Ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu. Objawia się on zarówno w tygodniu w pracy, gdzie mam sporo różnych zajęć (co może być dziwne, ale bardzo mnie to cieszy, bo fajnie jest móc się realizować), ale także i w domu, gdzie oprócz zajmowania się ogrodem i jak zwykle snuciem planów na przyszłość zajmujemy się też wraz z sąsiadami knuciem różnych inicjatyw, czyli generalnie szukaniem sobie kolejnych zajęć. Zacznę jednak od pracy, bo myślę, że pomysł ten spodoba się również wielu osobom zajmującym się ogrodami.
BWA Galeria Sztuki w Olsztynie, gdzie pracuję bierze udział w ogólnopolskim projekcie pod tytułem "Nieużytki sztuki". Instytucje kultury w całej Polsce oddają pod dzierżawę chętnym mieszkańcom miasta pasy zieleni na swoim terenie, pod uprawę artystycznych ogródków warzywnych i kwiatowych. Cieszę się niezwykle, że to właśnie ja w olsztyńskim BWA będę zajmować się tym projektem. W naszej galerii powstaną cztery duże grządki podniesione, ale planuje też różne zajęcia i warsztaty na naszym nieużytku. Spotkanie organizacyjne odbędzie się 26 kwietnia o 12.00 w BWA, więc jeśli czytają to jacyś olsztyniacy, którzy chcieliby mieć w Olsztynie własną grządkę to zapraszam do udziału w projekcie, a tych którzy są daleko zachęcam do odwiedzenia: Strona www: http://nieuzytkisztuki.pl/ lub polubienia na fejsie:
Facebook: https://www.facebook.com/nieuzytkisztuki
Tyle o mieście, bo to przecież blog wiejski pełną parą! Weekend mieliśmy bardzo emocjonujący, chociaż właściwie nie było nas w domu! Nie wiem czy ktoś z Was słyszał o warmińskiej wsi Lekity i o tym co tam się teraz dzieje? Pewnie większość z Was nie, dlatego w skrócie napiszę. Lekity to wyjątkowo piękna wioska, położona około 10 km od Studzianki (w prostej linii pewnie bliżej). Kiedy skręciliśmy z cienkiej asfaltowej drogi w polną, dojazdową do Lekit, to aż mi dech w piersiach zaparło jak zobaczyłam te wszystkie widoki (niestety nie miałam aparatu, ale to na pewno nie nasz ostatni raz w tej uroczej wsi). Właśnie w tej wsi na tak zwanej Świętej Górze (najwyższym wzniesieniu w okolicy, skąd widok rozciąga się na wiele okolicznych wiosek i miasteczko Jeziorany), pewien inwestor chce postawić wiatraki. Nie będę już tłumaczyć, że stawianie wiatraków ogólnie jest bez sensu i gdyby nie dopłaty, to nikt by nawet palcem nie kiwnął, żeby je produkować, a energia wytwarzana przez te metalowe olbrzymy jest znacznie droższa niż każda inna (czemu nie dają takich dopłat na małe, przydomowe wiatraki, tylko sponsorują wielkie lobby wiatrowe?). W każdym razie w Lekitach decyzja o budowie wiatraków została wydana bezprawnie (jako decyzja dobra publicznego, a taka decyzja nie musi być głosowana przez radę, wystarczy że podpisze ją burmistrz, który chyba bardzo lubi się z panem inwestorem, a budowanie wiatraków nie jest ustawowo uznane jako dobro publiczne), teraz toczy się sprawa w sądzie, ale budowa nie została zablokowana, jeśli więc inwestor wiatraki postawi, przed zakończeniem sprawy, to sprawa o ich demontaż znów będzie toczyć się latami. Dlatego też kilkunastu dzielnych mieszkańców Lekit i okolic blokuje drogę do budowy inwestycji już od listopada. Stał tam nawet "wóz Drzymały", w którym wciąż ktoś dzień i noc przebywał, pilnując żeby nie wjechały koparki. Zajechaliśmy więc w miejsce potencjalnej budowy. Trzeba pomóc ludziom, chociaż