Śpię sobie smacznie, w tle Niemcy masakrują Brazylię, a mój mąż zapatrzony w panów biegających po trawie za piłką jak w święty obraz. Przez te upały Wiedźma prowadzi nocny tryb życia, a gorące dnie przesypia. Nagle rozlega się pukanie do okna (pisałam już kiedyś o tym, że nasza kotka puka łapą jak chce wejść i o perypetiach związanych z jej naturalnie wrednym charakterem, nie będę się więc powtarzać). Zapatrzony w ekran mąż nie odwracając oczu od kiedyś powiedziałoby się szklanego ekranu, a teraz to nie wiem z czego one są napiszę więc od pudełka wstaje i otwiera Wiedźmie okno. Słyszę te wszystkie dźwięki, mam czujny sen. Mimo to jednak śpię. Nagle wśród tych znanych mi domowych głosów szeleszczenia kołdry, chrupania chrupek przez kota i skakania po meblach, a także głośnym domaganiu się tego, czego akurat kot chce ze snu wyrywa mnie coś w tylu "pipi" - pisk. Potem tylko "buch buch" - Wiedźma goni coś po podłodze i znów "pipi" i Pan Właściciel Domu: "Natalia, ona przyniosła z podwórka mysz!". Zdarza jej się często przynosić myszy, nawet kilka myszy dziennie, ale zawsze nie wpuszczamy jej z ofiarą do domu, bo po prostu zauważamy ten fakt nie wpatrując się w mecz. Zazwyczaj są to też myszy martwe. No cóż. Musiałam wkroczyć do akcji, bo nie chciałam żeby ta brutalna istota zrobiła z myszą to co samo co Niemcy z Brazylią i to jeszcze na mojej podłodze, albo co gorsza np. w moim łóżku. Zerwałam się i chwyciłam kota z myszą w paszczy za grzbiet. Pan Właściciel Domu dzielnie otworzył mi okno, a ja z bijącym sercem zaczęłam wytrzepywać kota. Nie była zachwycona tym trzepaniem, ale ofiary nie puszczała. Nie żebym znęcała się nad biedną kicią, ale jeszcze kilka mocniejszych trzepnięć i mysz została wypuszczona z paszczy, a kot zamknięty w pokoju i przekupiony smakołykami, żeby nie jęczał za zabawką zza okna. Myszka uciekła, jednak Wiedźmę musieliśmy wypuścić na podwórko, bo z jej awanturami wytrzymaliśmy tylko pół godziny.
Taka tam historyjka ;-)
Ja też tak robię, bo nie mogę znieść tego pisku, gdy się nad biedną myszą znęcają...
OdpowiedzUsuńZnam to, Natalio, wytrzepywanie za oknem, a kot nie chce wypuścić ofiary; dziś przyniósł mi malutkie pisklę, wystraszone i piszczące, kot został zamknięty w domu, a ja wyniosłam malucha do ogrodu; bo co z nim zrobiłabym? natura sama rozstrzygnie, a szkoda; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJak nam przyniosła pisklę, to zawieźliśmy je do ośrodka dla dzikich ptaków i tam się nim zajęli, przeżyło!
UsuńFajna historia, drapieżniki zawsze pozostaną drapieżnikami :) Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńZnam ten ból,
OdpowiedzUsuńco koty łapały mysz to je ratowałam...
No nie lubię jak na moich oczach się morduje...
Piękna ta Wiedźma , akurat spojrzała w bok
i zobaczyłam jej zdjęcie :-)
no to ja dziś miałam to samo. wprawdzie kota nie wytrzepałam, ale wyniosłam daleko. za futro. no, ale matka musi dzieci uczyć podstawowych spraw....
OdpowiedzUsuńJa kiedyś wychowałam mała myszkę, która przyniosła jedna z naszych kotek. Co dziwne, Jo przyniosła mi tego mysiego oseska, na ciałku nie było ani jednego zadraśnięcia, a kotka wyraźnie nie traktowała myszki jako zdobyczy. Mysia miała legowisko w starym akwarium, lampę jak dla kurczaków i była karmiona za pomocą strzykawki mlekiem dla małych kociąt...Przeżyła. Wypuściłyśmy ją potem w pewnym oddaleniu od zabudowań, żeby nie zginęła w paszczy naszego kota...
OdpowiedzUsuńAsia
Ale historia! :)
UsuńEch, skąd ja to znam... :) Mój kot kiedy był młodszy, w zasadzie kotka, bardzo często latem wpadała z nienacka do mojego pokoju przez uchylone okno albo drzwi balkonowe z żywymi myszami, ale raz i się zdarzyło, że wparowała z ptakiem w pysku! Jakimś cudem jej z tej paszczy się wyfrunął i uciekł na szafę... Martwe myszy, ptaki czy ryjówki też bardzo często znajdowałam na wycieraczce przed balkonem, mama zawsze powtarza, że kot w ten sposób okazuje wdzięczność właścicielowi, przynosi mu swój łup itp. Mój chłopak z kolei sporo myszy w podobny sposób do Ciebie uratował, wprost z paszczy jego kota... Szkoda tych małych stworzeń, ale cóż poradzić na kocią naturę i instynkt... Pozdrawiam serdecznie Natalio :)
OdpowiedzUsuńMój Bogumił też ma zapędy łowieckie, i myszki , ptaszki czasem uda mi się uratować....ubolewam nad tym, ale instynkt jak widać silniejszy.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię serdecznie :)
Natalko, każdy, kto ma kota, choć raz go wytrzepywać musiał, nie ma siły! I ja czasem trzepię, Czajnika zwłaszcza.
OdpowiedzUsuńAle się kicia wpasowała w futbolowe tło... ;-))) dobrze, że myszka nie skończyła tak źle, jak Brazylia ;)
OdpowiedzUsuńTeż wytrzepuję (jak zdążę). Buziole ;)
Oj, ja trzepię za żaby i ptaki....:)
OdpowiedzUsuńWszystko przez mundial. Ale nie narzekajmy, bo różnie bywa. Mnie na przykład dzięki mundialowi chory ząb wczoraj bolał znacznie mniej. Późnym wieczorem właściciel przybytku, gdzie urlopowaliśmy, oglądał wraz ze wszystkimi gośćmi (oprócz nas :)) w świetlicy mecz, więc mogłem poprosić go o lód z zamrażarki na okład. Gdyby nie finał MŚ, nie byłoby go już, a ja bym chyba nie zasnął.
OdpowiedzUsuń