piątek, 30 listopada 2012

Prywata

Pewnie wszystkich interesuje co dzieje się z Piesiem - Szczęściarzem.
Napiszę jednak więcej na początku przyszłego tygodnia, bo jeszcze w sobotę jedziemy na badania. W każdym razie Piesio ma ataki padaczkowe, które strasznie przeżywa, a serduszko ledwo mu stuka. Miał już EKG, teraz jeszcze echo psiego, kochanego serca i badanie krwi na hormony. Swoją drogą też by mi chyba serce bardzo wolno biło, gdybym była przez całe życie tak źle traktowana przez ludzi. Dobrze, że jeszcze w ogóle stuka i najwyraźniej stuka w naszą stronę, a my zrobimy wszystko, żeby stukało jak najdłużej.

Teraz tytułowa prywata. Chciałabym Wam bardzo serdecznie polecić trzecią już książkę mojej mamy pod tytułem "Oto człowiek". To historia życia homoseksualisty, który próbuje zaakceptować siebie i żyć tak, żeby zaakceptował go świat. Cała książka złożona jest ze skrawków opowiadań przyjaciół mojej mamy, o ich życiu, o tym jak musieli przyznać się kim są przed samym sobą, przed rodzicami, kolegami. Są chwile do płaczu i śmiechu. Polecam zarówno tym tolerancyjnym (a mam nadzieję, że sami tacy są wśród Was), jak i tym, którzy jeszcze nie zrozumieli, bo książka ta pozwala właśnie zrozumieć.
Poza tym to oczywiście fajne czytadło na weekend, do pociągu, toalety i przy herbacie w fotelu.
Polecam, a jak już przeczytacie to dajcie znać na blogu, moja mama czyta bloga i będzie jej miło, jak przeczyta Wasze wrażenia!


Ps. Chciałam jeszcze dodać i to już zupełna prywata, że ja zaprojektowałam okładkę, na której znajduje się kochany przyjaciel naszej rodziny, który bez problemu zgodził się mi pozować.

środa, 28 listopada 2012

Wyróżnienia

Witam i od razu bardzo dziękuję za wyróżnienia, które popłynęły do mnie od Aradhel ze Słonecznego Niezapomnienia i od Rogatej Owcy. Ogromnie dziękuję i jest mi baaardzo miło!
Podobnie jak Rogata Owca utnę łańcuszek pytań i nie zadam kolejnych, odpowiem za to na pytania Aradhel i postaram się tym razem złamać swoją zasadę wyróżnić kilka blogów, chociaż nie wiem czy mi się to uda.
Zacznijmy jednak od pytań:



1. Zmierzch czy świt? Uwielbiam zamglone świty, pewnie dlatego, że są mniej dostępne niż zmierzch i nie tak często można je oglądać. Kiedyś nawet zmuszałam się do rannego wstawania i jeździłam na wieś fotografować poranne pejzaże. Dzisiaj tylko wyglądam za okno.
2.Wyobraźnia, czy realizm? Stanowczo wyobraźnia i w życiu (co czasem nie jest dobre) i w malarstwie!
3. Z wiatrem czy pod wiatr? Uwielbiam oglądać lecące z wiatrem resztki liści, dmuchawce, czy babie lato, ja jednak idę swoją drogą, niezależnie od wiejących wiatrów, czasem z wiatrem, czasem pod, byle do przodu.
4. Rodzina, czy praca? Oczywiście rodzina.
5. Fiołek czy jaśmin? Kolor fiołka, zapach jaśminu
6. Złoto, czy srebro? Mowa jest srebrem, a milczenie złotem, a ja lubię gadać, więc chyba srebro. No chyba, że stare zaśniedziałe złoto, do którego mam słabość ;-)
7.  Ciasto marchewkowe czy sernik? Nie przepadam za ciastami, ale często piekę sernik z galaretką i z owocami, który uwielbiają moi domownicy, ale gdybym ciasta lubiła, to wolałabym lubić marchewkowe, bo fajnie brzmi.
8. Piotruś Pan, czy Zorro? Piotruś Pan, to jeden z moich ulubionych bohaterów, chociaż latynoska uroda Zorro też mnie pociąga!
9. Kolor Bożego Narodzenia to dla ciebie kolor... Głównie zapach, ale kolor... hmm... chyba czerwony z ciemną zielenią.
10. Kawa w fotelu, czy na tarasie? Nie piję kawy, ale np. Herbata. Latem zielona na tarasie, zimą czarna z sokiem malinowym na fotelu przy kominku.
11. Mieszkamy z mamą - Panią Miejskiego Psa.

Teraz najtrudniejsze. Postaram się wyróżnić moje ulubione blogi, a podkreślam, że wszystkie, które czytam i komentuje są moimi ulubionymi.