dobrym słowem, bo i w naszej wsi może kiedyś zdarzyć się taka sytuacja. Poza tym z założenia uważamy, że w tak wartościowych krajobrazowo i kulturowo miejscach, gdzie swoje ostoje ma wiele gatunków ptaków, a mieszkańcy są przeciwni stawianiu im pod nosem takich maszkar po prostu trzeba mieć trochę ludzkiej przyzwoitości i dostosować się do ogółu. Zatrzymaliśmy się pod kapliczką na wzgórzu i polną drogą poszliśmy w stronę osób stojących w skupisku obok srebrnego samochodu. Wokół pola, widok na Jeziorany z górującą nad małymi domkami wieżą kościoła, rozlewiska, aleja porośnięta wiekowymi już drzewami i typowo warmińskie zabudowania Lekit. Słońce świeciło, powietrze było przejrzyste, a widoczność świetna. Podeszliśmy do grupy ludzi przed samochodem i zaczęliśmy się z nimi witać. Nasz sąsiad z Pasieki miał dla nich kanapki. Droga jest tam wąska, a po obydwu jej stronach płynie uroczy strumień. Raz tylko widzieliśmy jednego chłopaka, pozostałych protestujących nie znaliśmy wcześniej. Kiedy się przedstawialiśmy to nagle srebrny samochód ruszył prosto na nas. Stałam na szczęście z boku, więc szybko odskoczyłam na bok opierając się tylko o drzwi samochodu. Tomek z Pasieki, jeden z protestujących i mój mąż zostali uderzeni w kolna i w samoobronie rękami oparli się o przód samochodu. Tomkowi nic się nie stało, Sebastian miał rozbite kolano, a protestujący chłopak przewrócił się i wylądował pod autem, które na szczęście się zatrzymało. W rękach miał kamerę, która spadła na ziemię. Wyczołgał się spod samochodu. Pojazd miał niskie podwozie, a noga zbita była aż na wysokości uda, kierowca nieźle więc na niego najechał. Mieliśmy nadzieję, że nic poważnego się nie stało, mimo to jednak wezwaliśmy pogotowie i oczywiście policję. Tak właśnie poznaliśmy pana inwestora (kierowce srebrnego pojazdu), o którym wcześniej już słyszeliśmy, że jest niezrównoważony, jednak nie braliśmy tych informacji na poważnie (podobno pobił jednego z protestujących i toczy się o to sprawa w sądzie). Pogotowie przyjechało i zabrało poszkodowanego, policja natomiast jechała tak wolno, że w sumie nie wiem po co im samochody, bo rowerami byłoby oszczędniej i w tym samym tempie. Panowie Spisali nas i pana agresywnego, który zaraz po uderzeniu w nas autem z obłędem w oczach i uśmiechem zadowolenia po prostu wyjął z torby kanapkę. Ewidentnie było jednak widać stronniczość policji, która stwierdziła, że generalnie cała sytuacja jest naszą winą, bo po co było stać na drodze? No tak, bo najlepiej nic nie robić, być biernym i stać tylko ewentualnie pod swoim domem, a dalej się już nie wychylać. Pan inwestor natomiast stwierdził, że to my byliśmy agresywni, bo trzymaliśmy za maskę samochodu. Na szczęście naszemu nowemu znajomemu nic się nie stało i po kilku godzinach oczekiwania na prześwietlenie ze zbitą nogą wrócił w miejsce protestu.
Wieczorem umówieni byliśmy w Siedlisku Pasieka, wraz z naszymi sąsiadami na owo knucie. W gminie odbywają się spotkania dotyczące strategi rozwoju naszej gminy. Na pierwszym niestety nie mogliśmy być, ale był Tomek i powiedział nam to i owo. Na następnym na pewno stawimy się już w większym gronie z głowami i kartkami (mam nadzieję) pełnymi pomysłów.
W tę sobotę natomiast wybieramy się do Czarnego Kierza zacieśniać już nie tylko blogową znajomość z Neowieśniakami ;-)
Trzymajcie się ciepło!
