowę... a potem wszystko sie cudownie prostuje!
Życzę pomyślnych splotów wydarzeń i rychłego konca kłopotów!
Uściski posyłam
Niezły paralelizm. U nas też wieje z okna sypialni prosto w łóżko, katar i kaszel ledwo trzymam na wodzy, węgiel się skończył (ale o tym już gadaliśmy :)) Okno zatykamy starym ręcznikiem, ale też nie pomaga. W sklepie w miasteczku sa uszczelki samoprzylepne - chyba wypróbuję.
OdpowiedzUsuńFajne foty. Muszę się kopnąć w tyłek i obfotografować trochę obejście zimą, póki trwa.
I jak tu nie lubić zimy przy takim anturażu. Moje straty zimowo-wietrzne to cztery dachówki i oby tak pozostało. Do tego doskwiera mi tej zimy jakiś zwierzak chadzający nocą po strychu, pewnie kuna. Dobrego. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMieszkacie w bajce? Pytanie dot. drugiego zdjęcia, ale i innych też.
OdpowiedzUsuńDomek wieczorem prezentuje się bajkowo :) Piękna okolica i ptaszek również :)
OdpowiedzUsuń