czwartek, 25 września 2014

Orzeł, czy nie orzeł?

Pisałam ostatnio o tych wszystkich ludziach, którzy wiedzę o przyrodzie mają znikomą, a tu się okazało, że i ja (choć szczycę się mieszkaniem na wsi i życiem w zgodzie z naturą) muszę się znacznie doszkolić. Moją piętą achillesową są ptaki. Kocham ptaki za ich śpiew, za to, że one mogą latać, a ja nie, za ulotne piękno i za to że postać ptaka ma w sobie ładunek emocjonalny i symboliczny. Potrafię rozróżnić te podstawowe, które zakładają gniazda w naszym otoczeniu i które przylatują zimą do naszego karmnika, a wiosną osiedlają się w budkach. Problem zaczyna się z tymi ptakami, którym nie można przyjrzeć się z bliska, bo zazwyczaj latają bardzo wysoko a i gniazda zakładają w miejscach niewidocznych dla ludzi. Mówię tu o ptakach drapieżnych.
Robiłam ostatnio ulotkę reklamową dla fundacji Albatros, zajmującej się dzikimi ptakami właśnie. Fundacja prowadzi też Ptasią Akademię, czyli bardzo fajne zajęcia edukacyjne dla dzieci, których właśnie dotyczyła moja ulotka i na które chyba sama powinnam się zapisać.Wraz z dwoma miłymi paniami z fundacji przeglądałam zdjęcia ptaków z archiwum Albatrosa, wybierając te nadające się na broszurkę.
- O ten orzeł będzie się nadawał – zawołałam zadowolona.
- To nie orzeł to myszołów. - Roześmiałam się z własnej niewiedzy i kontynuowałyśmy oglądanie zdjęć. Przeleciałyśmy trochę fotografii wróbli, bocianów, czapli, sów i nagle znów:
- Ten orzeł jest idealny!
- To nie orzeł to trzmielojad. - Słyszeliście kiedyś o trzmielojadzie? Pewnie tak, ja niestety pierwszy raz. Wypatrzyłam jeszcze kilka orłów które okazały się sokołem, gadożerem, krogulcem i jastrzębiem. No cóż... Jak się okazało dla mnie każdy ptak z zakręconym dziobem i pazurami to ORZEŁ, na szczęście były tam tylko polskie ptaki nie strzeliłam więc gafy nazywając papugi orłem, a pod koniec nawet udało mi się trafić:
- Ten orzeł jest ładny - powiedziałam już trochę z przekory i z niepewnym uśmiechem na twarzy.
- Tak to jest orzeł! - Usłyszałam wreszcie.

10 komentarzy:

  1. I mi by się przydała ta Ptasia Akademia.
    Nie jest prostą sprawą nabycie w księgarni atlasu polskich ptaków. Muszę chyba zacząć polować, na atlas, nie na ptaki.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. A my mamy nasza Ptasią Akademię, choć nazywa się tylko Stacja Ornitologiczna. Są warsztaty, pogadanki, zgadywanki, wykłady i w ogóle superowo jest. A ptaków wszelakich multum. Orły też mamy i bieliki, i inne jastrzębiowate.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie martw się Natalia. Dla 90% ludzi wszystkie drapieżne to nie tyle orły, co jastrzębie! A jest ich takie mnóstwo, i tak mało się różnią, że chyba tylko ornitolog z doświadczeniem rozpoznaje je ot tak. Też nie jestem jakoś szczególnie lotna w tej dziedzinie, ale dużo dał mi atlas ptaków.
    Śliczna ulotka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie też każdy ptak z zakręconym dziobem to orzeł :-)))
    Nie odróżniam ich.
    Ale trzemielojad ??
    Pierwsze słyszę ??

    OdpowiedzUsuń
  5. Też nie znam ptaków. Tyle ich jest. Znam ylko jaskółkę, wróbla, srokę i bociana...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja powiedziałabym jak Ty , dla mnie orzeł czy myszołów to , to samo , muszę się podszkolić . Znam tylko te popularne a zwłaszcza z mojego podwórka. Buziaki. ,

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tymi orłami to zawsze zagmatfana sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozróżniam jastrzębia, bo porywa moje kury ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha, ha, mam to samo. :) A kiedyś mieliśmy głupawkowe hasło - gdy nie wiedzieliśmy, o jakie zwierzę chodzi, mówiliśmy: "Musi jaszczsząbf!". :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Na całe szczęście dla ludzkości, bociana trudno z orłem pomylić ;)

    OdpowiedzUsuń