I jeszcze jedno, w sobotę o godzinie 11.15 (wiem, że godzina słaba, ale cóż) jest odcinek Odlotowego Ogrodu z naszym udziałem. Telewizja TTV - zapraszam!
Witam...nie chce się wierzyć, że są tacy ludzie, jak Pan ze Srebrnego samochodu...aż ciarki ida po plecach po takiej relacji. Przesyłamy dobre myśli z Kalinowa...
OdpowiedzUsuńCzy nikt tego nie nagrał? Można by wrzucić do netu i zrobić mu antyreklamę na cały kraj.
OdpowiedzUsuńChłopak który nagrywał właśnie został poszkodowany, a kamera wypadła mu z rąk. W internecie jest pełno filmów z panem inwestorem w roli głównej. Jak się poszuka informacji o Lekitach, to znajdzie się też opisy całego konfliktu.
UsuńJak się uda to obejrzę :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńps. Ciekawy blog i szata graficzna :)
Szkoda, że nie miałaś ze sobą aparatu,musi być tam pięknie. Wierzyć się nie chce, że można być tak podłym i po prostu głupim jak gość z samochodu! Obawiam się, że i nas wkrótce może czekać taka przeprawa z wiatrakami. Co smieszniejsze część z nich pan wójt umyslil sobie postawić na naszym polu. W każdym razie my tak jak Wy w razie czego będziemy walczyć. Narazie nie wiadomo czy wogole coś z tego wyjdzie wójtowi bo u nas natura 2000 dyrektywa ptasia (na szczęście). A w Lekitach do kogo należą grunty na których mają stanąć wiatraki? Przeraża mnie to, że garstka osób może decydować za wszystkich czy chcą mieszkać w pobliżu fermy wiatrowej czy nie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo niestety grunty należą do inwestora, ale tak czy siak decyzja o takiej zabudowie nie należy do niego i to nie znaczy że może robić sobie co chce...
UsuńWielki biznesmen, a pewnie słoma z butów wystaje...
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekam odcinka!
Super! :))
Aż ciarki przechodzą, jak się czyta/słyszy o tego typu wybrykach, sobiepaństwie i układzikach. Pamiętam historię, jak synalek takiego lokalnego bonza przejechał kobietę quadem, bo śmiała mu zwrócić uwagę że hałasuje... zabił ją na oczach dziecka i męża. Nie poniósł za to żadnej kary. Bądźcie ostrożni. Życzę Lekitanom powodzenia w walce. Uściski ;)
OdpowiedzUsuńOglądam, oglądam. Fajna z Was para, super ekipa i super pomysły. Miejsce ceglane rewelacja. Wigwam na różę prawie niczym mój. Oglądam dalej. Buźka
OdpowiedzUsuńSzalenie podoba mi się symboliczne zaznaczenie miejsca do odpoczynku, różnorodne płotki dodają sielskiego uroku. Bale, cegła - cudowne. Widać Waszą radość. Szum wody, ławeczka ... wypiliście tu szampana pod rozgwieżdżonym niebem?
OdpowiedzUsuńJak mają się rośliny po zimie? Miały łagodną zimę, na szczęście.
Czekam na konfiturę z róży.
Przepraszam za chaotyczne pisanie, ale jestem pod wrażeniem. Rozczulające Twoje kuśtykanie na tle organizacji pracy przy ogrodzie. Z nogą chyba problemy minęły?
Serdecznie Was ściskam.
Miałaś fajny pomysł by zgłosić się do programu i szczęście, że ogród zrobiono właśnie u Was.
Buziaki
Fajną ekipę zorganizowaliście
Hej, cieszę się, że Ci się podobało. Roślinki po zimie kiełkują i już widać, że wszystkie się przyjęły. Z nogą problemy jeszcze nie minęły, ale już chodzę prawie normalnie (biegać czy skakać, to nie mogę) i przede wszystkim bez kuli, czasem jeszcze mocno boli.
Usuń;-)
już wiem z czego chciałbym podłogę na mojej werandzie-urzekliście mnie- WSZYSTKIM!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo ;-)
Usuń