Czułe Inkwizytorium - Po prostu uwielbiam czytać
Dom nad Kwisą - za takie cudne urządzanie domu!
Jo - landia - mazurska kraina - za piękne kompozycje zdjęcia i po sąsiedzku, w końcu Mazury nie tak daleko od Warmii.
Siedlisko pod Lipami - Za poczucie humoru, barokowe koty, gotowanie i wiejskie działania.
Ogarze Pogórze - za ciekawe wywody, opowiadania i wspólne zwiedzanie.
Remont 100 - letniej chaty - za niesamowite samozaparcie!
Rogata owca - podobno mam wyróżniać nie tych co mnie wyróżnili, ale że nie było pytań, to sobie pozwoliłam, bo nie mogłam się oprzeć.
Z innej Bajki - za cudowne inne bajki i obrazy!
Nasze Pogórze - za pokazywanie mi gór, kiedy jestem od nich tak daleko i za te karmienie ptaków i zwierząt.
Kroniki Domowe - za samą nazwę Ruderia już się należy wyróżnienie!
Chata na Wisłokiem - za pięknie i stylowo wyremontowany dom, za koniki i za to że wszystko własnymi rękami!

ufff jakoś przebrnęłam!
Pozdrawiam ciepło i idę do naszego Piesia, który znów choruje. Serduszko bije mu zbyt wolno, ale o tym następnym razem.


 
1. Zmierzch czy świt?
2. Wyobraźnia czy realizm?
3. Z wiatrem czy pod wiatr?
4. Rodzina czy praca?
5. Fiołek czy jaśmin?
6. Złoto czy srebro?
7. Ciasto marchewkowe czy sernik?
8. Piotruś Pan czy Zorro?
9. Kolor Bożego Narodzenia to dla ciebie kolor...
10. Kawa w fotelu czy na tarasie?
11. Z rodzicami w pobliżu czy jak najdalej (kwestia mieszkania)?


Read more: http://sloneczneniezapominanie.blogspot.com/#ixzz2DWpMeBPG
1. Zmierzch czy świt?
2. Wyobraźnia czy realizm?
3. Z wiatrem czy pod wiatr?
4. Rodzina czy praca?
5. Fiołek czy jaśmin?
6. Złoto czy srebro?
7. Ciasto marchewkowe czy sernik?
8. Piotruś Pan czy Zorro?
9. Kolor Bożego Narodzenia to dla ciebie kolor...
10. Kawa w fotelu czy na tarasie?
11. Z rodzicami w pobliżu czy jak najdalej (kwestia mieszkania)?


Read more: http://sloneczneniezapominanie.blogspot.com/#ixzz2DWpMeBPG

piątek, 16 listopada 2012

smutny listopad


Witam wszystkich po kolejnej przerwie, która wynika z wielu nawarstwiających się wokół nas spraw. Niestety, jak nie kijem to pałką… Mimo wielu problemów dnia powszedniego, które ostatnio bardzo zaprzątają nam głowy postanowiłam napisać i postanowiłam napisać, nie o chorobach, smutnym listopadzie, popsutym komputerze (to też powód mojej nieobecności) i wszystkim złym co otacza nas i naszą rodzinę, ale o czymś pozytywnym.

