Jak nie kijem go to pałką.
Nasza Vitara nadaje się już tylko na złom. Ma już tak przegniłą ramę, że nie ma sensu jej kolejny raz spawać. Kiedy kupowaliśmy trzy lata temu to niewielkie autko, to dyskutowało na jego temat dwóch mechaników – ojciec i syn. Syn optymista mówił: "bierzcie – fajne autko", ojciec pesymista na to: "to nie ma najmniejszego sensu". Zgadzali się jednak w jednej sprawie: "ze trzy lata pojeździcie". Tak też się stało. Ramy niestety nie opłaca się wymieniać zostaliśmy więc bez środka transportu.
Sytuacja rysuje się tak:
Przez dwa dni jeździliśmy z sąsiadami, ale oni jeżdżą do pracy na 7.00, a my oboje na 9.00, wychodzą też wcześniej niż my, a my nie możemy się tyle zrywać. Do naszej wsi dojeżdża tylko jeden autobus, ale jest on jeszcze wcześniej niż sąsiedzi, poza tym z przystanku jest za daleko dla mojej chorej nogi, tym bardziej nie wchodzi więc w grę jazda autobusem do sąsiedniej wsi i eskapada kilka kilometrów do domu.
Na kilka dni przyjechał mój tata i jeździmy jego samochodem. Póki co droga jest dobrze odśnieżona i da radę nim do nas wjechać, mimo bardzo niskiego podwozia, chociaż wczoraj oczywiście udało nam się zawiesić i tata z mężem wyciągnęli samochód z zaspy dopiero dzisiaj rano.
Wyjście jest jedno. Trzeba jak najszybciej kupić nowe (nowe-stare oczywiście) auto. Co będzie jednak tak ekonomiczne jak Vitara, co będzie miało tak tanie części jak Vitara i co będzie terenowe? Odpowiedź brzmi – Vitara. Szukamy więc na gwałt w naszym i sąsiednich województwach Suzuki Vitary. W naszej starej dwudziestopięcioletniej Vitarze wszystkie części poza nieszczęsną ramą są dobre, będą więc służyć do ewentualnej wymiany, kiedy coś zepsuje się w nowo zakupionym aucie.
Mimo znacznego kryzysu, którego widmo rozciąga się przed nami, Pan Właściciel Domu jest dobrej myśli, więc dobrej myśli jestem i ja. "Kochanie nie martw się kupimy sobie kolejne małe, terenowe autko i będziemy je powoli niszczyć" – mówi. "Poza tym każdy grat, jakiego kupimy i tak będzie bardziej komfortowy niż nasza stara Vitara" – dodaje. Ma rację. Mimo, że teraz jeździmy kilkuletnią Toyotą mojego taty ze wszystkimi bajerami (dla nas bajer to nawet sprawne ogrzewanie), która niby jest taka fajna, to mąż narzeka: "boję się jechać nią nawet po asfalcie, bo zaczepia o każdą dziurę, chodzi tak cicho, że nie słyszę czy w ogóle już ją odpaliłem, to nie to co nasza kochana Vitara". Przypominam mu więc słowa sprzed raptem kilku dni, kiedy klął na Vitarę i mówił jak to nie znosi tego samochodu i jak bardzo ma go dosyć. "Tyle samo jest złości na to auto co i sentymentu" – podsumował. W sumie nawet tej złości na Vitarę się nie dziwię. Kiedy na dworze jest zimno, a w baku było mniej niż połowa paliwa, to co chwilę gasła, jej dach (a właściwie plandeka, bo to kabriolet była dziurawa, częściowo pozaklejana taśmą, a na złączeniach nieszczelna, ogrzewanie właściwie nie działało. Szyby musieliśmy rozmrażać dużo wcześniej przed wyjazdem z domu, kiedy wsiadaliśmy do auta, to siedzenia, kierownica – wszystko – pokryte było szronem, albo wilgotne (zależnie od pory roku). Wiatr w niej wiał niemiłosiernie, a czasem zacinał i deszcz i śnieg sypał się na głowy. Jeździła jednak i była z nami tyle czasu i lubiliśmy ją na swój sposób. Chociaż kiedy w ostatnim czasie okutani we wszystko co się dało jeździliśmy do pracy, to może lubiliśmy ją trochę mniej. Tak, każdy inny samochód będzie bardziej komfortowy. Szukamy więc Vitary. Najlepiej wersji LONG, nasza poprzednia była trzy drzwiowa i nie miała zupełnie bagażnika. Jak wpakowaliśmy psa, to torba podróżna była gdzieś pod nogami. Oczywiście tym razem wolelibyśmy żeby nie był to kabriolet, bo tym plandekom już nie ufamy. Kiedy kupowaliśmy przed przeprowadzką na Wonne Wzgórze naszą Vitarę, to wszystko ułożyło się idealnie. Nam została resztka pieniędzy, a ja akurat spotkałam po latach kolegę z klasy ze szkoły podstawowej i okazało się, że jest on mechanikiem i zajmuje się terenówkami, które są jego pasją. Jego znajomy miał do sprzedania Vitarę, którą kolega nam przejrzał i ponaprawiał drobne wady. Teraz więc do niego uderzyliśmy jak w dym i zgodził się pojechać z Panem Właścicielem Domu i moim tatą w Polskę w poszukiwaniu odpowiedniej Vitary. Jeśli ktoś z Was wie więc coś o kimś, kto chce sprzedać właśnie takie autko, to bardzo proszę dajcie znać!
