poniedziałek, 15 lipca 2013

Cud serowarzenia

Naszym wielkim marzeniem jest, aby nasze gospodarstwo było kiedyś niemal samowystarczalne. Chcielibyśmy, aby nasz ogród rodził tyle warzyw i owoców, żebyśmy nie musieli kupować tych napompowanych chemią (w tym przypadku jesteśmy na dość dobrej drodze, choć to dopiero początki), żeby zwierzęta, jakie mamy zamiar hodować dawały jajka i mleko (nigdy nie trzymalibyśmy zwierząt po to żeby je zjeść, przyjaciół się przecież nie je), a z otrzymanego mleka robilibyśmy sery i inne mleczne pyszności. Na razie jednak musimy zadowolić się jajkami od Pani R., i mlekiem od Pani S. Jednak i te wiejskie specjały, chociaż może nie z własnej obory i kurnika są wielkim przysmakiem. Jest mleko, postanowiliśmy więc zrobić pierwszy ser. Już zimą próbowałam swoich sił w produkcji twarogu, który wyszedł mi od razu całkiem dobrze. Ser to jednak wyższa szkoła jazdy (wiem, że wiele z Was produkuje pyszne sery i pewnie uważa, że to łatwizna). Tutaj przydały się umiejętności Pana Właściciela Domu (ja jestem za mało dokładna). Otóż Pan Właściciel Domu z uwagą przeczytał najróżniejsze przepisy, z racji wieloletniego przesiadywania w laboratorium jest też bardzo dokładny (ja bym wszystko robiła na oko). Z pracy przywiózł termometr i pipetę. Tym razem ja byłam kuchcikiem, a mąż SEROWARZYŁ. Moim zadaniem, oprócz mierzenia czasu (aż tak dokładnie pewnie nie musiało być, ale nawet czas mieszania, wg zaleceń Pana Właściciela Domu, mierzony był stoperem) było też skomponowanie zestawu ziół z naszego ogródka. Świeża bazylia, tymianek, oregano, grubo mielony pieprz. Zapach unosił się w całym domu, a ja kichałam od nadmiaru przypraw. Jest kilka rzeczy w kuchni, które uważam za kuchenny cud. Takim cudem jest na przykład rośnięcie zaczynu potrzebnego do wypieku chleba i w ogóle cała frajda z przyrządzaniem domowego zakwasu i chleba Kolejnym takim odkrytym przez nas kuchennym cudem jest skrzep, który tworzy się na mleku po dolaniu podpuszczki. Nasze sery obciekały dobę, teraz pływają w solance, a wieczorem wyjmę je, aby znów trochę odciekły. Dziś znów wznawiamy produkcję. W piątek jedziemy do moich rodziców i mamy zamiar uwędzić część serów i zrobić kiełbasę, której produkcji nauczyliśmy się już jakiś czas temu. Reszta sera pójdzie do zjedzenia na świeżo i zostanie zanurzona w oliwie z przyprawami. Już nie mogę się doczekać. Dzisiaj Pan Właściciel Domu skupia się na czytaniu o bakteriach, które należy dodawać do różnych serów długo dojrzewających, myślę, że połączenie jego talentu kulinarnego (którego nie pozwalam mu rozwijać, bo tez uwielbiam gotować) i doświadczenia labolatoryjnego z pewnością pozwoli mu stać się mistrzem serowarstwa, choćby tylko mistrzem Wonnego Wzgórza (na którym w gwoli przypomnienia znajduje się jeden dom), ale to i tak już coś! Pozdrawiam serdecznie i zapraszam wszystkich na Festiwal nad Jeziorakiem, w Siemianach w najbliższy weekend. Wystąpi między innymi Rad Dwa Trzy, Grażyna Łobaszewska i oczywiście Czerwony Tulipan. Będzie też wielu innych artystów kabareciarzy i tych o bardziej poetyckich duszach. My właśnie tam wraz z Aniołem spędzimy najbliższych parę dni. Trzymajcie się!