Minął rok odkąd Anioł jest z nami. Ten psiak, to radosna iskierka i prowodyr codziennych, dobrze sprzyjających zdrowiu długich spacerów. Ciężko spotkać aż tak żywego psa, psa, który po wyjściu na dwór robi najpierw kilka rundek wokół domu, a dopiero potem jest w stanie się przywitać. Anioł, jak wielokrotnie pisałam mieszka w kojcu. Niestety nie możemy wziąć go do domu ze względu na jego mało anielski charakterek i stosunek do innych zwierząt. W zamian za to ma pierwszeństwo do wyjazdów, podczas których śpi z nami w pokoju i wchodzi do łóżka. Odkąd wzięliśmy Anioła zamierzaliśmy zrobić mu porządny, duży kojec. Wciąż jednak nie było takich możliwości i mieszkał w niewielkim kojcu z siatki leśnej. Po rozbiórce dachu na nieszczęsnej stodole, która nieszczęsna będzie na pewno co najmniej do wiosny, również Anioł został bez dachu, nad psią głową i jedyną jego osłoną był dach cudownej, dużej i ciepłej budy, którą specjalnie dla niego zbudował mój tata. Aniołowe urodziny stały się więc przyczynkiem do poprawienia psich warunków i podarowania mu lepszego, nowego m1. Powiększyliśmy więc kojec i zbudowaliśmy go z porządnej mocnej i bezpiecznej dla psa siatki, Pan Właściciel Domu położył też Aniołowi drewnianą podłogę, dzięki czemu nie ma w kojcu błota. Najważniejszy jest jednak pokój. Stary chlewik stodoły zabezpieczyliśmy folią, tak aby do środka nie dostawała się woda i gotowy pokoik czekał na sianko. Tutaj pomocny stał się Pan Edek – sąsiad, którego poprosiłam o przywiezienie kilku kostek siana. Dobrze mieć takiego sąsiada. Pan Edek załadował kupę siana (cały wielki ciągnik!), przywiózł, rozładował i pomógł zabezpieczyć, w zamian za siano, chciał tylko ewentualnie wypić kawę (koniecznie w szklance, bo w kubku nie lubi).  W weekend wyścieliliśmy Aniołowi całą podłogę w pokoiku siankiem, a z reszty kostek zbudowaliśmy ściany. Pierwszy raz widziałam, żeby pies tak się cieszył, że ma sianko. Od razu wskoczył w pachnące baloty, zaczął się tarzać, rozwalać je łapami, potem rozpędzał się i rzucał się w sianko na plecy. W nowym pokoiku stanęły też jego miski, dzięki czemu, mam nadzieję, nie będzie mu zimą zamarzać woda w misce.
Oprócz domku, aby troszkę ujarzmić anielski charakter zapisaliśmy Anioła na szkolenie. Oczywiście jest to szkolenie pozytywne, bez kolczatek, obroży zaciskowych, bicia i takich tam. W zamian za to Anioł dostaje nagrody, a nagrody są za wszystkie zachowania, które nie są złymi zachowaniami. Po trzech zajęciach Anioł zaczął robić postępy, ale przede wszystkim my nauczyliśmy się jak z nim rozmawiać, co robić, żeby nas rozumiał i jak rozumieć jego.
Na szkolenia jeździmy w soboty do Olsztyna, Anioł bardzo cieszy się na te wyjazdy, bo lubi być szkolony i lubi jeździć samochodem. Czasem oprócz szkolenia, przy okazji pobytu w Olsztynie załatwiamy jeszcze jakieś drobne sprawy, typu zakupy. Tak też zdarzyło się ostatnio. Oprócz szkolenia mieliśmy zrobić zakupy i zajechać do weterynarza, po lekarstwa dla Wiedźmy (już nic jej nie jest i to nie było nic poważnego). Nie spodziewaliśmy się jednak, że oprócz dresów i kaloszy, które akurat nie są dla nas problemem, będziemy mieć umazane od góry do doły, dresy, kurtki i kalosze. Do weterynarza jednak pojechać trzeba było. Anioł został w samochodzie, a my weszliśmy do poczekalni. Pełno czystych ludzi ze zwierzętami, wszystkie oczy odwrócone w naszą stronę, wokół same „dyskretne spojrzenia” i uśmiechy pod nosem. W sumie się nie dziwie, wyglądaliśmy jak kloszardzi. „My się tylko przyszliśmy ogrzać” – powiedział głośno Pan Właściciel Domu, ucinając domysły społeczeństwa. Społeczeństwo zrozumiało, popatrzyło na nas z politowaniem i wróciło do swoich spraw, dając nam spokój. Nadeszła jednak nasza kolej wejścia do gabinetu, gdzie oprócz naszej ulubionej Pani Weterynarz było jeszcze około dziesięciu studentów. Poczułam na sobie zdziwione spojrzenia bardzo młodych oczu i pełen życzliwości wzrok pary nieco starszych. Po wyjawieniu sekretu naszego wyglądu Pani Weterynarz dostała ataku śmiechu, po krótkiej jednak chwili opanowania zaczęła wypytywać o naszego chorego kotka. Znalazła w komputerze pod naszym nazwiskiem zwierzątka i zaczęło się:
- Czy to Atos ?– (Miejski Pies) – Anioł? Szczęściarz? To jak ma kotek na imię?
- Wiedźma – znów śmiech. – No dobrze założymy jej kartę. Poproszę o umaszczenie kotka.
- Czarne – śmiech.
- Pewnie dlatego Wiedźma?
- Nie, ze względu na charakter.

O wizycie w sklepie nie będę już wspominać, powiem tylko, że spotkałam kolegę ze studiów i zastanawiam się co sobie pomyślał widząc mnie w obłoconych dresach, kurtce z poodbijanymi psimi łapami i brudnych kaloszach, ale jakoś mnie to nie martwi.

Po tym jak Pan J. powiedział takie przykre słowa o nas w całej wsi, miło, oprócz Pana Edka zaskoczyli nas inni sąsiedzi, którzy przyjechali nam zaorać ogródek i z którymi koniecznie musimy się spotkać na małe co nieco. Wyszła też mała niezręczność, ponieważ po przyjeździe owych sąsiadów, przyjechali następni, którzy mają pole niedaleko nas i też chcieli zaorać. Jednak można też wierzyć w słowność ludzi! Jeśli na jednego Pana J. przypada Pan Edek, sąsiad Tomek z bratem i Sąsiedzi od Pola, to mimo Pana J., pozwala to wierzyć w ludzi.

Mam nadzieję, że moja wiara w ludzi nie upadnie i że wszystko co złe się teraz dzieje tylko wzmocni, nas, naszych bliskich i bliskich naszych bliskich, których dotknęły bardzo złe rzeczy w ten smutny listopad.
Postaram się w miarę możliwości mojego dziesięcioletniego laptopa i nastroju ponadrabiać zaległości blogowe. Pozdrawiam Was ciepło.