Trzymajcie kciuki, żeby z weekendu mój mąż wrócił już na kołach!
Łomatulu, niezły hardcor! Suzuczki są kochane, przekochane, żadnego auta nie wielbiłam tak, jak tego właśnie, chociaż to nie Vitara. No ale w porównaniu z Wami, ja mam tutaj luksusy i terenówki nie potrzebuję.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w poszukiwaniach!
Dawno nie pisaliśmy ale chcemy odpowiedzieć na zadane przez Ciebie pytanie : ) ,,Co będzie jednak tak ekonomiczne jak Vitara, co będzie miało tak tanie części jak Vitara i co będzie terenowe?'' odpowiedź Twoja jest błędna prawidłowa brzmi SAMURAI też Suzuki. Wszyscy mechanicy, off road'owcy... powiedzą wam chórem Vitara to najgorszy najmniej udany model Suzuki. Nasz Samurai ma w tej chwili prawie 28 lat jeździmy nim szósty rok (zaznaczamy że o mechanice nie mamy wielkiego pojęcia) Rama jest ,,jak dzwon'' (słowa mechanika)
OdpowiedzUsuńJeśli chcecie mieć dzielny, nie zawodny i tani pod każdym względem samochód kupcie Samuraia ( chodź nie jest to łatwe przez swoje zalety jest to chyba najbardziej ,,chodliwa'' marka i model z samochodów terenowych:)
Pozdrawiamy serdecznie : )
Dzięki, mamy już jednak jedną Vitarę na części, więc w naszym przypadku chyba ona będzie wciąż najlepsza, a nie opłaca się jej zupełnie za grosze sprzedawać, bo same opony są warte więcej niż można by za nią wziąć. Poza tym naprawdę się sprawdzała. Nasz mechanik, który zajmuje się tylko samochodami terenowymi poleca nam Land Rovera, ale jak na razie jest to dla nas za drogi samochód, chociaż o takim marzymy. On sam jeździ takim właśnie na rajdy terenowe. Gdybyśmy mieli dużo czasu na wybór auta, to może byśmy się zastanawiali, ale mamy na to ze dwa dni ;-) Pozdrawiam!
UsuńLand rover Defender to i nasze marzenie, gdy kiedyś przyjdzie nam zmienić to tylko na Defendera : )
UsuńŻyczymy efektywnych poszukiwań i szczęśliwego wyboru : )
nam chodzi o discovery, pierwszą wersję.
UsuńDiscover to już taki ,,umiastowiony'' : / zbyt okrągły :D
Usuńjedynka jest bardzo kwadratowa ;) Poza tym my codziennie musimy jeździć autem 50 km po szosie, musi być więc to samochód uniwersalny. Pozdrawiam!
UsuńTrzymam kciuki, ale na samochodach nie znam się kompletnie :-)
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki!
OdpowiedzUsuńMy jeździmy 20-letnią fiestunią, która jest słabiutka i niziutka. Zima, to pół biedy, bo u nas (granica zach.pom.) mazurskie śniegi występują raz na kilka lat. Do asfaltu ok. 3km. Najgorsze przed nami - wiosna i roztopy!
Dobrego!
No to my również w takiej sytuacji jesteśmy:-( Michałek dziś jedzie z mechanikiem oglądać dla nas autko:-)
OdpowiedzUsuńNasze doświadczenie mówi, że od kochanego auta bardziej kocha się tylko następne kochane auto, więc po opłakaniu rozbicia naszego ukochanego nissanka z dziurami zamiast progów i nadkol, zakochaliśmy się na zabój w naszym merolu.
OdpowiedzUsuńCzęści na wymianę to mocny argument, ale o tym, że auto może być jeszcze lepsze, przekonać można się tylko wtedy, gdy zacznie się to lepsze eksploatować... Życzymy elastycznego podejścia do tematu i szczęśliwego wyboru.
Uściski
Oj, bieda bez środka lokomocji, szczególnie na zadupiu ;) a szczególnie jest Wam potrzebny, skoro musicie jeździć często do miasta. Trzymam kciuki za rychłe znalezienie godnego następcy ;)
OdpowiedzUsuńŚciskam czule
TYLKO NIE FRONTERA!!!! Wiem, co mówię;)))
OdpowiedzUsuńSpoko, znajdziecie. Sama bym Strzałę na Vitarę zamieniła;)
mój tata kiedyś jeździł fronterą, ale to z 15 lat temu było. Wiem, że sporo paliła, mimo że nowiutka była, więc na pewno nie.
UsuńNie ma równie awaryjnego auta!!! Sprzęgło i skrzynia biegów - jedna lipa, nie kupuj, bo tanie są i można się skusić;)
UsuńPowodzenia w poszukiwaniu. Mam nadzieję że poszukiwania zakończą się sukcesem. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuń