Dlaczego nic nie piszę?
Po prostu nie mam ostatnio na nic czasu. Na Wasze blogi jednak wciąż zaglądam, chociaż nie zawsze zostawiam komentarze, a właściwie ostatnio prawie wcale ich nie zostawiam. Obiecuję poprawę. To, że nie piszę nie znaczy że coś się zmieniło. To nie znaczy, że mniej mnie cieszy mieszkanie na wsi, że nie zachwyca mnie już tutejsza przyroda. Przeciwnie. Każdego dnia zakochuję się w tych warmińskich krajobrazach coraz bardziej i właśnie przez ten stan zakochania, odurzenia zapachem kwitnących kwiatów, wilgotnej ziemi, czy... nawozu od Baśki, który tradycyjnie za flaszkę przywiózł nam Pan od Kunia (Baśki), a my skutecznie podrzucamy go pod każdy krzak i każde drzewko, nie mam głowy do pisania. Czas jednak zebrać myśli i napisać co się u nas dzieje. Dzieje się dużo małych rzeczy, ale to małe, ziarnko do ziarnka składa się na wiosenną całość. W tygodniu wiadomo – praca. Jednak każdą wolną chwilę poświęcamy na koszenie, pielenie, sianie i sadzenie. Nasz Odlotwy ogród chociaż chwilowo trochę zachwaszczony, to i tak pięknieje, pachnie w nim kocimiętką, dziką różą i czarnym bzem. Wielkie nabrzmiałe pączki ma też już pnąca róża. Przedogródki przy domu zachwycają feerią barw. Najbardziej cieszy mnie jednak sad i warzywnik. W tym roku w sadzie będzie wysyp jabłek, a z dziesięciu posadzonych na jesieni młodych drzewek owocowych nie przyjęło się tylko jedno. Po nawożeniu wszystkie rosną jak na drożdżach. Wreszcie iść do góry zaczęły też krzaki malin i porzeczek posadzone już chyba trzy lata temu. Musimy obłożyć je agrowłókniną i na pewno jeszcze szybciej pójdą w górę. Ogród warzywny kiełkuje i rośnie. Wyrwałam już całą rukolę i szpinak, ale następne pokazują już zielone listki na innych grządkach. Pomidory lekko zmarzły, ale mam nadzieję, że jeszcze odżyją, mają nawet trochę kwiatów, więc może dadzą radę. Pochorowały też kalarepy i dynie. Kiedy je sadziłam miały już pączki, był piękny dzień, a wieczorem okropna burza poszarpała liście i połamała część pędów, mimo to pączki, które przetrwały rozwinęły się cudnie. Kalarepy za to rosną przepięknie i powoli zawiązują już główki. Mam też wspaniałe selery i pietruszkę. Za dwa – może trzy tygodnie będę też wykopywać pierwsze, małe buraczki i jeść cudnie zielone i kruche sałaty. Wokół Wonnego Wzgórza też wszystko się zmieniło. Przekwitły już dzikie czereśnie i jabłonie rosnące przy drodze, zawiązując małe owoce, które wkrótce zaczną się czerwienić, no i te łubiny... Nigdy, nigdzie nie widziałam tylu łubinów ile kwitnie co roku w naszych okolicach. Łąki są niemal fioletowe i tworzą niezwykłe kompozycje z białymi drobnymi kwiatami "barszczów" i pastelowymi o poranku, pistacjowymi wręcz trawami. Dziś po nocnej ulewie, kiedy unosiła się jeszcze lekka mgła, źdźbła trawy położyły się niemal na drodze pod ciężarem wielkich kropel. Ktoś powiedział, patrząc na zdjęcie z poranka, że brakuje tu jeszcze faunów i elfów. To nie Narnia, to Warmia, a skrzaty i elfy są, tylko w trawie, jak jest z faunami to nie wiem – nie widziałam jeszcze.
Piękne zdjęcia : )
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, oj jak mi tęskno do przyrody ojczystej...!
OdpowiedzUsuńAle piękne zdjęcia. Ogrody są piękne o tej porze roku...
OdpowiedzUsuńCudownie!
OdpowiedzUsuńŁubiny są obezwładniające. U nas w stanie dzikim nie ma w ogóle, absolutnie, ani jednego! Myślałam, że "na wolności" już ich nie ma! Mam w ogrodzie, ale osobiście wyhodowane. U nas (Wlkp.) tylko łany zbóż. Czyste jak okiem sięgnąć. Nawet maki i chabry są rzadkością. Czy ktoś jeszcze pamięta kąkole?
OdpowiedzUsuńOf kors. Na szczęście jeszcze są u nas. W orkiszu naprzeciw owczego pastwiska.
UsuńPrzepiękny tytuł i cudne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTeż nie mam czasu...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę swoich warzyw ech...
Masz takie piękne siedlisko!
OdpowiedzUsuńGratuluję że wszystko rośnie i z dnia na dzień roślinki są bardziej bujne.
OdpowiedzUsuńUwielbiam wiosenne łubiny , u nas też jest ich sporo ale u Ciebie jest ogrom.
Wszystkie zdjęcia cudne , zauroczyło mnie to przedostatnie z opadającą mgłą i łubinami. Pozdrawiam cieplutko Natalko.
Oj Natalio, napatrzeć sie nie mogęna te zdjęcia, takie piękne, swojskie i naturalne!
OdpowiedzUsuńNasz ogród przez 2 tygodnie nieobecności urlopowej dosłownie oszalał trawa urosła do 40 cm, chwasty tez a ślimaki wyżarły sałatę. Teraz od 4 dni walczymy z trawa aby rabaty było widać i wysiewamy nowe warzywa do warzywnika. Cóz ogród bez opieki marnieje. A Wasz cudny!
Pięknieje Wasz ogród...
OdpowiedzUsuńNarnia niech się schowa przy cudownej baśniowej Warmii... jak z bajki tam macie ;-)) I w dodatku na wyciągnięcie ręki. Łubiny zachwycające ;)
OdpowiedzUsuńOniemiałam z zachwytu... To chyba przedsionek do raju:)) Dzikie łubiny są wspaniałe!
OdpowiedzUsuńPięknie tam u Was, naprawdę pięknie! :)
OdpowiedzUsuńPiękną macie krainę. Łubiny kocham od dzieciństwa, ale u mnie nie chcą rosnąć i w okolicy tez ich nie ma. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo ślicznie! Teraz dopiero powinni zaczynać emisje cyklu programu o ogrodach, mieliby pewnie większą oglądalność. :)
OdpowiedzUsuńPięknie tam u Was! Nie wiem jak Ty ale ja nie wyobrażam juz sobie życia w mieście, za bardzo pokochałam wieś :-)
OdpowiedzUsuń